10.

294 23 7
                                    

 Wiadomość od tajemniczego L. sprawiła, że w przeciwieństwie do moich zazwyczaj przespanych nocy, tę tym razem spędziłam na wpatrywaniu się w sufit i próbie liczenia nieistniejących baranów. Z każdą minutą miałam coraz mniej czasu na wymyślenie pytania, które mogłoby pomóc w śledztwie, a na dodatek nie rozzłościłoby go zanadto. Byłam świadoma tego, jak ciężkie zadanie spoczywa na moich barkach — nie czułam takiej presji nawet wtedy, gdy ludzie pospieszali nas w kwestii znalezienia zabójcy. Możliwość, jaką wczoraj dostałam, mogła bardzo przyczynić się śledztwu.

O piątej a. m. stałam się już na tyle zła i sfrustrowana, że odpuściłam sobie wszelkie próby zapadnięcia w sen. Włączyłam laptopa i umieściłam go sobie jak najwygodniej na kolanach, aby przypadkiem nie poleciał na podłogę. Po podłączeniu słuchawek, włączeniu muzyki i znalezieniu dawno nieużywanego e – papierosa (o dziwo naładowanego i z wystarczającą ilością olejku) byłam gotowa na małe wczesno poranne śledztwo.

Pierwszą stroną, jaką otworzyłam, był Facebook, co zaskoczyło nawet mnie samą. Zaglądałam na ten portal od święta. Miałam go po to, aby mieć — podążyłam kilka lat temu za modą i choć kilka razy myślałam o usunięciu konta, nigdy się na to nie zebrałam, za każdym razem myśląc, że posiadanie go tam może się kiedyś przydać.

Tok myślenia nie był najgłupszy — bardzo łatwo mogłam sprawdzić, kim były i jak spędzały swój czas zamordowane. Choć nie wszystkie, to większość nastolatek wstawia na portale społecznościowe zdjęcia z tego, co robią w wolnych chwilach, głównie popołudniami i w weekendy. Ta sama ilość dziewczyn miała Facebooka połączonego z Instagramem, więc była jeszcze większa szansa na znalezienie czegoś ciekawego i przydatnego.

Pierwszą osobą, którą wyszukałam, była nie Keyley i nie Charlotte, a Vaiana. To właśnie ona wspomniała w rozmowie o blondynie. Za następny cel dopiero postawiłam sobie Charlotte, jednak choć wspomniała o Luke'u, nie upatrywałam tam dużych nadziei. Dziewczyna miała w zwyczaju chronić swoje życie prywatne, a wręcz kłamać na jego temat, aby tylko nikt nie dowiedział się czegoś wstydliwego.

Profil Vaiany nie odznaczał się niczym specjalnym. Jej własnych zdjęć było niewiele, tak samo, jak i fotografii z przyjaciółmi. Fotek z rodziną też dużo nie znalazłam — tak naprawdę była tylko jedna. Nie zaskoczyło mnie to. Mały procent młodych ludzi udostępnia zdjęcia z rodziną. Głównie dlatego, że nie wyszli tam korzystnie.

Na Instagramie znalazłam jej zdjęcie z przyjaciółką, zauważając w tle chłopaka, który mi mignął na szkolnym korytarzu, gdy przyszliśmy porozmawiać z uczniami i nauczycielami. Czekał wtedy niedaleko tej samej sali co my, wpatrzony w ekran telefonu, tylko czasem się odwracając, aby sprawdzić, czy osoba, na którą tak wyczekiwał, przypadkiem nie idzie. Na zdjęciu było widać zaledwie niewielki fragment jego twarzy, z którego nie dało się nic odczytać.

Przeczesałam włosy, próbując przypomnieć sobie, jak wyglądał, w międzyczasie przykładając wargi do ustnika. Malinowy smak olejku jeszcze przez kilka sekund pozostał na moim języku, gdy usilnie starałam się odtworzyć jego wygląd.

Pamiętam, że pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, były długie do ramion blond loki, które co rusz przeczesywał, gdyż wpadały mu do oczu. Na środku twarzy gościł prosty, dość długi nos, a praktycznie zaraz pod nim wąskie, lecz nie najwęższe, jakie można by widzieć wargi, okolone jasnym kilkudniowym zarostem. Jego broda miała urocze wgłębienie, które sprawiało, że dzieliło ją na pół, a gdy żuł gumę widziałam dołeczki w policzkach.

Cały powrót tego obrazu trwał minutę, może dwie, choć dla mnie wydawało się to dużo dłuższe, a zwłaszcza na początku. Po przypomnieniu sobie pierwszych elementów kolejne napływały już falami. Przypominałam sobie jego umięśnione ciało ubrane w białą koszulkę i czarną, skórzaną kurtkę, a także długie, szczupłe, lecz nie patyczkowate nogi, podkreślone spodniami tego samego koloru co kurtka.

Hate Or Love // l. h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz