Rozdział 2

24 1 0
                                    

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, umyłam zęby i upięłam wysoko włosy. Gdy wyszłam przed dom zauważyłam ,że mój przyjaciel opierał się już o swoje auto i na mnie czekał.
-Długo czekałeś? -zapytałam i skierowałam się do drzwi pasażera.
-Właśnie przyjechałem. -otworzył moje drzwi i poczekał aż wsiądę, gdy już się wygodnie ułożyłam zamknął drzwi i obszedł samochód. Przyjaźnimy się już pare dobrych lat a ja nadal nie wiem czy jest takim gentelmanem, że otwiera mi drzwi czy po prostu martwi się, że będę trzaskać nimi tak mocno aż kiedyś w końcu odpadną.
Josh usiadł na miejscu kierowcy, ciesze się, że zagrzał auto prawdopodobnie gdyby było w nim zimno kazałabym mu je zagrzać a sama poczekałabym w ciepłym domku. Zapiął pasy i odpalił auto a następnie zamiast ruszyć spojrzał na mnie.
-Co?
-Zapnij pasy.-Odpowiedział urażony ,że zapomniałam o tak ważnej rzeczy.
Moje bezpieczeństwo stawia sobie na pierwszym miejscu, jestem dla niego jak młodsza siostra której nigdy nie miał. Biedaczek nie miał o kogo dbać a teraz ma mnie i dba o mnie wręcz przesadnie.

***

Na zakupach było gorzej niż sobie wyobrażałam, takiego samego wazonu jak ten potłuczony nie mogliśmy znaleźć tak długo, że aż musieliśmy pojechać do stanu obok. Niestety Josha mama była kolekcjonerką wazonów a ostatnią rzeczą jaką chciał zrobić Josh to sprawić jej przykrość, musieliśmy więc zrobić mnóstwo kilometrów nim Josh znowu zaczął być zadowolony. I w sumie tylko to robiliśmy przez pół  dnia, szukaliśmy idealnego wazonu! Ten wazon to był niestety nasz jedyny zakup jakiego dokonaliśmy. Teraz już wiem na przyszłość, że nigdy więcej nie kupię wazonu, po dzisiejszym dniu starczy mi na całe życie.
O piątej Josh odwiózł mnie do domu i umówiliśmy się na ósmą. Miałam więc wystarczająco czasu żeby się wyszykować. Stres dopadł mnie dopiero kiedy spojrzałam na zegarek. Było w pół do ósmej a ja jedyne co zrobiłam to umyłam się. Co ja robiłam przez tyle czasu? Cholera, jak się nie pospieszę to albo nie wyrobię się na imprezę albo wyrobie się wyglądając jak Zach wracający z imprezy. Zawsze brudny i zawsze śmierdzi od niego na co najmniej kilometr. Nałożyłam delikatny makijaż, który od razu wybawił mnie z opresji, uczesałam ładnie włosy i stanęłam w bieliźnie przed szafą.
Nie chcąc się dłużej denerwować, że znowu nie mam się w co ubrać zarzuciłam na siebie jakieś pierwsze lepsze, wyglądające przyzwoicie jeansy i biały top.
Zach i Josh czekali już na mnie stojąc przy aucie.
-Wyglądasz jakbyś szła wieczorem po podpaski i oczekiwała, że nikt znajomy Cię nie zobaczy.- skomentował mój wygląd przyjaciel.
-Bardzo kreatywny tekst Jo. Przeczytałeś to na jakimś forum dla samotnych mężczyzn, próbujących poderwać laskę?-powiedziałam zabarwiając mój głos ironią.
-Ech. Możemy już jechać ?- Zapytał zażenowany naszą rozmową Zach.
Kiwnęłam głową twierdząco i stanęłam przy drzwiach pasażera czekając aż Josh mi je otworzy.

***

Wielki stary wieżowiec. Może rzeczywiście dobrze, że jakoś szczególnie się nie wystroiłam.
-Chyba pomyliliśmy adresy- rzuciłam z nadzieją w głosie.
-Jestem pewien, że to tu Cassie.- odezwał się mój brat.
-Wchodzimy do środka, zobaczysz fajnie będzie.- zawtórował mu Josh
Po minie chłopaków stwierdziłam, że rzeczywiście nie może być aż tak źle jak przypuszczam. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam powoli iść w kierunku starego budynku. On naprawdę wygląda jakby miał się zaraz zawalić. Co ja robię z własnym życiem?
W środku o dziwo grała głośna muzyka i było dużo ludzi, czego nie można było dostrzec z zewnątrz. Hm.. w sumie dobra kryjówka przed policją.
Rozglądając się po ludziach próbowałam znaleźć w tłumie choć trochę znajomą twarz, oczywiście moje poszukiwania zdały się na nic. Zagadać mogę jedynie do grupki ludzi stojącej przy wejściu, widocznie znudzonych imprezą. Chociaż to chyba będzie zła decyzja. Zrezygnowałam równie szybko co o tym pomyślałam. Po co niepotrzebnie wystawiać się na pośmiewisko?
-Hej skarbie... chcesz się czegoś napić?- zaskoczył mnie jakiś nastolatek ciągnący mocno w dół moje ramie, kiwał się tak mocno, że to aż dziwne, że stał o własnych siłach.
-No no... zapowiada się bardzo ciekawa noc.

W cieniu prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz