Rozdział 4: Zabandażowana

3 1 0
                                    


– Muszę przyznać, że to było coś – zaczęła rozmowę dziewczyna o długich różowych włosach zaplecionych w długie warkocze – A tak właściwie jestem Masti, a ty?

– Em dzięki, jestem Erela. Sama się nie spodziewałam, że dam radę.

– Chyba sobie żartujesz, od razu widać, że coś trenowałaś.

– A tak, tak, ale nigdy nie walczyłam na serio, a Hesjan ewidentnie wyglądał, jakby chciał połamać mi co najmniej wszystkie kości.

– Ech, nie przejmuj się tym typem, on tak już ma podczas treningów, traktuje je aż zbyt poważnie. Mimo to przekonasz się, że wcale nie jest taki zły. Zresztą jak go Pan Śmierć opieprzy, to się uspokoi na jakiś czas. – machnęła ręką, jakby odtrącając negatywne emocje.

– Hm, słyszałam nieco inne plotki.

– To niedługo sama się przekonasz. – Szturchnęła mnie łokciem – Spotkajmy się niedługo, pouczymy się razem, zobaczysz że nasz elegancik jest bardzo pomocny.

– Em, no dobra właściwie na razie nie jestem pewna nawet czego mam się uczyć, ale pewnie za jakiś tydzień czy dwa to się zmieni. A tak odnośnie do tych plotek, ile zajmuje znalezienie partnera?

– To zależy, w końcu nie każdy władający umie dopasować powiedzmy to tak, kształt duszy do każdej broni, więc czasami bywa ciężko. W szczególności, kiedy ma się nieugięty charakter.

– Yhym, rozumiem – przytaknęłam, wiedząc że będę miała problem.

– Ale nie martw się, dopiero co przyszłaś, a pan Stein jest jednym z lepszych nauczycieli, pewnie niedługo będzie nas dobierać w pary.

– A właśnie, od dawna tu jesteś?

– Jakiś rok, ale no niestety walka wręcz nie jest moją dobrą stroną, więc dopóki nie znajdę Władającego to sobie posiedzę na tym poziomie – żachnęła się, a jej cyjanowe oczy zaszły mgłą, jakby udała się do świata marzeń i zapewne jakiegoś idealnego, przystojnego władającego.

– O, ktoś się rozmarzył, może o jakimś Death the Kidzie? Słyszałam ploteczki, że słabo idzie mu z nauką.

– Co? Przestań, on ma już dwie bronie, Patty i Liz. – Zarumieniła się, jednak myśląc o czymś takim.

– Wiem, wiem. Przecież ich nie zostawi, ale chciałam nawiązać do tego, czy naprawdę można nadal na korytarzach spotkać jednak tak znanych uczniów.

– Tak, czasami się zdarza, co prawda raczej polują na dusze morderców i innych splugawionych. Dobra to tutaj – przerwała, kiedy stanęłyśmy przed białymi drzwiami pielęgniarki.

Masti zapukała i nim usłyszałyśmy odpowiedź, weszłyśmy do sali, przypominającej nieco szpital. W rogu wiedziałam nawet leżącego chłopaka pod kroplówką i wolałam nie dopytywać się, czy czasem w takim stanie nie wrócił z jakiegoś treningu.

Zaraz przy nas pojawiła się kobieta ubrana w kitel o ciemnej karnacji i związanych dredach. Zobaczywszy jej całą obandażowaną twarz, zaczęłam się zastanawiać czy nawet ona brała udział w misjach.

– Dzień dobry – powiedziałyśmy chórem.

– Przyprowadziłam nową, bo jak zwykle Hesjan nie mógł się powstrzymać – wytłumaczyła dziewczyna.

– Ech, co ja z nim mam, ale ty nie wyglądasz, aż tak źle, jak kolega przed tobą. – Spojrzała na mnie od góry do dołu.

– A tak, co z Marcusem? Chyba tym razem nie miał żadnego złamania – zaczęła mówić coraz szybciej, przypominając sobie o kolęgę.

– Spokojnie Masti, zwolnij bo zaraz przestanę cię rozumieć. Niestety twój kolega ma pecha, powinnam chyba zrobić jakieś badania kości i szpiku, bo to aż dziwne, że zawsze ma złamanie.

– To prawda, nawet ja mu przez przypadek zwichnęłam nadgarstek, a do silnych nie należę.

– Ej ja wszystko słyszę, ziomie! – krzyknął za jednego z parawanów, siedząc z ręką w gipsie na łóżku – Mimo że taka mała jesteś to, jak się wykurzysz, to jakby demon cię opętał.

Masti pokierowała się w jego stronę, a ja niepewnie pomachałam do chłopaka na powitanie, kiedy pielęgniarka kazała mi usiąść za kolejną kotarą, aby mogła w spokoju obejrzeć moje skromne obrażenia.

Zawód kolekcjoner dusz ||KrótkieWhere stories live. Discover now