After

274 7 0
                                    

Grupa czekała w umówionym miejscu. Nie czekali w szyku i nie byli gotowi. Siedzieli w półkolu, mamrotali coś pod nosem i podawali sobie nawzajem butelki z tanim piwem i ruskie fajki. Bez słowa usiadłem pomiędzy dwoma końcami łuku i mimowolnie wziąłem do ust jedną z butelek. Żaden z nas nie powinien pić, ale co? Mnie też rozstrzelają? Po wymianie paru pomruków zgodziliśmy się wszyscy na zmianę miejsca siedzenia. Wybraliśmy cichy zakątek w lasku, w którym można było znaleźć wiele śladów, wskazujących na częste użytkowanie. Tam, działo się to samo, siedzieliśmy, pijąc i paląc. Raz na jakiś czas któryś z chłopców wchodził mi w ramiona i cicho płakał. Zaczynałem rozumieć, że dobrze mi z nimi, a im, ze mną. Czas leciał podejrzanie szybko, więc gdy zaczęło się robić zimno i ciemno, zabrałem ekipę do swojego mieszkania. Życie w rezydencji toczyło się jakby trochę ciszej i wolniej.
Gdy dotarliśmy, panowie z pełnym szacunkiem do moich rzeczy, zaczęli się rozłazić po pokojach i czuć się jak u siebie. Ben i Phil palili na balkonie, Leonard i Andrew leżeli na moim łóżku wtuleni w siebie nawzajem, a Louis rozmawiał ze mną o muzyce i naszych historiach. Chłopak nie miał łatwego życia. Został adoptowany w wieku 12 lat, a po trzech trafił tutaj. Przez 5 miesięcy zdążył zobaczyć i poczuć wiele rzeczy na sobie, takich jak choćby strata przyjaciela. Pomimo tego, trzymał się bardzo dzielnie. W pewnym momencie coś w nim pękło, zaczął płakać i kazał się mocno tulić. Tak minęły następne dwie godziny. Gdy wybiła dziesiąta, wszyscy zaczęliśmy się robić senni. Wiedziałem, że samotność źle podziała, więc zdecydowałem, że śpią u mnie. Dwóch kochasiów w moim łóżku, a pozostała trójka na sporej, rozkładanej kanapie, mi pozostała podłoga. Przytargali część swoich rzeczy z pokojów i rozłożyli się u mnie. Upewniając się, że wszystko jest w porządku oraz że mają wszystko, czego im trzeba, sam ustawiłem budzik i zasnąłem na podłodze.
Obudziło mnie szarpanie za rękaw, był środek nocy, a nade mną siedział Louis.
-Czego chcesz maluchu?
-Tylko przytulić. – Powiedział i wlazł pod moją kołdrę.
Nie miałem nic do gadania, więc objąłem go i zasnąłem, razem z nim, jeszcze raz.

Na Smyczy Where stories live. Discover now