Rozdział 24

18.4K 999 73
                                    


     Siedziałam w łazience, próbując przywrócić się do stanu używalności. Przez fakt, że wczoraj byliśmy nad jeziorem, zapomniałam się nauczyć na kartkówkę z historii. No ładnie. I siedziałam do późna w nocy, zakuwając. Przez cały dzisiejszy ranek lało niesamowicie. Zadzwoniłam do Roksany, żeby zatrzymała się po mnie jak będzie jechać do szkoły. Z tego co zrozumiałam, rodzice kupili jej niedawno niedużą toyotę

  Kiedy już w miarę normalnie wyglądałam zeszłam z plecakiem na dół. Poranek jak co dzień. Prawię. Mama musiała z samego rana gdzieś jechać i nie miał mi kto zrobić śniadania. Pewnie zrobiłby to tato, gdybym tylko mogła go obudzić. Zamknął się w sypialni i nie chciał drań wyjść.

  Przyszłam więc do kuchni z nadzieją na pyszne, cieplutkie śniadanie, a skończyłam pośrodku kuchni i nie wiedziałam za co się zabrać. Miałam ochotę na te urodzinowe naleśniki, co zawsze robił mi tato.

  No ale już trudno, nie będę go budzić. Zrobię sobie na śniadanie musli, zdrowo. Wyjęłam miseczkę i nasypałam do niej musli, potem pokrojone owoce- kiwi, banan i truskawki; na koniec otręby i jogurt naturalny. Wzięłam łyżkę i zaczęłam jeść śniadanie, popijając sokiem owocowym.

  Po skończonym śniadaniu odłożyłam naczynie do zmywarki i pobiegłam na dwór, po drodze zakładając moje czarne buty i płaszcz. Czekałam chwile na dworze, aż przyjaciółka po mnie przyjedzie. Zauważyłam, że w nocy padało, bo wszystko było mokre. Wiał jeszcze lekki wiatr, ale nie zwracałam na niego uwagi, bo zaraz znajdę się w cieplutkim samochodzie.

  Przede mną zatrzymał się czarny Mercedes, a szyba od strony kierowcy uchyliła się, pokazując uśmiechniętą twarz Roksany.

-Wskakuj!- zawołała, a mi nie trzeba było dwa razy powtarzać.

 Chwilę potem zapinałam pasy, a dziewczyna odjeżdżała z mojego podjazdu.

-Nie wspominałaś że masz Toyotę?- spytałam gładząc siedzeniem

-Jaką Toyotę? Chyba miałaś na myśli Luka. Albo to ja źle się wysłowiłam. Ciocia oddała nam tą Toyotę, a że nie chciałam jej, przypadła Lukowi. Ja dopłaciłem rodziną i teraz mam swoje auto. Moje kochanie najśliczniejsze.

W trakcie dalszej jazdy rozmawiałyśmy na różne błahe tematy. W końcu Roksana zapytała:

-Uczyłaś się na kartkówkę z historii?

Wywróciłam oczami.

-Tsa, jakoś dałam radę, myślę że stać mnie na czwórkę.

-Wierzę w ciebie- poklepała mnie ze śmiechem po plecach, kiedy zatrzymałyśmy się już na parkingu.  

 Pobiegłyśmy razem pod klasę historyczną, żeby się nie spóźnić. Na szczęście nie spóźniłyśmy się i usiadłyśmy na swoich miejscach. Kiedy zadzwonił dzwonek, nauczyciel kazał pochować wszystkie rzeczy, a na ławce miał zostać sam długopis. No ładnie, pomyślałam, wykonując posłusznie polecenie. Dostaliśmy kartki, na których widniały pytania i mieliśmy 15 minut.

  Po upływie tego czasu, pan kazał podnieść kartki i zebrać jednemu z uczniów.

-Jak ci poszło?- zapytałam Roksanę.

-Czarna magia, a u ciebie?

-To samo.

 Pan  Chambers sprawdził szybko kartkówki i zaczął czytać oceny od najniższych. Czekałam aż padnie moje nazwisko, ale wcześniej usłyszałam:

-Derek, 3. Marii 4. Roksana, 4.

 Myślałam, że będę miała również 4, a tu niespodzianka. Dostałam 5! Pan Chambers powiedział, że gdyby nie jeden punkt, miałabym już 4, a ja cieszyłam się jak głupia, bo oprócz mnie 5 dostały tylko dwie osoby.

Stand & driftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz