~Rozdział 18~

3.8K 259 82
                                    

-To - szepnął Harry, gdy spojrzał na ciemne ściany Nurmengardu - musi być najbardziej samotnym miejscem na świecie.

Przed nimi unosił się postrzępiony zarys ogromnego kamiennego budynku, bez widocznych drzwi i okien, które przełamałyby czarną pustkę kamienia. Krajobraz wokół fortecy był gołym i skalistym podłożem, jakby żadna istota nie mogła żyć w mrocznych cieniach kamiennych murów. Było zimno i lekki szron pokrywał ziemię, która ciągnęła sie aż do czarnego morza. Tylko kilka gładkich, ciemnych kamieni leżało na twardej ziemi. Niebo nad ranem było szare jak cyna i zimne jak stal. Z morza wznosił się wiatr, który unosił lodowaty zapach soli. Nie słychać było mew ani innych ptaków morskich; ufortyfikowanego budynku z kamienia otaczała głęboka cisza.

-Nie ma potrzeby zatrudniać dementorów w takim miejscu ... - Syriusz lekko zadrżał, a Remus złapał go za rękę.

-Dziwna myśl, prawda - powiedział Tom cicho - że to więzienie z własnego projektu Grindelwalda, zbudowane, by pomieścić wszystkich tych, którzy stanęli przeciwko niemu w drodze do władzy. I tu siedzi, za tymi czarnymi ścianami, uwięziony na całe życie we własnym mrocznym więzieniu. - Poprowadził pozostałych na bok ogromnej fortecy. -Widzicie, oto brama, którą zbudował; nie sądzę, by kiedykolwiek myślał, że pewnego dnia sam wejdzie przez nią.

Zatrzymał się przed czarną marmurową bramą, która wydawała się równie nieprzenikniona jak samo więzienie. Nad ciężkimi kamiennymi drzwiami Harry dostrzegł wyblakłe litery: Dla Większego Dobra.

Harry przesunął dłonią po zimnych drzwiach. Nie było klamki ani dziurki od klucza, tylko pusta przestrzeń czarnego kamienia. - Jak się tam dostaniemy?

Tom uważnie przyjrzał się drzwiom. Wyciągnął czarną różdżkę i wymamrotał kilka zaklęć pod nosem, ale bez skutku. -Nie przez te drzwi; zostały trwale i magicznie zapieczętowane. Żaden żywy człowiek nie może wejść ani opuścić tej fortecy.

-A co ze strażnikami? - Remus spojrzał na ciemną fortecę. - Czy oni nigdy nie wracają do domu?

-Nie ma strażników. Wszyscy musieli odejść dawno temu. Nie ma tu nikogo prócz Gellerta. On jest w najwyższej wieży.

-Grindelwald jest tutaj sam? Więc co go uwięziło? - zapytał Syriusz.

-Być może magia samej twierdzy. Ale trzeba będzie znaleźć sposób, aby wejść niezauważenie do środka. Jeśli mogę zapytać, panie Black. Jak udało ci się wydostać z Azkabanu?

-Przez drzwi. - Przez chwilę na twarzy Syriusza pojawił się cień uśmiechu, choć jego głos trochę się trząsł. - Najbardziej oczywista odpowiedź jest często najlepsza.

Tom zmarszczył brwi. - Przez drzwi? Ale co z dementorami?

Syriusz zadrżał. - Nie poznali mnie. Jestem animagiem. Widzicie, byłem w formie psa, kiedy udało mi się uciec. Byłem psem tak długo, że sądzę, że moja dusza stała się w tym momencie trochę mniej ludzka ... Może dlatego nie mogli mnie wyczuć.

Tom stał w milczeniu i zastanawiał się przez chwilę. - Stanie się psem nie pomoże tutaj, panie Black, ale być może stanie się ptakiem… - Odchylił głowę do tyłu i spojrzał na czarną wieżę, która majaczyła nad słabym, porannym światłem. - Masz miotły Harry?

Potter wyciągnął trzy miniaturowe miotły z kieszeni swojej szaty, ale zanim Tom zdążył przywrócić je do właściwego rozmiaru, wiatr zdmuchnął jedną z nich. Harry rzucił się za nią, ale Tom zawołał za nim: Nieważne, kochanie. Nie traćmy czasu, szukając ją.

Poddaj się || TomarryWhere stories live. Discover now