#2 Uwaga- nie dotykać!

3 0 0
                                    

Carlsberg Amy

Czułam mrowienie, odkąd weszła do klasy. Ale było jakieś niestabilne. Coś było z nią nie tak.

To normalne, że czujemy się nawzajem. Ale przy niej były tylko niemrawe szumy.

Więc kiedy tylko zaczęła się przerwa zaciągnęłam ją do łazienki. Szybko sama wykombinowała jak wypłoszyć resztę dziewczyn z kibla.

Starałam się unikać jej rąk, z pewnością nie bez powodu były zawinięte. A teraz mam je przed samą twarzą.

-Czemu miałbym ci ufać?- spytałam z przewagą w głosie. W rzeczywistości wogóle jej nie miałam. A co jeśli jej dar jest ofensywny? Nie wiem, czy jest wyszkolona, mówiła, że była sama, że uciekła z domu. Tylko co dla niej było domem?

-Potrzebuję pomocy Hanscoma

-Skąd znasz to nazwisko?- byłam zaskoczona. Zna Opiekuna?

-Potrzebuję jego pomocy. Nie znam nikogo innego o takich umiejętnościach, on musi to załatwić

-Kłamałaś- wyczułam, a ona się skrzywiła, ale nie spuściła dłoni- Jak naprawdę się nazywasz?

-Magna Hoult- to była już prawda, ale nic mi to nie powiedziało. Kompletne zero.

Ale jest obdarowaną, która potrzebuje pomocy. A nasz kodeks zobowiązuje.

-Po lekcjach- puściłam ją, a ona rozmasowała sobie szyję- Chyba nie chcesz być zauważona, prawda, Ruth Hall?

(...)

-Czy jest was tutaj więcej?- spytała. Właśnie kończyłam wiązać buty na wf, zostałyśmy ostatnie w szatni.

-A czujesz jeszcze kogoś?

-Czy "czuję"?

To jest dziwne. Gorzej niż dziwne. Jak może nie wyczuwać innych? Też ma szesnaście lat, do cholery, powinna już wyczuwać obdarowanych na kilometr, to jest jak nauka chodzenia. To podstawa.

-Chodź już, bo się spóźnimy- powiedziałam tylko.

Wyszłyśmy na boisko i dałączyłyśmy do reszty ludzi na rozgrzewce. Biegłyśmy równo, więc wróciłam do rozmowy:

-Nie czujesz przy mnie mrowienia w opuszkach palców? Albo dzwonienia w uszach?

-Nie, wogóle o co z tym chodzi?

Skończyliśmy trzy okrążenia wokół boiska i przeszłyśmy do rozciągania:

-Tą zdolność ma każdy z nas, bez wyjątku- zaczęłam, schylając się do skłonu. Cały czas bacznie obserwowałam jej ręce, w ciągu dalszym zawinięte- Można odczuwać mrowienie, piszczenie w uszach, zawroty głowy, mdłości, albo jakiś szczególny zapach. Odczuwasz cokolwiek z tych rzeczy?

-Czuję tylko tyle, że już ktoś wali potem- odpowiedziała, nie podnosząc wzroku.

-Hahaha, śmieszne. Bierz się do roboty i trochę sama się spoć

Nie było po niej widać żadnego zmęczenia fizycznego- jej ruchy ciągle były tak samo giętkie i szybkie. Jestem ciekawa czy w końcu wyczuje jeszcze dwie osoby. Bo dokładnie w tym momencie dwóch chłopaków z rownoległej posyła mi spojrzenie, a ja kiwam głową. Zobaczymy. Może mnie zaskoczy?

-Zbiórka!- dźwięk gwizdka denerwował mnie, ale nie tak bardzo jak szkolny dzwonek- Hej ty!- wskazał na świeżynkę- A ty się dobrze czujesz? Ściągaj te opakowania z łap. No już, szybciej! Nie będzie u mnie na lekcji balu przebierańców, to nie kółko teatralne- Magna się wzbraniała- Czy ja się niejasno wyraziłem? Ściągaj to z rąk!

Magna niepewnie zdjęła rękawice i zaczęła odwiązywać bandaże.

Ma najzwyczajniejsze dłonie. Już myślałam, że jej dar ją stale zmodyfikował, że nie ma możliwości kontrolowania daru i aktywacji go, kiedy chce. Ale dlaczego je zakrywała?

-Zagramy dzisiaj w koszykówkę, zapraszam Steve'a, Cole'a i Charlesa

Dwóch pierwszych to właśnie oni, ale Magna dalej się nie zorientowała. Jakim cudem?

Cole wziął mnie do swojej drużyny, a Magna trafiła do Charlesa, normalnego gościa. Wolałabym, żeby trafiła do któregoś z naszych, to byłoby bezpieczniejsze.

Drużyna Steve'a o dziwo dzisiaj z nami przegrała, więc to my jako pierwsi zagramy z drużyną Charlesa. Pierwszego kosza trafił sam Charles i to w pierwszych sekundach meczu, więc zaczął zbijać piątki reszcie drużyny, bo akcja była przy dobrej asyście. Ale Magna tego nie zrobiła, na szczęście chłopak to zignorował.

Biegnę do ich kosza i chcę podać Cole'owi ale on w tym samym momencie zderza się z Magną. Szybko się podnosi i... Łapie jej dłoń, żeby pomóc jej wstać. I zamiera.

Nagle rozlega się jego wrzask, odskakuje od Magny. Szybko do niego biegnę, Steve też zerwał się z ławki.

-Co ci się stało, stary?

-Kiedy złapałem jej rękę- bełkotał przez zaciśnięte zęby, kurczowo trzymając swoją dłoń- To tak jakby ktoś wbił ci pudełko gwoździ młotkiem w rękę, jakby ktoś mi ją zmiażdżył, wyrwał że stawu...- po jego ramieniu rozbiegła się rana, od nadgarstka, aż po łokieć. Jego dar to szybka regeneracja i ogromną tolerancja na ból- nic go nie bolało, nawet, jak spadło na niego biurko (lepiej nie drążyć tematu). Więc jakim cudem...

-Co ci się stało?- spytał trener, a Cole schował rękę pod koszulkę.

-Nadwyrężył sobie ramię. Wezmę go do pielęgniarki, przyłoży lodu czy coś- Steve uśmiechnął się głupio do nauczyciela, a on przytaknął.

Gdy odchodzili, spojrzałam na Magnę. Dalej siedziała na ziemi, tylko, że się jakby tak chwiała, z niewyraźną miną, jej wzrok był mętny, a ramiona zaciśnięte wokół brzucha. Wyglądała tak, jakby zaraz miała zemdleć.

-Z przebierańcem też coś nie tak?- spytał trener, pokazując ją palcem- Eh, te młode pokolenia są do niczego, psujecie się po byle czym. Zabierz ją z stąd, Karlsberg, nie potrzebuję, żeby fikła na mojej lekcji

-Dobrze, już ja stąd wynoszę- pomogłam jej wstać, tak, żeby nie dotykać jej dłoni- Teraz, wyśpiewasz nam wszystko, idziemy prosto do Opiekuna

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 30, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Abnormal- PoczątekWhere stories live. Discover now