Jest centralnie za mną. O fuck. Rzucił się na mnie. W tym momencie leżę, a on siedzi na moim brzuchu. Łzy zasłaniają mi obraz. Jedno uderzenie, drugie, trzecie. Nóż. Krew.Ból. Ciemność. 

I co się teraz stało? Nie wiem. Ten ktoś chyba uciekł. Kto mógł zrobić mi takie coś? Przecież ja nie mam wrogów.


POV. CODY

O jeny. Ile ja spałem? Jest godzina.. chwila co. Jakim cudem jest czternasta?! Przecież ja nie zasnę w nocy. 

Ciekawe co tam u chłopaków. Napiszę do nich.

Smrodki:

Codiś; Hejka smrody co tam u was?

Nathuś; Nie wyspałem się w ogóle. Moja babcia tak chrapie, że masakra. Byłem w innym pomieszczeniu a to słyszałem :c

Codiś; Widzę, że chrapanie u was rodzinne..

Nathuś; Sugerujesz, że ja chrapię?

Codiś; Nie, nie.

Nathuś; A w ogóle co u Luka? Nie odzywa się cały czas, a zawsze rano spamuje nam tutaj.

Codiś; Właśnie nie wiem, nie odzywa się od wczorajszego spotkania.


POV LUKE

Co się właściwie teraz dzieję? Nie umarłem. To na pewno nie. Słyszę co chwilę czyjeś rozmowy. Nie znam tych głosów. Słyszę też pikanie jakiejś maszyny. Zapewne jestem w szpitalu. W jakim stanie jestem? Ooo, ktoś rozmawia, chyba o mnie. Podsłucham.

- I co z nim jest panie doktorze? 

- Jego stan nie jest najlepszy. Wygląda nam na to, że ktoś go pobił. Do tego ma mocno poraniony brzuch. Ma złamaną prawą rękę i trzy żebra. Podejrzewam także u niego wstrząs mózgu. Teraz leży w śpiączce. 

Dobra, przynajmniej wiem co mi jest. Tylko ile będę leżał w tej śpiączce? 

POV CODY

* time skip siedem dni *

No pięknie. Luke nie daje znaków życia od ośmiu dni. Martwię się, że stało się coś poważnego. Byłem u niego w domu. Zastałem tam tylko jego ojca, który był nie trzeźwy. Jego słowa mnie przeraziły.

- Ten pedał mam nadzieję, że już tu nigdy nie wróci. Został bardzo dobrze potraktowany, może w końcu nie będzie gadał bzdur na temat swojej orientacji. Nie mam zamiaru mieszkać razem z nim. Jak ci tak na nim zależy mały to weź go do siebie. Razem się kochajcie i załóżcie razem rodzinę. A teraz wypierdalaj stąd, bo załatwię cię jak tego pedała.

Zamknął mi drzwi przed nosem. Czyli on mu coś zrobił. Jak najszybciej zadzwoniłem do Nathana i pobiegłem w stronę najbliższego szpitala.

Jestem już w szpitalu. Jest ze mną Nathan. Idę teraz do recepcji zapytać się, czy on tu leży.

- Przepraszam panią bardzo, ale wie pani czy w szpitalu jest Luke Stars? 

- A jest pan kimś z rodziny?

- Tak, jestem kuzynem - skłamałem, ale inaczej by mi nie powiedziano.

- Tak, jest tutaj. Jest na drugim piętrze w sali 29. 

- Dziękuję!

Pobiegłem z Nathanem do tej sali. Teraz muszę tylko znaleźć doktora i dowiedzieć się, co jest Lukowi.

- Przepraszam bardzo, jest pan lekarzem Luka Stars'a? 

- Tak. Jest pan kimś z rodziny?

- Kuzynem. Co z Lukiem?

- Chodźmy może do gabinetu. 

Poszedłem za nim. Chwilę później siedziałem już w gabinecie na krześle naprzeciwko doktora.

- Więc proszę pana, co mu jest?

- Jego stan nie jest najlepszy. Ma złamaną rękę i trzy żebra. Podejrzewam także wstrząs mózgu. Najpewniej został pobity. Teraz leży w śpiączce. Nie wiadomo kiedy się obudzi.

- Ale będzie dobrze, prawda?

- Bądźmy dobrej myśli. Wie pan może kto mógłby zrobić coś panu Lukowi? Może ma jakichś wrogów? Albo jest ofiarą przemocy domowej?

- Wiem kto mógłby to być. Dzisiaj byłem w domu Luka. Otworzył mi jego ojciec. Był piany. Powiedział mi tak: Ten pedał mam nadzieję, że już tu nigdy nie wróci. Został bardzo dobrze potraktowany, może w końcu nie będzie gadał bzdur na temat swojej orientacji. Nie mam zamiaru mieszkać razem z nim. Jak ci tak na nim zależy mały to weź go do siebie. Razem się kochajcie i załóżcie razem rodzinę. A teraz wypierdalaj stąd, bo załatwię cię jak tego pedała.

- Trzeba będzie to zgłosić na policję. Poda mi pan swój numer telefonu? Chciałbym się z panem kontaktować w razie pogorszenia lub polepszenia stanu pana Luka.

- Oczywiście. *** *** ***. I jeszcze jedno. Proszę mówić mi po imieniu. Jestem Cody.

- Jasne. Do mnie też mów po imieniu. W końcu jestem niewiele starszy od ciebie. Jestem Chris.

- Do zobaczenia! - rzuciłem tylko na odchodne.

Bardzo martwię się o Luka. Ale jak to Chris powiedział, trzeba być dobrej myśli. Od razu po wyjściu z gabinetu zaatakował mnie Nathan z pełną ilością pytań. Musiałem mu na wszystko odpowiedzieć. Widać, że chłopak też się martwi. Ciekawi mnie jedno. Czy ojciec Luka znęcał się już nad nim wcześniej? Przecież Luke był zawsze taki uśmiechnięty. Może to ten typ człowieka, który po prostu ma '' maskę ''? Jestem zły na siebie, że nic nie zauważyłem. 

*

*

*

*

Jak na razie najdłuższy rozdział jaki napisałam! 1300 słów! Bądźcie ze mnie dumni :D

assWhere stories live. Discover now