3 S z t u k i w y z w o l o n e

35 2 7
                                    


Może trochę w skrócie o dziwacznym kierunku Szayela. Trzeba na nim ukończyć wszystkie zajęcia wymagane do ukończenia studiów kierunku wiodącego,dodatkowo uczęszczać na zajęcia na innych wydziałach ścisłych,przyrodniczych bądź społecznych, a także odbywać jedne zajęcia w semestrze w legendarnej Białej Willi należącej do kolegium Artes Liberales.

A cóż to takiego? –spytacie. Otóż wspomniane kolegium prowadzi studia tajemne, podczas których uczęszczasz na niesamowicie losowe zajęcia kulturowo-humanistyczne, wgłębiasz się w detale życia słynnych artystów i uczysz się zapomnianych języków. Właściwie to nie robisz nic i kończysz z dyplomem, który przydaje się tylko do podjęcia dalszych studiów na Artes Liberales.

Kwatera tegoż kolegium znajduje się w przepięknej Białej Willi ulokowanej tuż obok Biblioteki Uniwersyteckiej na Powiślu. Do uszu Szayela doszły już plotki na temat tego tajemniczego miejsca. Jako że rok akademicki rozpoczął się w czwartek, musiał poczekać kilka dni aż do poniedziałku, kiedy to odbywały się zajęcia o majestatycznym tytule „Śniadania i kolacje Mickiewicza – co jedli Polscy romantycy i jaki wpływ na działalność muzyków barokowych miało trzęsienie ziemi w Lizbonie w 1755 roku".

Droga nie była długa. W porównaniu z Nowym Jorkiem, Warszawa jest jak jedna dzielnia. Szayel przejechał tramwajem przez Centrum i wysiadł na Moście Poniatowskiego, z którego rozpościerał się cudowny widok na tą gorszą część miasta. Grantz zasłonił usta chusteczką, starając się powstrzymać odruch wymiotny na widok Pragi i Basenu Narodowego wybijającego się na pierwszy plan. Zszedł urokliwymi, lecz zapuszczonymi schodami i dotarł na przystanek autobusowy, gdzie transport publiczny zabrał go aż przed samą Białą Willę, gdyż mieli nawet własny przystanek na żądanie. Różowowłosy musiał przyznać, że budynek zrobił na nim wrażenie. Połączenie klasycznego stylu architektonicznego z nowoczesnym minimalnym wnętrzem było bardzo wysmakowane, zupełnie inna jakość niż ten przedwojenny gmach Wydziału Chemii. Szayel zwrócił uwagę na to,jak różni i awangardowi byli studenci przebywający tutaj. Z łatwością dało się odróżnić tych rodzimych od gościnnie przebywających studentów międzyobszarowych. Wśród nich byli nie tylko ścisłowcy i przyrodnicy, o nie. Szayel już dobrze wiedział,kogo może tu spotkać. Na Uniwersytecie Warszawskim były jeszcze jedne studia międzyobszarowe – humanistyczne, w skrócie MISH. Oni również mieli obowiązek raz w tygodniu odwiedzać Białą Willę.Różnili się jednak znacznie od ścisłowców. Byli prawdziwą bucerią tej uczelni. Jednego z nich Grantz szybko zidentyfikował –chyba tylko stali bywalce Wydziału Prawa i Administracji popylali po uczelni w garniturze i z aktówką pod pachą.

Zajęcia okazały się niesamowitą męczarnią, ale nigdy nie żałował tego, że tu przybył. Nie z powodu śmiercionośnych zajęć, czy rozczarowania z powodu przymusu powrotu na o wiele brzydszy wydział. Przyczyną była osoba, którą zobaczył wychodząc z Białej Willi przez przeszklony korytarz – koszula w awangardowe wzory, sztruksowe spodnie podwinięte do połowy łydki, potężne białe adidasy i kolorowe koraliki we włosach. Z pewnością by ominął tego cudaka jak wielu mu podobnych, gdyby nie to, że ujrzał jego twarz. Ta bladość skóry, to zielone spojrzenie spod kruczoczarnych brwi, ten nieprzenikniony wyraz twarzy ukrytej pod ciemną grzywką.


— Ulqu... iorra... —różowowłosy sapnął opierając się ciężko o ścianę. Schiffer oderwał spojrzenie wbite dotychczas w wyświetlacz Nokii 2000 i spojrzał na przyjaciela. Trwali tak w milczeniu, rozumiejąc się bez słów.

 Trwali tak w milczeniu, rozumiejąc się bez słów

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Życie w ErasmusieWhere stories live. Discover now