Rozdział 14

572 61 9
                                    

Cassie przyglądała mi się tak przez jakiś czas i nie mówiła nic dopóki ja czegoś nie powiedziałem.  Siedziałem na przeciwko niej i ciężko było  wytrzymać te jej spojrzenie. Ona nie mrugała i bez przerwy mi się przyglądała tymi czarnymi oczami. Ale po pewnym czasie po prostu nie wytrzymałem i wstałem. Ruszyłem do drzwi wejściowych i wyszedłem, trzaskając drzwiami. 

Stałem po prostu przez jakiś czas, obserwując jak różne auta przejeżdżają jak najszybciej tylko po to by nie być blisko tego strasznego domu, ludzie przechodzili szybciej, a matki odciągały dzieci jak najdalej, żeby się do niego nie zbliżali. Ciekawe co musiało się tam dziać, że wszyscy tak się boją być blisko niego. Ludzie spoglądali na mnie dziwnie gdy przechodzili. W końcu chyba jestem jedyną osobą, która weszła do tego domu. 

Już miałem wracać do środka, gdy przed bramą stanęła jakaś staruszka, przyglądała mi się przez chwilę, aż w końcu pokazała mi żebym do niej podszedł. Ruszyłem nie pewnie w jej stronę i gdy byłem już wystarczająco blisko,  podeszła do mnie i powiedziała mi na ucho :

-Jeśli tam wejdziesz, znginiesz! - powiedziała i szybko ruszyła w swoją stronę. Ja lekko zdezorientowany ruszyłem powoli w stronę domu, nie zważając na słowa starszej pani. W końcu to jest Cassie, jej zawsze przechodzi po chwili. Pewnie teraz tylko czeka, aż wejdę do domu.

 W sumie mógłbym  teraz uciec po prostu, nie miałbym tego ciężaru, którym czasami jest Cassie przez swoje zachowanie. Nie powinienem tak myśle, ale cholera, to prawda. Gdyby nie ona to pewnie poszedłbym do rodziny, przyjaciół, a nie siedział w jakimś starym domu, na który ludzie boją się nawet spojrzeć! 

Może powinienem uciec, ale ona może sobie sama nie poradzić. Teraz widzę, że ona raczej nie powinna uciekać z psychiatryka.  Cassie może zabić kogo chce, nic jej nie powstrzyma. To jak zabiła Doktora Bella to wystarczający dowód, że nie panuje nad sobą. 

Zacisnąłem dłonie w pięści i ruszyłem w stronę domu, do Cassie. Nie umiem zostawić jej samej, coś mnie do niej ciągnie, nie umiem się jej oprzeć.  Otworzyłem delikatnie drzwi i ujrzałem Cassie siedzącą na schodach, skulona, oplatająca swoimi rękami kolana. Podszedłem do niej, ale ona nawet na mnie nie spojrzała. 

-Cassie wszystko w porządku? - zapytałem. Ona podniosła do góry i spojrzała na mnie tymi swoimi czarnymi oczami i się uśmiechnęła. 

~

 Zostały juz tylko dwa rozdziały do końca, tak tylko mówię :) 

Asylum ~ M.CTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang