32.

207 19 9
                                    


Powoli zapięłam guziki w koszuli, a następnie poprawiłam mankiety. Na mojej twarzy było jeszcze widać resztki wpływu leków uspokajających, a jednocześnie nasennych. Gdyby nie te małe pigułki, nie przetrwałabym dzisiejszej nocy, a tym bardziej nie była w stanie zeznawać dzisiaj w sądzie.

Z równym spokojem związałam włosy w dobieranego warkocza i zeszłam na dół, cały czas będąc istną oazą spokoju, tak dużą, jak jeszcze nigdy.

W kuchni nie zastałam Cherry, która pewnie uciekła już do pracy, natomiast zamiast niej przy stole siedział Calum, popijając kawę z białego kubka w czarne kropki i rozmawiając ze swoją żoną przez telefon. Na mój widok pożegnał się z nią i się rozłączył.

— Karaiby — powiedziałam krótko, biorąc identyczny do tego, co trzymał Hood, kubek. Brunet spojrzał na mnie z czystą konsternacją wypisaną na twarzy.

— Co?

— Na miesiąc miodowy. Karaiby.

Mężczyzna przewrócił oczami.

— Dobrze wiedzieć, że chociaż twoja umiejętność dedukcji nie zaginęła.

Wzruszyłam ramionami.

— Ma się jeszcze całkiem nieźle, miło, że to zauważasz.

— A jak tam wizyta u twojego psychologa? — zapytał mimowolnie Calum, opierając się wygodniej na krześle kuchennym.

Nie przerwałam nalewania kawy, nie dając po sobie poznać zdziwienia. Dopiero gdy się odwróciłam i oparłam o blat, bardziej stwierdziłam, niż zapytałam swojego przyjaciela:

— Śledziłeś mnie.

Hood po raz drugi dzisiejszego dnia przewrócił oczami.

— Nie śledziłem, de facto źle to zabrzmiało. Byłem akurat w tamtej okolicy i zauważyłem twój samochód.

Pokiwałam powoli głową.

— Doprawdy, interesujące. Cóż za przypadek — odparłam z cieniem ironii.

— Możesz mi nie wierzyć, Chloe, ale to naprawdę...

— Owszem, nie wierzę ci, miło, że sam to zauważyłeś.

— Rozumiem, że to, co się wydarzyło, wywarło na ciebie ogromny wpływ, ale...

— Może zabrzmi to, jakbym była jednym z tych niedorozwiniętych gówniarzy chodzących do najbardziej patologicznego liceum w Londynie, Calum, ale nie rozumiesz, uwierz mi — oświadczyłam i wyszłam z kuchni.



Atmosfera w samochodzie była równie sztywna, jak dzisiejszego poranka w kuchni. Ani ja, ani Calum nie odzywaliśmy się do siebie. Ja nie miałam siły na prowadzenie rozmowy na żadnym rozsądnym poziomie, a Hood, znając mnie, nie chciał naciskać. Był świadomy, że jego starania na nic by się nie zdały, bo zamknęłabym się sama w sobie i ucinała każdy związany z tym wszystkim temat.

Parking pod sądem był cały zajęty, co potwierdziło oblężenie przez media pod wejściem do budynku.

— To jest jakiś żart — warknęłam.

— Wiedziałaś dobrze, Chloe, że w momencie, gdy dojdzie do rozprawy, tak będzie. Wszyscy są ciekawi tej sprawy, zwłaszcza gdy teraz Luke jest za kratkami. Dla społeczeństwa znaczy to, że już nie są zagrożeni, a są bezpieczni. Cieszą się, w przeciwieństwie do ciebie, że to nastąpiło.

Spojrzałam ostro na przyjaciela, jednak on nic sobie nie zrobił z tego gestu. W końcu bez słowa wysiadłam z pojazdu i szybkim krokiem ruszyłam w stronę budynku, nie czekając na bruneta.

Hate Or Love // l. h.Where stories live. Discover now