Rozdział 13: Odkryta tajemnica cz.II

1.9K 184 144
                                    

Samochód Patryka ryknął wściekle – był to piękny mercedes SUV – i ruszył w tym samym momencie, co bentley Jurka, szybko jednak okazało się, że nie miał z nim najmniejszych szans.

Jurek wyprzedził faceta już po jakiś dziesięciu sekundach, a po dwudziestu był sporo dalej. W uszach mu świszczało, naprawdę nie żałował prędkości, a dłonie zacisnęły na kierownicy, by ograniczyć wszystkie, niepożądane ruchy, kiedy Gos spoglądał w lusterka. W końcu musiał obserwować swojego rywala...

Rywala, który gdyby mógł, to faktycznie chyba by go zabił – takie przynajmniej Jurek odnosił wrażenie, kiedy z chwili na chwilę, odległość między nimi się zwiększała, a twarz Patryka, wykrzywiała się w coraz to większym grymasie.

Jurek natomiast poczuł się rozbawiony absurdem tej sytuacji – tyle stresu, tyle obaw, nieprzyjemna atmosfera, wywyższanie... I po co? Żeby nie miał z tego żadnego wyzwania? Jego usta ułożyły się w szerokim uśmiechu, serce uspokoiło swój szaleńczy bieg.

Nawet nie musiał rozpędzać bentleya maksymalnie, SUV Patryka nie miał z nim żadnych szans. Zwolnił, nie chcąc oddalać się zbytnio od przeciwnika i z radością wyobrażał sobie, jak Patryk wciska wściekle pedał gazu... Mimo że jego samochód jechał już z maksymalną prędkością.

Och, jak przykro, zakpił w myślach.

Nie mógł jednak odmówić facetowi zapału – ten nie odpuszczał ani na moment, mimo że przecież i tak nie miał szans. Nerwy Jerzego opuściły, wcześniejsza myśl, że mógłby przegrać z kimś, kto jawnie go obrażał, psuła mu nastrój, a teraz... teraz została już tylko prędkość, pusta droga i uczucie zwycięstwa.

Dookoła nich rósł las, a przed nimi roztaczała się długa droga. Wciąż było ich widać z mety – Dęba więc również musiał czuć się zadowolony, jakby nie było miał dwa patole w kieszeni. Do pierwszego zakrętu zostało im może ze dwa kilometry...

Cała trasa zaś liczyła ze dwadzieścia, może nawet niecałe, więc Jerzego czekał w miarę spokojny wypad... Uśmiechnął się szeroko, postukując palcami o kierownicę. Włączył odtwarzacz, wcześniej myślał, że muzyka będzie go rozpraszać i powinien jechać w skupieniu, ale teraz doszedł do wniosku, że właściwie nie będzie mu to robiło żadnej różnicy. Nie, kiedy wciąż miał Patryka za plecami i nie, kiedy mógł jeszcze przyśpieszyć, a ten dupek już nie.

To było cudowne, upajające uczucie. Nie tylko sama prędkość, chociaż to ona podwyższała znacznie Jurkowe tętno, ale również fakt, że taki „laluś" bez najmniejszego problemu wyprzedzał niby takiego „doświadczonego" zawodnika...

To chyba było najbardziej satysfakcjonujące. Nic bowiem nie działało na Jerzego tak, jak lekceważenie jego własnej osoby... Z nim trzeba było się liczyć i koniec. Patrykowi bardzo szybko przyjdzie się o tym przekonać...

Jurek zwolnił, nie czując żadnej presji ze strony przeciwnika. Droga była pusta, nic nie jechało z naprzeciwka, więc Jurek skręcił, tracąc goniącego go faceta z oczu. Utrzymywał takie w miarę spokojne tempo, do czasu aż Patryk nie wyłonił się zza zakrętu, po czym przyśpieszył, bo mężczyzna zdołał go trochę nadgonić... A właściwie to nawet sporo, bo wyciskał ze swojego samochodu, ile tylko mógł, podczas gdy Jurek wcale się nie starał, by wyprzedzać faceta jakoś znacznie; jaka wtedy byłaby zabawa?

Chciał mu udowodnić, chciał mu pokazać w każdej jednej sekundzie tego wyścigu, że to on był górą, ten właśnie „laluś", który z taką łatwością z nim sobie radził...

A przynajmniej radził sobie do czasu, w którym widział go za sobą.

Serce zabiło mu mocniej w piersi, a on poczuł ogromną dezorientację. Co jest, do cholery? Gdzie podział się ten pieprzony drań? Jak to możliwe, że w jednej chwili był za nim, a teraz... wyparował?

Zostań o poranku | bxb |Where stories live. Discover now