Epilog

947 42 4
                                    

-Loki czy to na pewno dobry pomysł?-Zapytałam się po raz setny, patrząc mu w oczy.

-No tak. Jeśli chcemy żyć normalnie to musimy to zrobić. - Spojrzał na Avengers Tower-Wiesz mi też nie uśmiecha się tam być. - Złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka.

-W czym mogę... - Spojrzała na nas i wcisnęła alarm.

-My w sprawach pokojowych. - Powiedział, starając się uspokoić kobietę.

-Peper, co się dzieje? Znowu pająk?- Usłyszeliśmy męski głos. Nagle brunet spojrzał na nas.

-Poddajcie się! - Krzyknął, a jego zbroja zaczęł do niego przylatywać.

-My w sprawach pokojowych...-Powiedziałam najspokojniej jak umiałam, uśmiechając się przy tym.

-Dlaczego mam wam uwieżyć?-Zapytał się Iron Man.

-Ponieważ ja nie jestem boginią kłamstw. - Powiedziałam.

-I w to jestem w stanie uwieżyć. Chodźcie za mną. - Powiedział i ruszył do windy. Weszliśmy do środka windy, w której grała piosenka AC/DC.
Po kilku minutach siedzieliśmy chyba w sali konferencyjnej. - No więc z czym do mnie przychodzicie?

-Chcę prosić o uniewinnienie Lokiego...-Brunet mi przerwał.

-Na to nie licz. - Powiedział.

-No, ale nie znacie jego motywu. - Powiedziałam, a Loki na mnie patrzył jak na Debilke.

-No to mamy czas, żeby go poznać. Jelonek mów, za godzinę mam spotkanie biznesowe. - Powiedział Miliarder nalewając sobie whisky. Loki milczał, lekko go popchnęłam w ramię. On tylko na mnie spojrzał.

-Nie wieżę że dałem się na to namówić. - Mruknął pod nosem, na co chsząknęłam przypominając mu, że to był jego pomysł. - Kiedy spadłem z Bifrostu... Postanowiłem odnaleźć Gerdę. Przemierzałem galaktyki o których nigdy nie słyszałem, aż natrafiłem na pewną osobę. Obiecał mi że jeśli znajdę dla niego teseract, to on powie mi gdzie jest Gerda oraz będę mógł rządzić Midgardem. Zgodziłem się. No i... No chyba nie muszę mówić co było dalej.

-No jestem pod wrażeniem jelonku. Po prostu historia jak z Disneya, ale rozumiem cię. - Poklepał go po plecach. - Ja dla Peper też bym zrobił wszystko. Dobra koniec tego, jesteś uniewinniony, a teraz wyjazd mi z tąd.

Teleportowałam się z Lokim do Gotham. Szliśmy kilka minut w niesamowitej ciszy. Po pewnym czasie dotarliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. Spojrzałam na pięciolatka, który biegał z latawcem. Niestety latawiec nie chciał latać, ponieważ nie było wiatru. Wyciągnęłam niezauważalne rękę, z mojej dłoni wyleciała biała mgiełka, która zaczęła unosić latawiec w powietrzu.

-Mamo! Mamo! Patrz, latawiec lata! - Krzyknęło dziecko.

Chłopiec zaśmiał się i obrócił. Maluch spojrzał na mnie, na co puściam mu oczko. Ten tylko się uśmiechnął i pobiegł przed siebie.

-To gdzie się teraz udamy? - Zapytałam.

-Do domu...

———————————
Postanowiłam zakończyć tą książkę, ale mam dla was ogłoszenie parafialne. Niedługo pojawi się druga część tej opowieści! Mam pomysł i teraz pytanie do was. Wolicie żeby druga część to była osobna książka, czy żeby była pisana jako kolejne rozdziały?

LadyAvengers

Odmienna 1&2Where stories live. Discover now