Rozdział 10: Świat przeciwko człowiekowi

4 1 0
                                    


– Chciałabyś nam coś powiedzieć, kochana – zaczął pierwszy Pan Śmierć, tym swoim miłym głosikiem, który w tamtym momencie dałabym sobie obie ręce uciąć, był wymuszony.

– A o co chodzi? Bo jeśli o dzisiejsze zajęcia, to absolutnie nic. – Stałam z założonymi rękoma, niczym obrażone dziecko i mało brakowało, żebym zaczęła tupać nogą ze zdenerwowania. To wszystko było śmieszne.

– Rozmawiałem z Hesjanem – wtrącił się Stein stojący tuż obok dyrektora.

– Panu też opowiadał te bajki? – Nie czekałam na kontynuacje, aby po raz wtóry usłyszeć to samo.

– Nie nazwałbym tego tak.

– Chce pan powiedzieć, że możliwe jest zmuszenie Broni do posłuszeństwa? Przecież czego innego uczymy się na zajęciach. – Nie byłam w stanie się uspokoić i od razu mówiłam, co myślałam.

– Był pewien uczeń, który to osiągnął. Jego rodzina twierdziła, że to dziedziczne, jednak on uważał, że każdy może się tego nauczyć. Na pewno nic o tym nie wiesz.

– Na pewno, nigdy nic o tym nie słyszałam – odparłam sztywno, jak na przesłuchaniu, nawet bez mrugnięcia okiem.

– To ciekawe, bo rzadko trafia się osoba, która przed przyjściem do tej placówki umie walczyć, a tym bardziej gdy jest prawie na równi z jednym z lepszych uczniów.

– Chce pan przez to coś powiedzieć? – dopytywałam. Nie lubiłam, jak ktoś się ze mną bawił w gry słowne.

– Absolutnie nic, tylko chciałbym porozmawiać jeszcze z Alenem. – Chyba myślał, że mnie sprowokuje w jakikolwiek sposób, ale to nie miało sensu.

– Nikt panu nie broni. Mogę już wrócić do domu? – Wskazałam ręką na drzwi wyjściowe – Jestem zmęczona.

– Oczywiście Ereluś, nie będziemy cię dłużej zatrzymywać – ponowienie odezwał się dyrektor, który chyba tylko robił za obstawę okularnika przez cały ten czas.

Zgarnęłam swoją torbę z podłogi i nie omieszkałam trzasnąć drzwiami z niezadowolenia. Spuściłam głowę i z nietęgą miną szłam do domu. Nie miałam ochoty spotykać nikogo po drodze. Po prostu chciałam odpocząć. Oczywiście świat był przeciwko mnie i zaraz na mojej drodze znalazł się chłopak. Złapał mnie za ramiona, nie pozwalając się go wyminąć. Podniosłam głowę i zobaczyłam Alena.

– O co chodziło? – zaczął bez ogródek, wyglądał na zmartwionego.

– No, jak zwykle o głupoty, które wygaduje Hesjan, a o co innego mogło chodzić?

– Ty chyba sobie żartujesz? – Jego zdziwienie było nie do opisania. – Przecież to bujdy na kiju.

– Też tak myślałam, ale co innego się dowiedziałam. – Ominęłam go, nie miałam ochoty na dalszą rozmowę, a jego dłonie samoistnie osunęły się z moich ramion, kiedy przyswajał szokujące wieści.

– Hej, poczekaj. – Ruszył od razu za mną – Co jeszcze się wydarzyło?

– Dlaczego zakładasz, że jeszcze coś się stało? – próbowałam go zbić z tropu.

– Bo byłaś tam za długo i jakby to było wszystko, byś nie uciekała.

– Nie uciekam, jestem zmęczona i chcę wrócić do domu. – Wzruszyłam ramionami i westchnęłam, chcąc okazać moją niemoc.

– Erela, przecież dobrze wiesz, że wszystko zrobiliśmy prawidłowo. Jestem pewny, że to był rezonans.

– Stein twierdzi co innego – fuknęłam po nosem.

– A co takiego? – nie dawał za wygraną.

– Jutro sam się przekonasz, bo chce z tobą porozmawiać.

– Zaczniesz normalnie rozmawiać czy nie? – nie opuszczała go nadzieja, a ja naprawę miałam dosyć jakiekolwiek towarzystwa. – Cały dzień zachowujesz się jakoś dziwnie.

– Nie, nie zacznę, bo nie mam ochoty i wyobraź sobie, że wszyscy mają do mnie ostatnio jakieś niestworzone pretensje, więc mam prawo zachowywać się jak chce. Daj mi już spokój. – prawie warknęłam na niebieskowłosego. Miał pecha, że to właśnie on się napatoczył na moją drogę i jeszcze się nie poddawał.

– Więc będę szedł za tobą, dopóki nie najdzie cię ochota. Erela rozmowa ci pomoże, nie możesz na wszystkich łypać wściekle, jakby cały świat był przeciwko tobie – tłumaczył spokojnie, jakby miał wprawę w takiego typu rozmowach.

– Szkoda, że właśnie mam takie wrażenie – bąknęłam pod nosem.

Niezbyt długo zajęło nam dotarcie do starej kamienicy, z której odpadał tynk i w niektórych miejscach było widać gołe cegły. Stanęłam przed drewnianymi, spróchniałymi drzwiami z założonymi rękami.

– Nie możesz sobie darować co? – dopytałam, posiadając nadzieję, że odpuści.

– Nie. Mieszkasz tutaj? – Wskazał na budynek kiwnięciem głowy.

– Tak.

– Więc chodźmy – zarządził, jakby jego zdanie się liczyło, czy go wpuszczę do domu.

– Wiesz co to znaczny odpocząć? To znaczy spędzić czas samemu, leżąc na łóżku – wytłumaczyłam, jakby przez przypadek ta regułka omijała go przez całe życie.

– A, wiesz co to znaczy, że będę szedł za tobą, aż najdzie cię ochota? – odbił piłeczkę, kolejnym pytaniem.

Zrezygnowana szarpnęłam za klamkę, jak zwykle zamek się zablokował. Spróbowałam ponownie i drzwi gwałtownie otworzyły się, wpuszczając nas do ciemnej klatki schodowej wykonanej z kamienia i betonu. Weszliśmy na piętro gdzie za grubymi, również wykonanymi z drewna drzwiami, pomalowanymi na różowo znajdowało się moje mieszkanie. Zaparzyłam nam herbaty i usiedliśmy w pokoju, który jednocześnie był kuchnią i salonem. Stara kanapa skrzypnęła, kiedy na niej usiedliśmy.

– Więc o co chodzi? – zachęcił cicho, gdy upiliśmy nieco wrzątku, przekonując się, że aktualnie nadawał się jedynie do poparzenia przełyku i języka.

– Stein nie powiedział tego wprost, ale uważa mnie za jakiegoś szpiega Zawodówki Demonów.

– Że co proszę? – Brodacz prawie wylał swoją herbatę przez gwałtowny ruch, który wykonał aby przyjrzeć się uważniej mojej twarzy.

– Uważają mnie za szpiega. Mówili, że był kiedyś uczeń, który umiał zrobić to, o czym mówił Hesjan. – Złapałam za jego szklankę i postawiłam ją na niski stolik do kawy, aby chłopak zaraz się nie oblał.

– Poczekaj chwilkę, czyli na to by wychodziło, że właśnie tę uczeń założył tą drugą szkołę?

– Jak dla mnie to jedyne logiczne powiązanie tych faktów – wymamrotałam, jednocześnie nie poddając się z piciem wrzątku. Wolałam się już chyba poparzyć niż dalej kontynuować tę rozmowę.

– Odstaw to, jak ci język spuchnie, to nie porozmawiamy. – Jakby przewidział mój niecny plan, położył dłoń na moim ramieniu i wskazał skinięciem głowy stolik przede mną.

Zawód kolekcjoner dusz ||KrótkieWhere stories live. Discover now