Rozdział 3: Fachowiec

2.5K 217 104
                                    


Kiedy zamknął za sobą drzwi, z jego ust wyrwało się głośne westchnięcie. Kto by pomyślał, że kilka minut z tym chłopakiem tak go wymęczy? Jeszcze dwa dni temu Jurek by sobie na to nie pozwolił, od razu sprowadziłby Janka do parteru, tymczasem miał wrażenie, że chłopak zagrał sobie na nim jak na gitarze i podporządkował pod siebie. To było beznadziejne. Miał wrażenie, że tracił kontrolę nawet nad samym sobą. Godząc się niejako z tym stanem rzeczy, poszedł do kuchni, gdzie wstawił wodę na herbatę. Chwilę potem zamknął okna, bo i w mieszkaniu zrobiło się chłodno, a on po kilku minutach w samej bluzie, poczuł się zmarznięty. Następnie wyjął kubki i sprawdził, czy miał białą herbatę w półce. O dziwo, miał.

Podczas gdy woda się gotowała, wyjął z lodówki zapomniany obiad. Dopiero teraz poczuł, jak bardzo był głodny. Było już przed osiemnastą, a on zjadł tylko śniadanie. Postanowił go sobie odgrzać, więc przełożył wszystko na blachę, a potem włożył do piekarnika.

W międzyczasie nogi zaprowadziły go do salonu, skąd zgarnął porzucone wcześniej filiżanki po kawie i poprawił wygniecione na oparciu kanapy koce. Nie był szczególnie przywiązany do porządku, ale lubił mieć ogarnięte w mieszkaniu, a już szczególnie, kiedy miał ktoś do niego zawitać. Wtedy powinno być wręcz nienagannie, ale tym razem Jerzy nawet nie miał ochoty się wysilać, żeby wszystko dopiąć na ostatni guzik. Miał daleko i głęboko, co taki Janek sobie pomyśli. W ogóle wszystko miał daleko i głęboko. Najchętniej to znowu by się położył i po prostu leżał albo spał. Obydwie te opcje wydawały mu się zachęcające. Kusiło go też, żeby sięgnąć po butelkę czegoś mocniejszego, ale zaraz sobie przypomniał, że jutro o ósmej był umówiony. Trudno. Może i się napije, ale po tym, jak Janek już sobie od niego pójdzie.

Janek tymczasem nie przychodził już od kilku minut, podczas których Jurek zalał herbatę i wyjął z piekarnika ledwo ciepły obiad. To nie było ważne. Był tak wygłodzony, że nic mu nie przeszkadzało. Kiedy jadł, zazwyczaj robił jeszcze coś innego – sprawdzał maile, douczał się czegoś lub czytał. Teraz po prostu mechanicznie i dość szybko pakował jedzenie do ust, wsłuchując się w dźwięki niesione po klatce. A to coś stuknęło, a to coś Jankowi upadło – najpewniej ta cała miarka – a echo niosło się po całym mieszkaniu.

W pewnym momencie, kiedy kończył już posiłek, usłyszał szmery bardzo blisko drzwi i czekał aż chłopak zapuka. Ten jednak znowu zaczął hałasować, przez co Jerzy poczuł się lekko podirytowany. Herbata stygła.

Jednak w końcu, kiedy odkładał talerz do zmywarki, doczekał się cichego pukania. Nie zwlekając, podszedł otworzyć. W drzwiach nie zastało go nic zaskakującego. Janek stał trochę skulony i wlepiał w niego spojrzenie, które Jerzy złapał na chwilę zanim odwrócił wzrok. Chłopak miał wąskie, trochę psotne oczy, które przywodziły mu na myśl tych zabawnych chuliganów z amerykańskich filmów. Tęczówki miał niebieskie, właściwie całkiem podobne do jego własnych, ale rzęsy, w przeciwieństwie do niego, miał długie i jasne.

– Mogę wejść? – zapytał, kiedy Jurek w dalszym ciągu stał w przejściu i blokował mu drogę. – Strasznie zmarzłem. Czuję, że cieknie mi z nosa – rzucił, uśmiechając się bezradnie. Pociągnął nosem. Wydawał się przemarznięty.

– Możesz – mruknął Jerzy, odsuwając się. Kiedy chłopak koło niego przemknął, zamknął drzwi.

– No proszę! Ładnie tu! – zawołał Janek, zsuwając z siebie białe adidasy. Patrzył się na obrazy, które wisiały w holu. – Tak artystycznie – dodał zaraz, kiedy uporał się już z butami. Kurtki nie zdjął.

– Brzmisz na zdziwionego, a to niegrzeczne – upomniał go Jerzy, czując się jakby właśnie przebywał z dzieciakiem.

– Sorry, ale właściwie to jestem zdziwiony. Spodziewałem się minimalistycznego, zimnego stylu po takim cyniku – rzucił bez krępacji, przechodząc dalej do mieszkania. – A tutaj zastały mnie ciepło pomalowane ściany, obrazy i żywe rośliny. Szok – rozłożył ręce, uśmiechając się kącikiem ust.

Zostań o poranku | bxb |Where stories live. Discover now