15 czerwca 1899
Harry zanim otworzył oczy, wiedział, że była wiosna. W powietrzu unosił się słodki zapach głogu i dzikiego berberysa, a na twarzy poczuł łagodny wietrzyk. Wdychał zapachy stuletniego sezonu, tak dziwnie podobne do tych zeszłej wiosny.
Powoli otworzył oczy na światło dnia, który nadszedł i minął na długo przed jego urodzeniem. Starożytny zamek, wysokie cieniste dęby i ciemne jezioro, które tak dobrze znał, były tak znajome, że zastanawiał się przez chwilę, czy zmieniacz działa poprawnie.
Ale mały chłopiec, który stał przed nim i wpatrywał się w Harry'ego, Toma i Snape'a z szeroko otwartymi oczami, nie był uczniem Hogwartu, jakiego Harry kiedykolwiek widział. Mówił trochę szybko, ale w jego głosie nie słychać było strachu.
-Kim wy jesteście? Duchami?
Tom odwinął łańcuch zmieniacza czasu i szybko ukrył go w swoich szatach. - Duchy? Nie, oczywiście, że nie. Jesteśmy tylko gośćmi zamku. Dlaczego myślisz, że jesteśmy duchami?
Mały chłopiec z dawnych lat odwrócił głowę i spojrzał na nich z wielkim zainteresowaniem. - Wszyscy wiedzą, że nie można się aportować na terenie Hogwartu. A to właśnie zrobiliście, więc nie możecie być zwykłymi czarodziejami.
Harry uśmiechnął się do niego. Dziecko było ubrane w szaty Slytherinu. Jego twarz wydawała się przyjazna i wesoła. - Jesteśmy czarodziejami jak ty; po prostu jesteśmy bardzo dobrzy w magii. Nie musisz się martwić - jesteśmy tu tylko po to, żeby kogoś zobaczyć.
Chłopak przyglądał im się przez chwilę w milczeniu z szeroko otwartymi niebieskimi oczami. Potem powiedział powoli: Przyszliście po Panią, prawda?
-Panią? - Snape złapał chłopca za ramię. - Masz na myśli Lily? Szybko, chłopcze, powiedz mi, co o niej wiesz. Gdzie ona jest?
-Puść go, Severusie. Nie zrobi tego, jeśli go przestraszysz. - Tom uwolnił chłopca od uchwytu Snape'a. - Dlaczego myślisz, że jesteśmy tutaj, aby zobaczyć się z Panią?
Chłopiec potarł ramię. - Cóż, wydajecie się być niezwykłymi magami, nawet dla czarodziejów, i pojawiliście się znikąd, tak jak Pani.
Tom uśmiechnął się. - Ach, rozumiem. Wyglądasz na bardzo mądrego chłopca. Tak przy okazji, jestem Tom, a to są moi przyjaciele, Harry i Severus.
Chłopiec uroczyście się skłonił. - Miło mi was poznać. Jestem Phineas. Phineas Black.
-Co? - Harry wpatrywał się w dziecko. - Jesteś Phineas Nigellus Black? Nie, nie możesz być. - Próbował wyobrazić sobie portret małego chłopca rozmawiającego z nim w wyniosłych tonach ze ścian przyszłego gabinetu dyrektora, ale nie mógł.
Tom roześmiał się. - On może być Phineasem Blackiem, ale to nie jest Phineas Nigellus Black, Harry. Jest między nimi nieznaczne podobieństwo, ale okres czasu jest zły.
Twarz chłopaka opadła. - Phineas Nigellus Black? Och, więc jesteś tutaj, żeby zobaczyć się z moim ojcem? Z dyrektorem? Nie sądziłem, że będzie znał kogoś takiego jak wy. Większość jego przyjaciół pochodzi z Ministerstwa, a oni są strasznie starzy i uciążliwi. Trzeszczą jak stare meble, kiedy chodzą i zawsze z tobą rozmawiają, jakbyśmy żyli w gotyku. Ale wy ... wy wydajecie się dziwne ekscytujący, podobnie jak Pani. - Spojrzał na nich błyszczącymi oczami.
CZYTASZ
Poddaj się || Tomarry
FantasyHarry pisze list o poddaniu się Voldemortowi. Czarny Pan jest zaintrygowany. Ostrzeżenie: To romans z Harrym Potterem / Voldemortem podczas szóstego roku Harry'ego w Hogwarcie. Czytasz na własne ryzyko. Opowiadanie nie jest moje. Link do oryginału:...