Rozdział 20

20K 1K 65
                                    

     Wjechaliśmy na polną drogę. Było około 18, a dookoła pachniało lasem. Pół kilometra dalej, wjechaliśmy na teren jakiś magazynów. Były dwa razy większe od tamtych przy których się ścigaliśmy z Ashtonem. Nie wiem czemu akurat teraz o tym myślałam, ale w tej kawiarni mięli boski sernik. Będę musiała skoczyć jutro na kawałek, a może dwa. Wyjechaliśmy zza linii drzew i szerzej otworzyłam oczy, nie wierząc w to co widzę.

  Masa ludzi z tego sporo z naszej szkoły. Śmiali się, krzyczeli i rozmawiali, wyczekując tego jednego. Wyścigu. Na początku wyłożonej asfaltem drogi, która była dość zadbana, stały ustawione dwa pachołki. Naokoło w tłumie stały bądź były w ruchu ścigacze różnej marki i koloru. A przy nich stali dumni właściciele.

  Spora liczba osób spożywała alkohole, ale ci odpowiedzialniejsi odmawiali, oczywistym było, że prowadzili, ale niektórzy zgadzali się na „odrobię". Mi samej proponowano dwa razy, ale byłam zmuszona odmówić. Kiedy indziej to nadrobię. Ale na razie, pas.

  Ashton złapał mnie za rękę i zaprowadził do siedmioosobowej grupy z czego tylko trójka, to były dziewczyny. Wszyscy radośnie przywitali nasze przybycie. Każdy powitał Ashtona, a potem zostałam każdemu przedstawiona.

-To tak- zaczął Ash.- To jest Brandon i jego dziewczyna Perrie, Lou z Jess, Calum z Vivienne i nasz wieczny singiel...

-O, Marvin!- powiedziałam do blondyna, którego dobrze znałam.

 Przecież nie tak dawno temu miałam z nim jechać na zawody. Chłopak obok niego, Andrew, zaśmiał się cicho, a ja usłyszałam cichy głos Ashtona.

-Martin.

-O Martin! Jak miło cię widzieć- uśmiechnęłam się.

-Przynajmniej zapamiętałaś moje imię- powiedział z lekkim uśmiechem.- Stary, to ja miałem iść na te zawody- powiedział z wyrzutem do Ashtona.

-Trudno, najwyraźniej wolała mnie- powiedział z szerokim uśmiechem Ash.

-Nie- powiedziałam marszcząc brwi.- Po prostu zabrałeś mi telefon i się rozłączyłeś- wykonałam nieokreślony gest dłońmi.

-Tłumacz to sobie jak chcesz- zaśmiał się.

-Oczywiście.

Znajomi Asha, a teraz także moi, zaśmiali się z naszej wymiany zdań.

-Jak stare małżeństwo!- szepnęła uradowana jedną z dziewczyn.

-Zaczynamy!- usłyszałam głos jakiegoś chłopaka, wzmocniony przez megafon.

 Tłum się rozszalał i wszyscy skierowali się w stronę „drogi". Wzdłuż startu ustawiło się pięć ścigaczy, każdy innego koloru. Kierowcy krzyczeli radośnie, dodając gazu.

-Trzymaj za mnie kciuki- usłyszałam szept za sobą.

 Odwróciłam się, ale nigdzie nie było Asha. Ponownie popatrzyłam w stronę linii startu i zobaczyłam, jak ktoś nowy podjeżdża i ustawia się w rzędzie. Szóstym pojazdem, była oczywiście dobrze znana mi honda. Uśmiechnęłam się pod nosem i z grupą nowych znajomych podeszłam bliżej.

  Szaleństwo. Inaczej tego nie można określić. Ludzie krzyczeli i piszczeli tak głośno, że ledwo usłyszałam, ten piękny ryk silników, kiedy zawodnicy ruszyli. A było to za sprawą dziewczyny, która pomachała swoją koszulą. Odwróciłam się w stronę Vivienne, która odciągnęła mnie na chwilę od grupy.

-Wybacz, że zapytam, ale ciekawość mnie zżera.

-Jasne, nie ma sprawy.

-Czy ty i Ash jesteście razem?

Stand & driftOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz