Rozdział 39

15.8K 817 55
                                    

     W sobotni poranek, jak to się mówi, wstałam lewą nogą. Z nie najlepszym humorem zeszłam na dół. W kuchni spotkałam tatę, który rozmawiał przez telefon. Usiadłam na stołku i nalałam sobie do szklanki soku. Przyłożyłam głowę do chłodnego blatu, bo na dodatek zaczęła boleć mnie głowa. Chcąc nie chcąc przysłuchiwałam się rozmowie taty, który był... jedyne słowa jakie przychodzą mi na myśl, to wulkan energii.

-Jasne, że tak. Nie, dopiero około szóstej. Naprawdę?- śmiech.- Jasne, że nie. Hmm...- zamyślenie.- Oczywiście, na pewno się ucieszy. Z chęcią. O której? Poczekaj, zapisze sobie adres- podniosłam głowę i zobaczyłam, jak tato lata po kuchni.

 Zerknęłam na prawo i zobaczyłam notesik z wyrywanymi kartkami i długopis, które zawsze tam stały. Podniosłam je.

-Ekhem- pomachałam tacie przed nosem notatnikiem.

-Dzięki ptaszyno- powiedział i zaczął coś bazgrolić na kartkach.

 Z powrotem ułożyłam głowę na stole i ciężko westchnęłam.

-Dajcie mi coś na ból głowy- jęknęłam przeciągle do nikogo konkretnego.

-Aha, no okej. Dobra. Na pewno. To cześć- tato zakończył rozmowę i odwrócił się do mnie- tabletki przeciw bólowe- wszystkie tabletki- masz w koszyku, w szafce na dole- powiedział do mnie z uśmiechem.

-Dzięki- burknęłam patrząc na niego i zwlekłam się ze stołka.

 Sięgnęłam do wskazanej mi szafki i wyjęłam małe pudełko. Wyjęłam jedną tabletkę i popiłam ją wcześniej wspomnianym sokiem. Ponownie usiadłam na stołku, opierając się policzkiem o blat.

-Powinnaś zacząć coś brać na odporność- powiedział tato głosem znawcy.

-Yhym, coś jeszcze?- mruknęłam.

-Dzisiaj idziemy na kolację do mojego znajomego.

-Aaa, czyli to z nim tak romansowałeś przez telefon?- w odpowiedzi tato tylko westchnął.- Muszę iść?

-Tak, idziemy wszyscy. Dwayne ma syna, na pewno się polubicie.

-I będziemy najlepszymi przyjaciółmi- dodałam zrzędliwie.

-Dokładnie. No, nie ma na co czekać, szykuj się.

-Co?- popatrzyłam na niego.- Przecież jest dopiero dwunasta!

-No tak, ale zanim wy dziewczyny się uszykujecie! Te wasze buty, sukienki, biżuteria, a makijaż?! A potem jeszcze: nie wiem czy spiąć włosy, czy zostawić takie jakie są. Nie jednak jej wyprasuję- mówił tato machając rękoma, a ja wybuchnęłam śmiechem.

-Dokładnie tak, a poza tym włosów się nie prasuje, tylko prostuje.

 Już z nieco lepszym humorem, poszłam na górę. Ładna pogoda wciąż się utrzymywała, a mnie z niewiadomych przyczyn ciągnęło na dwór, na przejażdżkę, ale najpierw... przegląd techniczny motocyklu.

  Ubrałam się w starą koszulę w kratkę Francisa, która już w wielu miejscach była ubrudzona smarem. Założyłam legginsy i zeszłam na dół.

-Idę do garażu!- zawołałam do taty i tak też zrobiłam.

 Weszłam do garażu, zapaliłam światło, włączyłam muzykę i zabrałam się do roboty. Wymieniłam płyn hamulcowy. Przy okazji zdemontowałam klocki hamulcowe i dokładnie je wyczyściłam. Nalałam do baku olej, zapewniający optymalne osiągi silnika i ulepszenie przyspieszenia- jak to mówili w reklamie.

  Zakończyłam już prawię wszystkie zabiegi, w tym sprawdzanie śrubek. Raz we Francji, zapomniałam tego zrobić i wybrałam się na jednoosobową wycieczkę. Jechałam i nagle usłyszałam jakieś cholernie głośne tarcie, szybko się zatrzymałam i oglądam motocykl. Na pierwszy rzut oka wszystko było ok. Potem spostrzegłam, że łańcuch wisiał luźny jakby zaraz miał odpaść. Okazało się, że śruba od koła była nie dokręcona i jeszcze ze dwa obroty śruby i by koło latało jak chciało i gdyby nie narzędzia w schowku to nie wiem jak bym wróciła do domu.

Stand & driftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz