Jade
Wpadliśmy do mieszkania Becky uprzednio znajdując zapasowy klucz pod doniczką. No widok optymistyczny nie był. Pojechaliśmy za karetką. Jechałam autem Leigh-Anne z nią i Richardem, a samochód prowadził Chris, ponieważ Lee nie była w stanie prowadzić.
- Leigh, uspokój się, bo ci się ręce trzęsą.
- To wszystko moja wina. Powinnam z nią zostać, przecież ona czuła się strasznie. Mój Boże...
- Lee, to nie twoja wina, nie mogłaś nic zrobić. A teraz się uspokój, bo wiesz, że ty się nie możesz denerwować.
- Z pewnością sytuacja jest bardzo spokojna!
- Ej bo Joel jeszcze o niczym nie wie. - zmieniłam temat,
- Przydałoby się go powiadomić. - stwierdził Chris.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... generalnie Becks nie chce go widzieć, a on na sto procent uprze się, żeby tam przyjechać...
- Jade, do chuja wafla nie róbcie z niego takiego przestępcy! Widać że on żałuje!
- Dobrze, ale mógłbyś na mnie nie krzyczeć?!
- Przepraszam... - westchnął. Odwróciłam głowę w stronę okna i wyjęłam telefon aby zadzwonić do Joel'a. - Jadey, przepraszam no, nie obrażaj się... - położył dłoń na mojej nodze, ale ją strąciłam. Po pierwsze: jak jestem obrażona to się mnie nie rusza. Po drugie: nogi to aktualnie jedne z moich najgorzej wyglądających części ciała.
- Halo?
- Joel, jakby ci to powiedzieć... Becky... miała wypadek i jedziemy właśnie do szpitala.
- Jaki wypadek?!
- Ona... - zaczęłam płakać. To jest za dużo, okej?
Chris
- Daj mi to. - zabrałem Jade telefon z dłoni. - Jesteś tam, stary?
- Może chociaż ty mi powiesz co się tam dzieje?!
- Nie krzycz człowiek. Becky nacięła sobie żyłę.
- Jak to?!
- Resztę scenariusza możesz dopisać sobie sam, bo chyba się domyślasz, co się stało?
- Niestety tak.
- Potrzebujemy jej danych. Data i miejsce urodzenia, pełne imię i nazwisko. Jade, notuj. - dałem telefon na głośnik.
- Rebecca Marie Gomez urodzona 2 marca 1997 roku w Inglewood, Kalifornia. Coś jeszcze?
- Wzrost się może przydać. - powiedziała Leigh-Anne.
- 154 cm.
- Dzięki. Zadzwonimy jak czegoś się dowiemy.
- Do którego szpitala jedziecie?
- Stary... nie wiem czy to dobry pomysł, żebyś przyjechał. Becks, czy też jak się okazuje Rebecca, nie będzie zachwycona twoim widokiem. Jak gdyby dopiero co wyrzuciła cię z mieszkania.
- Chris, błagam cię. - Leigh zabrała mi telefon.
- Joel, ona potrzebuje chwili bez ciebie. Dłuższej chwili. Nie powinieneś się jej dziwić. Narobiłeś trochę bigosu.
- Lee, miej serce.
- Nie, Joel. Przepraszam, ale nie mogę. Zadzwonię, jak się czegoś dowiem.
Lee oddała telefon Jade. Po dziesięciu minutach byliśmy już w szpitalu. Poszedłem z dziewczynami do rejestracji dopełnić formalności. Dziewczyny podały wszystkie dane Becky. Położyłem dłoń na ramieniu Jadey, jednak ona ją strąciła i posłała pielęgniarce firmowy uśmiech numer 3 pod tytułem "Moje życie jest piękne i skaczę na tęczy, ale tak naprawdę krwawię".
CZYTASZ
Barcelona II: It's All About Song
FanfictionNarodziny córki Richarda. Kryzys u Becky i Joela. Nawrót choroby Jade. Załamanie Perrie. I trzecia osoba która wcina się między Jesy a Zabdiela. To może wróżyć tylko i wyłącznie tragedię. Pół roku może bardzo wiele zmienić. Zarówno od dziewczyn, jak...