3

121 21 10
                                    

Szedł powolnym krokiem, wsłuchując się w rytm i słowa piosenki. Miał już za sobą ponad połowę tygodnia. Na uczelni czas płynął mu szybciej, niż wtedy gdy był sam ze swoimi myślami. Godziny spędzone tam pozwalały mu chociaż na chwilę oderwać się od myślenia o jedzeniu, ćwiczeniach, czy wymarzonej sylwetce.

Czując lekkie ssanie w żołądku, sięgnął do kieszeni i wyjął z niej paczkę bezcukrowych gum do żucia, po czym wsunął sobie dwie so ust.

Przechodząc przez park minął grupę, która już długi czas temu przyciągnęła jego uwagę. Zatracił się w swoich myślach na tyle, że nie zarejestrował momentu w którym przyglądał im się zdecydowanie za długo. W końcu jego wzrok spotkał się z czarnowłosym chłopakiem, który uśmiechnął się do niego. Dopiero wtedy Kun wyrwał się z transu i odwrócił głowę, przyspieszając kroku.
Poczuł jak się czerwieni.
Obiecał sobie, że przez co najmniej kilka dni będzie chodził drugą stroną parku, żeby nie zostać zauważonym przez chłopaka.

Wchodząc do mieszkania, poczuł wibracje w kieszeni spodni. Wyjął telefon i zobaczył wiadomość od Chenle:

Przyjdę jutro do ciebie i pomęczysz się ze mną przez weekend > < Lepiej żebyś kupił tym razem coś zjadliwego bo nie mam zamiaru biegać do sklepu
Kocham ciee

Widząc to od razu się uśmiechnął, po czym odpisał:

Jeśli tak bardzo ci nie odpowiada zawartość mojej lodówki, to sam coś przynieś, głupku
Do zobaczenia, też Cię kocham

Wszedł do swojego pokoju i odstawił plecak na biurko, po czym nie chcąc marnować czasu, przebrał się w coś luźniejszego i przeszedł do salonu. Włączył muzykę na głośnikach i rozpoczął swój trening. Nie miał ustalonego czasu trwania treningów, przestawał ćwiczyć dopiero wtedy jak już naprawdę opadał z sił.
Położył się na macie, ciężko oddychając. Pozostał w takiej pozycji przez chwilę wiedząc, że straciłby przytomność gdyby od razu spróbował wstać.

Podniósł głowę tak, żeby być w stanie, zobaczyć zegar.
Do kolejnego posiłku (teoretycznie ostatniego) miał jeszcze piętnaście minut, więc postanowił wykorzystać ten czas na wzięcie prysznicu.

Ilość kalorii jakie sobie dostarczał, zależała od dnia tygodnia. Gdy chodził na uczelnię, jadł połowę mniej tego co powinien i dzielił to na trzy posiłki, plus jeden ''posiłek", w którym dostarczał sobie kalorii tylko z płynów.
W dni wolne jadł tyle samo posiłków, tylko że porcje ograniczały się do jednego owoca, a czasem do kubka kawy.
Tym sposobem na zajęciach w ciągu tygodnia mógł chociaż trochę się skoncentrować, a liczba na wadze stawała się mniejsza.

Wyciągnął z lodówki sałatkę, którą przygotował rano i wliczył ją do bilansu w aplikacji. Jadł wolno, dokładnie
dokładnie przeżuwając każdy kęs. W trakcie jedzenia przeglądał jego ulubiony blog o odchudzaniu. Wszedł w zakładkę ''tips and tricks'' i oddał się lekturze.

Pomimo tego, że wieczór był chłodny, nie włożył bluzy.

Zimno spala kalorie! Twój organizm musi zużyć więcej energii żeby się ogrzać, co oznacza że spalasz więcej kalorii! - głosił tytuł wpisu, który utkwił w jego pamięci.

Chociaż kochał muzykę, to gdy biegał, nie brał ze sobą słuchawek. Wolał wsłuchiwać się w szum liści, śpiew ptaków czy cykad. Niezwykle go to odprężało, a zarazem dodawało energii i motywacji.

