Powitanie

816 24 0
                                    

Obudziłem się znów związany, ale w mrocznym pomieszczeniu. Nie widziałem zbyt wiele, a w głowie mi wirowało. Po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia ze świeczką. Nie miałem siły się rzucać czy krzyczeć, więc grzecznie klęczałem przywiązany do czegoś. Człowiek w ciemnym eleganckim ubiorze i skórzanych rękawiczkach podszedł do mnie. Pomógł mi wstać i zaczął się przyglądać. Nie znałem go ani z twarzy, ani postury, ani niczego innego.

-Wiem o Tobie wszystko, jak już pewnie się domyśliłeś, jesteś teraz w niewoli, ale dam Ci wybór.

Wyjął zza pleców zastrzyk i zaprezentował mi go w świetle. Strzykawka była spora...

-Możesz być grzeczny i z nami pójść albo skończyć wszystko od razu. Bez bólu, zapewniam. -Byłem cholernie przerażony.

-Idę z wami, cokolwiek to znaczy. Proszę o litość... -Powiedziałem prawie że przez łzy. Mężczyzna uwolnił mnie, założył mi coś w stylu obroży i na smyczy wyprowadził do vana stojącego przez nieznanym mi budynkiem. Nie stawiałem oporu przez strach o własne życie. Wewnątrz siedziało parę osób, wszyscy w podobnym ubiorze. Zostałem wrzucony do środka, a samochód odjechał w nieznane. Moi towarzysze podróży byli milczący i nieskorzy do udzielania odpowiedzi na żadne z pytań, jakie miałem. Droga nie była szczególnie długa, po około pół godzinie byliśmy na miejscu. Naszym celem okazała się być spora posiadłość otoczona lasem, panowało tam dziwne uczucie spokoju i harmonii. Panowie powoli prowadzili mnie do środka przez zadbane ogrody pełne pracujących ludzi, co ciekawe, również w obrożach. Gdy przekroczyliśmy drzwi, moim oczom ukazało się piękne wnętrze. Połączenie materiałów i ozdób wzbudzało pozytywne emocje, co było dla mnie okropnie dziwne. Zostałem zaprowadzony do gabinetu szefa, a przynajmniej tak twierdzili tabliczka na drzwiach. Ów człowiek z pełnym szacunkiem kazał eskorcie, pozostawić nas samych. Gdy tylko wyszli, powiedział:

-Witaj maluszku, nie chcę, abyś się mnie bał, w końcu mam dla Ciebie bardzo korzystną propozycję. Mianowicie, skoro tu jesteś, to znaczy, że potrzebuję dokładnie Ciebie do pełnienia jakiejś funkcji w tej wspólnocie. Dzięki pracy takich ludzi jak Ty, to wszystko wygląda przepięknie, ale, żaden zespół nie działa bez dobrego przywódcy. I tutaj pojawia się Twoją rola skarbie. -Mężczyzna średniego wzrostu, w wieku wskazującym na około 35 lat, stanął za mną i złożył swoje ręce na moich ramionach.

-Wiem o Tobie sporo, wiem, że jesteś mądry, wiem, że potrafisz ściągać do siebie ludzi, wiem, że jesteś wyrozumiały... – Mówiąc to, podniósł moją rękę i w otwartą dłoń wsadził nóż myśliwski. -Wiem, że gdy Ci rozkażę, będziesz w stanie zabić. A teraz wyjdź z gabinetu i daj się zaprowadzić moim ludziom do swojego pokoju jak równy z równymi.

Bardzo zdziwiony wykonałem jego polecenie. Wszystko stało się dla mnie jasne i uwierzyłem w każde słowo tej wypowiedzi. Każde. Za drzwiami przywitały mnie zupełnie nieznane mi twarze. Zostałem zaprowadzony do czegoś, co było połączeniem gabinetu i sypialni z miejscem na rzeczy osobiste. Na wejściu zobaczyłem tabliczkę z moim imieniem i nazwiskiem. W środku, zdumiewająco, stały moje rzeczy. Rozpocząłem rozlokowywanie swoich ruchomości po nowym miejscu zamieszkania, a po dłuższej chwili wczytałem się w kartkę z poleceniami. W moich planach pojawił się trening i szkolenie. Tego wszystkiego było za wiele, musiałem się położyć.

Łóżko było cholernie wygodne. Część sypialna mojego pokoju była bardzo przytulna. Stonowane ciepło-ciemne barwy dawały poczucie ciepła, szczęścia i spokoju. Gabinet natomiast był w starym stylu, co uwalniało uczucie władzy i wyższości. Mój telefon nie łapał zasięgu, lecz podłączyłem się do tutejszego Wi-Fi, pozwoliło mi to zrelaksować się przy muzyce. Czas spotkania z moim nauczycielem nieubłaganie się zbliżał. Byłem trochę zaniepokojony, niby powinienem czuć spokój po tym, co słyszałem, ale wszystko było tak okropnie nienormalne.
Otwarcie okna i kilka wdechów świeżego powietrza pomogło, zapach lasu zawsze kojarzył mi się przyjemnie. Po chwili odpoczynku zdecydowałem się na wyjście na swój balkon, chociażby na minutę. Jak za moment miało się okazać, był to wyśmienity pomysł. Wiatr miło bawił się moimi włosami, przede mną drzewa powiewały leniwie. Las, który skrywał tak wiele tajemnic, promieniował we mnie spokojem i stanowczością. Ze swojego bagażu, wyjąłem paczkę fajek i zapalniczkę, chwilę później, miętowy dym wypełniał moje płuca. Paliłem bardzo rzadko, ale teraz musiał się stać wyjątek, w końcu taki moment wymagał szluga.

Na Smyczy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz