Perrie

Powiadomiłyśmy o wszystkim braci Becky. Po chwili Frankie i Alex byli na miejscu, dzięki czemu zdobyliśmy legalnie jakiekolwiek informacje.

- Becca miała duuużo szczęścia. Nacięła, a nie przecięła żyłę, nie tętnicę. Zszyją ją, przetoczą krew, będzie żyć. - zakomunikował Alex.

- Becca? - zdziwiłam się.

- No... Becca. Rebecca.

- Ej Boże sory, bo my zawsze na nią mówimy po prostu Becky, NIEWAŻNE.

Po paru minutach mogliśmy wejść do Becks. Z dziewczynami od razu się na nią rzuciłyśmy.

- Strasznie was przepraszam że narobiłam takich kłopotów. - powiedziała dziewczyna.

- Oj daj spokój. - westchnęłam.

- Dobra, której się ręce trzęsą? Lee...?

- No darujcie, zestresowałam się. Nie powinnam cię tam zostawiać...

- Leigh-Anne, błagam cię, nie pierdol głupot. To nie twoja wina.

- No siostra. - zaczął Frankie. - Głupi to ma zawsze szczęście. - dziewczyna wystawiła mu środkowy palec, ale już po chwili została zamknięta w szczelnym uścisku braci.

- Nawet nie wiesz jak dobrze, że nic ci nie jest. - westchnął Alex.

- A Steph?

- O niczym nie wie, jest w pracy...

- I niech tak zostanie. Rodzice też o niczym się nie dowiedzą, zrozumiano?

- Tak jest... - mruknęli bracia.

Leigh-Anne

Miałam straszne wyrzuty sumienia, więc zadzwoniłam do Joel'a.

- Halo?

- Przyjedź do szpitala, ale pod warunkiem, że nie wchodzisz do sali, jasne?

- Lee, jesteś aniołem! Zaraz będę!

Becky

Powiedziałam, że chcę się przespać, więc wszyscy wyszli. Mogłam w końcu przestać napierdalać się szczęściem i udawać, że czuję się zajebiście. Zakryłam usta dłonią, aby nie wydobył się z nich rozpaczliwy szloch.

Jade

Stanęłam przy oknie na korytarzu. Po chwili poczułam oplatająca mnie ramiona Chris'a.

- Zostaw mnie. - mruknęłam wyrywając się.

- Jadey, nie wściekaj się no... wiesz, że nie chciałem. - objął mnie znowu. Przejechał dłońmi po moich wystających żebrach. - Jade? - podwinął lekko moją koszulkę. - Co to ma być?

- O co ci chodzi? - udawałam głupią.

- Kochanie, nie próbuj udawać. Co to ma znaczyć?

- Skarbie, chyba trochę przesadzasz. Naprawdę, nie musisz się o mnie tak na każdym kroku martwić. - pocałowałam go, aby zmienić temat.

Podeszliśmy do obecnego już Joela i reszty.

- Zraniłem ją. Zrobiłem jej tak cholerną krzywdę, a jednak nie mogę nic z tym zrobić.

- Wiesz, Joel, takich rzeczy nie można naprawić ot tak. Daj jej czas. - poradziła Leigh-Anne, po czym wróciła do Becky.

Leigh-Anne

- Hej, jak się czujesz?

- Dobrze. Na ile to możliwe.

-Posłuchaj... przez cały ten czas... nie przyszło ci do głowy, żeby wybaczyć Joelowi?

- Nie wiem... na razie nie wiem, czy byłabym w stanie.

- Wiesz, moim zdaniem dopóki ty mu nie wybaczysz, on nie wybaczy sam sobie.

- Lee, co cię tak nagle naszło, co? - nie za bardzo wiedziałam, co odpowiedzieć. - Był tu? - Richard wszedł do pomieszczenia wraz z Perrie i Eric'iem. - Joel tu był, prawda?! Jak mogłaś?!

- Becks, chciałam tylko pomóc...

- Może przestań bawić się w terapeutę wszystkich wokół, bo z tego co mi wiadomo, to ty za dwa tygodnie będziesz niańczyć cudzego bachora! - wybuchnęła dziewczyna. Było mi przykro. Jej słowa naprawdę zabolały. Nie potrafiłam pohamować łez. Z trzęsącymi się dłońmi wyszłam szybko z pomieszczenia. Na korytarzu wpadłam w ramiona Chris'a. Chłopcy są dla mnie jak bracia. Nieważne,co się dzieje, mogę na nich liczyć.

- Hej, Lee, spokojnie, co się dzieje?

Po chwili Richard wyszedł z sali i od razu mnie przytulił.

- Wybacz, Leigh. Tak wiele musisz przeze mnie cierpieć...

- Przestań, Richard. Nic tym nie zdziałasz.

****

Becky żyje, sytuacja opanowana! Jednak co dalej z Jecky? Jak myślicie, czy Becks ostatecznie skreśliła Joela?

Barcelona II: It's All About SongWhere stories live. Discover now