48. Widoki na przyszłość

8.8K 459 154
                                    


— Nie mogę uwierzyć, że mnie tak wrobiłaś — Lisa pokręciła głową, kiedy razem przemierzałyśmy dziedziniec, by udać się na nasze wspólne zajęcia.

— Ale było warto, tak? — spojrzałam na nią wyczekująco.

Byłam cholernie ciekawa, jak potoczył się jej wieczór z Christiansenem i czy jest szansa, że coś w przyszłości wyjdzie z tej relacji. Naprawdę miałam taką nadzieję, bo obojgu życzyłam szczęścia, a gdyby odnaleźli je wspólnie to byłoby wręcz cudownie.

Lisa spuściła głowę, a jej kasztanowe loki opadły, zasłaniając zarumienione policzki.

— Było bardzo fajnie — przyznała. — Scott był bardzo miły.

— Musisz mi wszystko opowiedzieć — chwyciłam ją pod rękę, zmuszając tym samym, aby na mnie spojrzała.

— Dobrze — westchnęła nadal zakłopotana, ale zdając sobie jednoczenie sprawę z mojej determinacji. — Poszliśmy do baru i chciałam mu od razu oddać pieniądze za mój bilet, ale się nie zgodził — zaczęła swoją relację. — Usiedliśmy przy stoliku i Scott kupił nam napoje, a później słuchaliśmy wspólnie muzyki — kontynuowała przyjaciółka. — Była naprawdę świetna, a w przerwie zaczęliśmy rozmawiać o zespołach, których słuchamy — wzruszyła lekko ramionami.

— Brzmi spoko, jak na pierwszą randkę — skomentowałam.

— To nie była randka! — oburzyła się Lisa, swoim wybuchem przywołując w naszą stronę kilka ciekawskich spojrzeń.

Popatrzyłam na nią wymownie.

— W każdym razie — podjęła dalej temat. — Później rozmawialiśmy o szkole i naszych zainteresowaniach. Wspomniałam mu o kółku teatralnym i stwierdził, że sam chciał się zapisać, ale koliduje ono z treningami drużyny — powiedziała. — Posiedzieliśmy tak jeszcze jakieś dwie godziny, a później odprowadził mnie do samochodu i dał mi swój numer, żebym mogła mu dać znać, kiedy dotrę bezpiecznie do domu...

— Aww — wyrwało mi się.

Wyobraziłam sobie tego wielkiego Scotta Christiansena nerwowo przestępującego z nogi na nogę i próbującego znaleźć sposób, by jakoś zbliżyć się do Lisy. Musiałam mu przyznać, że ten pomysł z wymianą numerów, był bardzo dobry. Dużo mniej nachalny, niż gdyby wprost zapytał o numer mojej przyjaciółki, a jednocześnie okazał w ten sposób troskę.

Od razu widać w nim było cechy dobrego stratega.

— I zadzwoniłaś do niego? — zapytałam, kiedy Lisa zamilkła.

— Oszalałaś, Carter?! — jej twarz wykrzywił grymas. — Napisałam smsa.

Zaśmiałam się, widząc jak znów się rumieni.

— Lepsze to niż nic — stwierdziłam.

— Tak... — przyznała dziewczyna. — Wymieniliśmy kilka wiadomości i zapytał, czy znalazłabym czas, żeby pójść z nim do kina w przyszłym tygodniu...

— Lisa! — spojrzałam na nią z niedowierzaniem i poprawiłam zsuwający mi się z ramienia plecak. — Tylko nie mów, że odmówiłaś!

— Skądże! — wymknęło jej się, przez co uśmiechnęłam się szeroko. — To znaczy, nie powiedziałam "nie".

— Och, Lis! — wtuliłam się w bok przyjaciółki, przyciągając ją mocno do siebie. — Tak się cieszę, że wszystko się dobrze układa! Mam nadzieję, że Christiansen nie odwali maniany i będziecie żyć razem długo i szczęśliwie — posłałam jej pełen szczerości uśmiech.

I don't need a boyfriend anywayWhere stories live. Discover now