5. Kto mówi prawdę, a kto kłamie?

6 1 0
                                    

Do pracy przybyłem punktualnie. Od razu zająłem się układaniem pytań dla Charlesa Clarka.

OFIARA – CHARLES CLARK

Co robił pan przed powrotem do domu?
Czy zamykał pan drzwi na klucz?
• Mieszka pan sam?
Kogo pan podejrzewa i dlaczego?
Nie widział pan wcześniej czegoś podejrzanego?

Czułem się już na przegranej pozycji, jednak lepiej dokończyć to, co planowałem od początku. Myślę, że dałem z siebie wystarczająco dużo, niezależnie od tego, jak to się skończy.

Szczerze mówiąc Clark wygląda dokładnie tak, jak go sobie wyobrażałem; blondyn z ogolonymi bokami i przydługimi włosami na środku głowy, opadającymi mu delikatnie na oczy. Miał męskie rysy twarzy, a przez oczy wydawał się groźny. Gdy wszedłem do pomieszczenia, był wyraźnie w innym świecie. Mówił o tym jego nieobecny wzrok. Jednak, kiedy odsunąłem krzesło, przy okazji hałasując, podskoczył zdezorientowany.

– Dzień dobry – powiedział zaskoczony moją obecnością.
– Dzień dobry. Domyślam się, że już pan wie kim jestem i dlaczego się pan tutaj znalazł. Przejdźmy więc do pytań. Co robił pan przed powrotem do domu?
– Byłem w pracy. Tego dnia dużo biegaliśmy, ponieważ usiłowaliśmy złapać złodzieja... Myślałem, że facet nigdy się nie zmęczy – sapnął – jednak w końcu się udało, a my padaliśmy ze zmęczenia. Myślę, że tego dnia poszło moje dzienne zapotrzebowanie energii. Dlatego też, po powrocie do domu po prostu położyłem się na sofie i odpłynąłem.
– Czy zamknął pan drzwi na klucz?
– Och – westchnął, pocierając czoło – szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Możliwe, że nie. Dawno nie byłem tak zmęczony, więc mogło mi to wypaść z głowy.
– Na przyszłość, lepiej niech pan sprawdza...
– W tamtym wypadku było to opłacalne, nikt by mnie nie uratował, gdyby były zamknięte.
– Prawda, ale równie dobrze mógł ktoś wejść do pana mieszkania i zrobić panu krzywdę. Lepiej niech się pan pilnuje. To było naumyślne spowodowanie pożaru. Ta osoba musiała wiedzieć, że jest pan w domu i prawdopodobnie chcieć pana śmierci.
– O zgrozo. Wolę nie myśleć w ten sposób. Cieszę się, że żyję i póki co trzymam się tylko tej jednej szczęśliwej wersji.
– Mieszka pan sam?
– Tak... Od niedawna.
– Od niedawna? – powtórzyłem.
– Tak, wcześniej mieszkała ze mną narzeczona, ale miała wypadek. Niestety śmiertelny.
– Przykro mi. Podejrzewa pan kogoś?
– Pewnie, że tak – prychnął – Michaela Stilinsky'ego.
– Tylko jego? Nie ma pan większej liczby wrogów?
– Nie, a przynajmniej nie wiadomo mi o nich.
– Przyjaciele?
– Nie ma mowy. Mam tylko jednego, z którym jestem blisko. Aaron Hale, ale on by mi tego nie zrobił.
– Skąd ta pewność?
– Jesteśmy jak bracia.

Zapisałem jednak nazwisko Aarona. Zamierzam go sprawdzić tak, jak polecił Michael.

– Nie widział pan wcześniej czegoś podejrzanego? Nikt się nie kręcił koło pana domu? – zamyślił się.
– Nie... Nie przypominam sobie – wyznał po chwili zastanowienia.
– Dobrze... – westchnąłem.

Tak jak przypuszczałem, nie dowiedziałem się w zasadzie niczego, czego bym już nie wiedział. Zasmucające... Liczyłem na inny obrót spraw. Wierzyłem, że będzie więcej osób do przesłuchania. Nie mam nawet podstaw, by móc zaprosić tutaj tego Aarona. Jeszcze nigdy nie czułem się tak beznadziejnie...

~*~

– Proszę pana – obróciłem się na fotelu w stronę śledczego – czy nie było żadnych kamer?
– Pan Clark nie miał zamontowanych kamer. Natomiast nagranie od sąsiadki zostało przejęte przez policję.
– Czy mógłbym zobaczyć?
– Tak, już panu wysyłam.

Tak jak powiedział, tak zrobił. Minutę później miałem plik na swoim komputerze. Zacząłem oglądać wideo w skupieniu. Starałem się ująć cały obraz wzrokiem, aby przypadkiem coś mi nie umknęło.

Westchnąłem z irytacji. Oglądałem to samo już piąty raz i wręcz czułem w kościach, że jest z nim coś nie tak. Tylko, że jeszcze nie wiedziałem co...

– Niech pan sobie da już spokój – powiedział śledczy, widząc moje zdenerwowanie.
– Wydaje mi się... Że coś mi umyka...

Mój wzrok powędrował na godzinę i rosnące sekundy. Wtedy zobaczyłem coś, co dało mi do myślenia. Lampa w pewnym momencie mignęła. Jednak można uznać to za zwykłe przesilenie. W sądzie mogłoby to być potraktowane za coś naturalnego. Ale naturalnym na pewno nie było, żeby godzina dwudziesta trzydzieści pięć zmieniła się z niczego, w dwudziestą pięćdziesiąt pięć. Po kilku sekundach od przeskoczenia czasu, zaczyna dymić się garaż. Ktoś wyciął tę część, która była kluczowa.

– Niech pan to zobaczy – cofnąłem film i wskazałem na godzinę – zostało wycięte dwadzieścia minut. Zaraz po przeskoczeniu pojawia się dym.
– O! Zadziwiające! Nie zauważyli tego na policji? Już sprawdzam to.

Pan Hayes zadzwonił do odpowiednich ludzi, poinformował o zaistniałej sytuacji i dowiedział się, iż nie zostało to zauważone podczas sprawdzania. Później musieliśmy czekać na informacje od tych samych ludzi, czy są w stanie odzyskać tę wyciętą część.

Niestety po długich minutach, okazało się to niemożliwe. Ta część po prostu przepadła. Co gorsza – Stilinsky miał większe problemy niż wcześniej. Przez słowa, które zostały wypowiedziane przez śledczego, zwątpiłem w swoją intuicję. Michael Stilinsky jest programistą, co oznacza, że byłby w stanie tego dokonać.

– Wie pan co to oznacza? – zwrócił się do mnie starszy mężczyzna – Musi pan to podpisać. Nie znajdzie już pan nic, żeby go uniewinnić. Bo wygląda no to, że on jest naprawdę winny – przesunął po moim biurku dokument, potwierdzający wniesienie oskarżenia do sądu na Michaela Stilinsky'ego.



Rozprawa dokonała się kilka dni później. Wyrok został ogłoszony – dwa lata więzienia za naumyślne spowodowanie pożaru, dokonanie uszczerbku na zdrowiu oraz manipulowanie w dowodach. Nie mogłem poprowadzić tej rozprawy sądowej. Nie byłem w stanie... Poprosiłem moją koleżankę, Marcelinę, żeby zajęła się tym. Nie byłbym w stanie spojrzeć w oczy Stilinsky'emu.

Nawet teraz, dwa dni po rozprawie, trzęsą mi się ręce na myśl o tym.

Toksyczna Trucizna ✓ZAKOŃCZONE✓Where stories live. Discover now