Nawet nie wiedział kiedy przyspieszył. Biegł o wiele szybciej, co po dłuższym czasie dało efekty w postaci czarnych plam przed oczami.
Zatoczył się lekko i prawie że po omacku znalazł słup i przylgnął do niego.

– Hej, nic ci nie jest? – zawołał ktoś. Kun mrugnął kilka razy, po czym powoli podniósł głowę w stronę nieznajomego.

– Chcesz usiąść? – Kun pokiwał głową, zapewniając, że dobrze się czuje. Chcąc szybko się oddalić, zbyt gwałtownie poderwał się do góry, przez co zrobiło mu się jeszcze bardziej słabo i runąłby na ziemię, gdyby nie refleks chłopaka.

– Właśnie widzę – powiedział sarkastycznie i pomógł Kunowi dojść do ławki.

Przetarł oczy i spojrzał na swojego wybawiciela.
Okazał się nim czarnowłosy chłopak z parku.
Przez okulary, które miał na nosie w pierwszej chwili go nie poznał.

– Zadzwonić po pogotowie? – zapytał, wyciągając telefon.

– Nie! – zaprzeczył – Nie ma takiej potrzeby.

– Czyżby? – uniósł brew – Przed chwilą prawie odpłynąłeś – Kun podrapał się po karku, nie wiedząc co ma odpowiedzieć.

– To nic takiego, naprawdę – przekonywał go, chociaż czuł podejrzliwy wzrok chłopaka – I dziękuję – dodał.

– Nie ma za co – uśmiechnął się. – Jestem Ten, a ty?

– Kun – odparł i zatrząsł się delikatnie gdy zawiał chłodny wiatr. Nie umknęło to uwadze Tena.

– Mieszkasz gdzieś w okolicy? – zapytał czarnowłosy.

– Nie. Mieszkam za Dużym Parkiem – odpowiedział, pocierając lekko swoje ramię. Ten odblokował telefon i przez chwilę panowała między nimi zupełna cisza.

– Za chwilę na tamten przystanek przyjedzie autobus, który kursuje w twoją stronę – odezwał się w końcu i wskazał na przystanek znajdujący się po drugiej stronie ulicy.

– I tak muszę wrócić pieszo. Nie wziąłem portfela.

– To nic, mogę ci dać pieniądze – odparł i sięgnął do kieszeni, wyjął portfel. Kun pokręcił głową.

– Nie mogę tego przyjąć – zaprzeczał, gdy Ten wciskał mu pieniądze do ręki.

– Albo je bierzesz, albo ja dzwonię po pogotowie, wybieraj – czarnowłosy skrzyżował ręce.

– No dobrze – westchnął. Nie miał zaniaru włóczyć się po szpitalach i zajmować miejsce komuś, kto naprawdę potrzebuje pomocy.
– Dziękuję po raz kolejny – Ten w odpowiedzi posłał mu tylko ciepły uśmiech, po czym wstał z ławki, gestem sygnalizując Kunowi, żeby zrobił to samo.

– Możesz iść? – upewniał się Ten, gdy Qian stanął obok niego.
W odpowiedzi tylko kiwnął głową.

– Lepiej chodźmy bo jeszcze autobus ci ucieknie – zachichotał i oboje przeszli na drugą stronę ulicy.

– Dasz mi chociaż swój numer, żebym później mógł ci się jakoś odwdzięczyć? – zapytał Kun, podając chłopakowi swój telefon. Ten kiwnął głową i wpisał swój numer.

Gdy światła autobusu były coraz bliżej, Ten ściągnął swoją kurtkę i zarzucił ją Kunowi na ramię.

– Kiedyś mi oddasz! – poklepał Qiana po ramieniu i pobiegł, zanim chłopak mógł jakkolwiek zareagować.

Bubblegum Boy || kunten || (zawieszone)Where stories live. Discover now