Rozdział 3.

5.6K 458 23
                                    

*Crystal’s POV*

Opieraliśmy się o ścianę obok wylotu jednej z wąskich uliczek, w której aktualnie był nasz cel. Chudy mężczyzna koło trzydziestego roku życia nie zdawał sobie sprawy z tego, że szliśmy za nim od jakiegoś czasu i dokładnie słyszeliśmy to, o czym rozmawiał z napakowanymi facetami. Nie widzieliśmy ich, nie mogliśmy zaryzykować i wychylić się zza ściany.

- Szef jest zadowolony z tego, jak wykonaliście swoją robotę – powiedział jeden z nich. Po zaułku rozległ się obrzydliwy rechot dwóch osób.

- Zawsze jest zadowolony – niski, ochrypły głos był wręcz przesiąknięty egoizmem.

- Zawsze – pokręciłam zrezygnowana głową i nie wiem, czy to dlatego, że te dwa głosy brzmiały praktycznie identycznie, czy dlatego, że ten drugi facet brzmiał na głupszego i niemającego swojego zdania.

- To część waszej zapłaty.

Nie wytrzymałam i minimalnie się wychyliłam, chcąc zobaczyć, co się tam dzieje. Jaka robota? Kto i ile zapłacił im za tą robotę? Miałam ochotę uderzyć pięścią w mur za moimi plecami, gdy zobaczyłam jedynie niewyraźne sylwetki stojące w cieniu, nic poza tym.

- Co ty kurwa robisz? – syknął mi do ucha Michael, pociągając do tyłu. – Zobaczą cię.

Wyrwałam ramię z jego uścisku i ponownie zaczęłam się przysłuchiwać rozmowie.

- Reszta pojawi się po ostatnim zleceniu – dodał pierwszy głos.

Usłyszałam zadowolone mruknięcia, a potem odgłos kroków. Spuściłam głowę w dół, zgiętą w kolanie nogę opierałam o ścianę, a nasz cel wyszedł z uliczki. Nie odwrócił się w naszą stronę, nie zorientował się, że stoimy dwa metry od niego. Idiota, kompletny idiota. Wlepiłam wzrok w jego plecy i głowę nakrytą kapturem, a po chwili Michael popchnął mnie lekko. Oderwaliśmy się od ściany i szybko ruszyliśmy za nim, nie zbliżając się zbytnio, żeby nas nie zobaczył. Kierował się w stronę ruchliwej ulicy; tam, gdzie byliśmy my, nie było żadnych samochodów i mało kto chodził tam po zmroku. No cóż, ja i Mike normalni nie byliśmy. Ale to tylko pokazywało, jak tępy był ten gość – nie zauważył nas na pustej ulicy. Zdecydowanie się przeliczył, myśląc, że nikogo tam nie ma.

Trzymaliśmy się w odpowiedniej odległości, mieszając się w tłumie, jednak nie tracąc go z oczu. Bez słowa szliśmy za nim; gdy byliśmy obok jakiejś mocno oświetlonej restauracji, koleś już miał skręcać w ledwo widoczną uliczkę, jednak się odwrócił. Jak na złość, moja twarz była idealnie widoczna w świetle padającym z wnętrza. Szybko zniknął za rogiem, a Mike przeklął cicho pod nosem. Rzuciliśmy się biegiem za nim, a moje przypuszczenia się potwierdziły, gdy wbiegliśmy w ciasną uliczkę: idiota mnie rozpoznał i teraz oddalał się od nas coraz bardziej. Gdy dobiegliśmy do połowy niezbyt długiej uliczki, zatrzymałam się i sięgnęłam po krótki nóż w moim bucie, czekający, aż w końcu będę miała okazję go użyć.

- Mike! – ostrzegłam przyjaciela, przymierzając się do rzutu. Clifford posłusznie się odsunął, a ja zamachnęłam się i rzuciłam. Ostrze przeleciało milimetry od ramienia uciekającego i uderzyło w samochód stojący na poboczu.

- Wyszłaś z wprawy – zakpił Michael, a ja tylko warknęłam i skręciłam za mężczyzną, jednak los nie był dzisiaj po mojej stronie; z impetem wpadłam na kogoś, odbiłam się od niego i upadłam na chodnik z głośnym jękiem.

 Michael wyminął mnie zręcznie i biegł jeszcze kawałek, jednak koleś uciekł.

Spojrzałam ze złością w górę i zignorowałam wyciągniętą w moją stronę rękę. Otrzepałam się i zmrużonymi oczami zmierzyłam postać przede mną. Głowę wyższy, szerokie ramiona, czarna bluza i ten ironiczny uśmieszek.

crystal fire // ashton irwin ✓Where stories live. Discover now