Historia Ralfa - "Władca Much"

885 14 0
                                    

Minął rok, odkąd marynarka wojenna nas uratowała. Od tego czasu zmieniło się naprawdę wiele, mimo iż moje życie dalej jest koszmarem, tylko dziejącym się w innym miejscu i na innych warunkach. Wojna trwa nadal, ale już bez używania bomb atomowych, a przynajmniej taka jest oficjalna wersja. Jednak z nieoficjalnych źródeł cały czas napływają informacje o nowych rodzajach broni wykorzystujących energię atomową i siejących czasami nawet większe spustoszenie niż bomby. Z tego powodu ludzie dalej umierają, na ulicach leżą trupy, a widok ludzkiego cierpienia i śmierci stał się moją codziennością. Jedynym pozytywem jest fakt, że nie jestem do nich przywiązany. Z tego powodu moja psychika się jeszcze trzyma.

Sądzę, że moje zdrowie psychiczne zaczęło upadać już dawno, jednak jest wiele czynników, które przyspieszyły upadek fundamentów mojego świata. Pobyt na wyspie przyczynił się do tego w dużym stopniu, chociaż powrót do rzeczywistości nie był wcale gorszy. Był jak kubeł zimnej wody albo zderzenie ze ścianą. Szara rzeczywistość zabiła w nas ostatnie iskierki nadziei. Przecież każdy z nas wierzył w to, że ratunek będzie naszym wybawieniem i końcem naszych zmartwień, a tak naprawdę okazał się przejściem z koszmaru w koszmar. W końcu to nie tak miało wyglądać, mieliśmy znowu być szczęśliwi, wolni od problemów dorosłych, powinniśmy dalej być dziećmi, a tymczasem zostaliśmy zmuszeni do szybszego dorośnięcia. Zbyt szybkiego i za bardzo brutalnego, to nie mogło nie odbić się na naszej psychice. Życie pokazało nam, że zawsze może być gorzej bez względu na to, jak źle już jest.

Jedna z rzeczy, która dręczy mnie dalej to niesprawiedliwość. Dotknęła ona mnie w szczególnie okrutny sposób i wyryła się w mojej pamięci niezwykle głębokimi ranami. Chodzi mi o Prosiaczka, czyli osobę niezwykle mądrą, zaradną i lojalną. Był zdecydowanie najbardziej wartościową osobą na wyspie, lecz niestety przypłacił to życiem. Zabił go nasz brak empatii, zrozumienia i ludzkiej równości. Zabiły go nasze uprzedzenia i ignorancja. Jego inność od razu sprawiła, że postawiliśmy go niżej w naszej hierarchii, mimo że powinien znaleźć się na jej szczycie. Tylko on wiedział jak utrzymać względny ład na wyspie, a bez niego wszystko zaczęło się walić zdecydowanie za szybko. Trzymanie tego w ryzach było praktycznie niemożliwe, a przynajmniej za trudne dla nas.

Nadal gryzą mnie wyrzuty sumienie, dlatego że tak późno zrozumiałem, ile Prosiaczek dla nas znaczył. Ile znaczył dla mnie. Stuprocentowo doceniłem go dopiero po jego śmierci, ale wtedy było już o wiele za późno. Powinienem przejrzeć na oczy zdecydowanie wcześniej, jednak czasu już nie cofnę, mimo że tak bardzo tego pragnę. Jest to tak samo niemożliwe, jak wskrzeszenia Prosiaczka oraz wyrzucenie go z moich myśli i snów, a raczej koszmarów. Gdy słyszę jego głos w głowie, przechodzą mnie ciarki, a z moich oczu wypływa morze łez.

Nie raz budziłem się w nocy z krzykiem i zlany potem. Dręczą mnie koszmary, które niestety nie są wytworem mojego mózgu, a tragicznymi zdarzeniami mającymi miejsce na wyspie. Szczególnie często pojawia się w nich śmierć Prosiaczka, ponieważ to właśnie ona wpłynęła na mnie najbardziej. Dowodem tego jest to, że nie raz nawiedzają mnie myśli, w których wolałbym umrzeć zamiast niego, aby on mógł żyć dalej. Chociaż ile życia bym mu podarował? Tydzień? Dwa? Miesiąc? A może całe lata? Nie wiem tego i chyba nawet nie chce wiedzieć. Niestety wydaje mi się, że banda Jacka prędzej czy później i tak by go dorwała, a on nie byłby w stanie się bronić. Na jego nieszczęście był bardzo nieporadny fizycznie, jego astma i otyłość skutecznie się do tego przyczyniły.

Szczerze, miałem nadzieję już nigdy więcej nie zobaczyć Jacka, jednak i pod tym względem życie sobie ze mnie zakpiło, ponieważ jestem zmuszony oglądać go praktycznie codziennie. Nie sprawia mi to przyjemności w żadnym, nawet najmniejszym stopniu. Widok jego parszywej mordy przyprawia mnie o mdłości i pokłady niebotycznie dużej nienawiści. W końcu jak można być aż tak nieludzkim?! To okropne! Jednak zanim przejdę do moich nieciekawych spotkań z tym potworem, wytłumaczę, jak w ogóle do tego doszło, że mieszkamy obok siebie.

One shotyWhere stories live. Discover now