Rozdział 11

826 66 5
                                    

Doszliśmy do centrum miasta, a na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech, który dawno tam nie  gościł,  Cassie zaczęła kręcić się wokół własnej osi, z rozłożonymi rękami, i z takim samym uśmiechem jak ja. Ludzie dziewnie na nas spoglądali, w końcu wyglądaliśmy jak bezdomni, co w sumie teraz było prawdą, i zachowywaliśmy się na prawdę psychicznie. Ale czego można się spodziewać po uciekinierach z psychiatryka? 

Z Cassie ruszyliśmy do najbliższego nocnego baru, gdzie mogliśmy się czegokolwiek napić, albo zjeść. Choć nie mieliśmy pieniędzy, ale nie chciałem się kłócić. Weszliśmy do obskurnego baru, gdzie nikogo nie było poza  kelnerką która  siedziała i pisała coś na telefonie za ladą. Cassie podeszła do niej, powiedziała coś szeptem do niej, a dziewczyna jak poparzona poszła do kuchni. Spojrzałem pytająco na dziewczynę, ale nic nie odpowiedziała. Po chwili przyszła kelnerka z tacką pełną jedzenia i postawiła ją na stoliku przy oknie.

-Smacznego - powiedziała bez jakiego znaku życia w głosie. Usiadłem nie pewnie przy stoliku, czekając na jakieś wyjaśnienia od Cassie, ale ona po prostu usiadła na przeciwko mnie  i zaczęła jeść.

-Jak Ty to zrobiłaś? - zapytałem szeptem. - Nie mamy pieniędzy żeby za to zapłacić!

-Oto się, Michaelu nie mart, a teraz jedz - powiedziała i znowu zaczęła jeść. Ja nie pewnie wziąłem kanapkę do ręki i lekko ugryzłem.Dawno nie miałem niczego w ustach co by miało smak. Teraz to byłem wdzięczny mojej koleżance, która była wpatrzona w telewizor, który wisiał za mną. 

Odwróciłem się w stronę urządzenia, akurat zaczęły lecieć wiadomości. Mężczyzna w telewizorze zaczął coś mówić, aż w końcu pokazali na cały ekran zdjęcia. Zdjęcia moje i Cassie. Zrobiło mi się nie dobrze, a już nie chcą wspomnieć o Cassie, która aż zrobiła się czerwona. Zacisnęła ręcę w piąstki i gwałtownie wstała. Przewróciła stolik, wraz z całym jedzeniem, które wylądowało na brudej podłodze. Wzięła krzesło i rzuciła nim w telewizor, który spadł, tak jak jedzenie - na podłogę.

-Nienawidzę ich! - krzyknęła Cassie poczym zaczęła przewracać wszystkie stoliki i krzesła. Ja nawet nie chcą reagować, po prostu siedziałem i wpatrywałem się, gdy po jakimś czasie dziewczyna się uspokoiła, zaczęła szybko oddychać, a jej kolor twarzy powoli wracał do normalności. Usiadła na ziemi ze spokojem i dopiero wtedy podszedłem do niej.

-Już okey? - zapytałem, a dziewczyna pokiwała głową i wyciągnęła swoją chudą dłoń w moją stronę, a ja złapałem ją i pociągnąłem do góry. - Musimy się gdzieś schować.

Wziąłem ją na ręcę i wyszliśmy z baru. Ruszyłem spokojnie przed siebie, szukając jakiejś uliczki gdzie moglibyśmy się  gdzieś schować.Po długiej przechadce znalazłem taką gdzie była w miarę czysta ławka. Usiadłem na niej wraz z Cassie, która zasnęła. Położyłem jej głowę na moich kolanach i w tym samym momencie kropla wody spadła na jej czoło i zaczął padać deszcz. Chyba gorzej być nie mogło.

xxxxxx

dobra, obiecuję, że rozdziały będą dodawane co sobotę, albo niedziele. Zależy to wszystko od szkoły. Nie mam teraz zbytnio czasu, ale postram się dodawać regularnie. Czekam na wasze komentarze itd. Do następnego

Asylum ~ M.CWhere stories live. Discover now