20.

250 20 7
                                    


Stukot obcasów rozchodził się po korytarzu donośnym odgłosem, donośniejsze było już tylko moje poczucie władzy, choć nie byłam na swoim terytorium. Michael musiał praktycznie za mną biec, gdyż niesiona dużą motywacją i zapałem, mknęłam do sali konferencyjnej na tyle szybko, że można by mnie podejrzewać o posiadanie skrzydeł.

Z impetem weszłam do pokoju, nie zwracając specjalnej uwagi na zwrócenie się na mnie wszystkich par oczu. Jeśli chodziło o efektowne wejścia, to przyzwyczaiłam się do tego, że w takich momentach zazwyczaj przykuwałam chwilową uwagę.

— Jak miło, że Anglicy raczyli się w końcu pojawić — oświadczył z ironią i krzywym uśmiechem Jean Harris, komendant policji w Paryżu.

— Jak miło, że w końcu zwróciliście się do nas o pomoc. Czyżby wasz nieistniejący honor nie pozwalał wam na to wcześniej?

Clifford mocno szturchnął mnie kolanem.

— Bądź milsza — syknął. Spojrzałam na niego ukosem, nie komentując jego słów. — Przyjechaliśmy tak szybko, jak mogliśmy.

— Jakie informacje musimy mieć? — zadałam pytanie, zakładając ręce na piersi.

— Do tej pory zamordował dwie dziewczyny. Obie były młode, chodziły jeszcze do szkoły średniej. Podobnie jak w przypadku waszych spraw, miejsca zabójstw były czyste, jakby morderca rzeczywiście przeniósł ofiary, aczkolwiek tak nie było. Nie zostawił żadnych odcisków palca czy śladów DNA — opowiedział komendant, spychając na bok swoją niechęć do nas.

— Wiemy, że prowadziliście dochodzenie w kwestii tego mordercy u siebie i że poczyniliście pewne kroki w tej sprawie, dlatego też zwróciliśmy się do was o pomoc — dodała Anna z Public Relations, z którą kontaktowaliśmy się przez ostatnie pół tygodnia, ustalając wszelkie kwestie naszego pobytu i pomocy. — Jesteśmy gotowi oddać wam tę sprawę, bo tak naprawdę nie jest ona nasza, tylko wasza. Jednakże jeśli będziecie potrzebowali jakiejkolwiek pomocy, czy to w kwestii nakazu, czy czegokolwiek innego, służymy swoją dyspozycją. Przekażemy wam również wszystkie akta i raporty, jakie zdołaliśmy zebrać.

Pokiwaliśmy z Michaelem w geście aprobaty.

— Jeśli macie jakieś pytania, nie bójcie się ich zadawać.

— Czy przy ofiarach był jakiś liścik, informacja, cokolwiek? — zapytałam, przypatrując się uważnie dwójce ludzi siedzących naprzeciwko nas.

Oboje pokręcili przecząco głową.

— Nic z tych rzeczy. Jak powiedzieliśmy, miejsca morderstw były pozbawione jakichkolwiek śladów.

Telefon cicho zawibrował w mojej kieszeni. Spojrzeliśmy po sobie z Cliffordem.

Francuzi jak na sygnał unieśli brwi.

— Coś się stało? — zapytał komendant.

Clifford już miał odpowiedzieć, jednak dość szybko go uprzedziłam.

— Telefon mi się najprawdopodobniej rozładował, nic wielkiego — odparłam, siłą rzeczy siląc się na spokój, choć wewnętrznie nie mogłam się doczekać, aż przeczytam treść wiadomości. Spodziewałam się, że prędzej czy później on napisze. I zdarzyło się to prędzej niż później.

Francuzi spojrzeli na nas dziwnie, jednak nie skomentowali zaistniałej sytuacji.

— Tutaj macie wszystkie akta i raporty związane z tą sprawę — ogłosił, podając nam niezbyt grubą, białą teczkę.

Zmarszczyłam brwi, odbierając rzecz z ich rąk.

— Z tego, co widzę, dużo tego nie ma — wymruczałam, przeglądając kartki stanowiące całą zawartość.

Hate Or Love // l. h.Where stories live. Discover now