Jeśli miałby wybrać osobę, która wpadała na najgorsze pomysły, to Arthur wybrałby Życie.
Specjalnie zaprosił dziś Śmierć, która siedziała obecnie na kanapie i rysowała coś w notatniku. Anglia nadal miał problem z widzeniem jej. W sensie, z tyłu głowy nadal miał obraz szkieletu w czarnej szacie z kapturem, który miał kosę przy sobie, a jednocześnie wiedział, że mógł równie dobrze ją sobie wyobrazić jako królową Wiktorię, dzięki czemu ostatecznie widział szkielet w czarnej bluzie, spod której wystawała twarz okryta bandażem. Nie był gotowy na takie decyzje, jak będzie widział Śmierć. Zwłaszcza, że zdawała być się lepsza od jego obecnego admina, Życia, wiecznie w kolorowych, hawajskich koszulach i japonkach.
Właśnie... Żyć obecnie zajmował się przestawianiem stołu i krzeseł z wiadomego tylko mu powodu. Arthur patrzył się na to, popijając rum, ale przypominało mu to tylko wymysły Życia po pijaku, a to niewiele dawało. Głównie dlatego, że od wczoraj Żyć był abstynentem, głównie dlatego, że odkrył co zrobił, ale mniejsza.
Przyniósł rozwalający się plastik do siedzenia z balkonu, taboret z kuchni, a w dodatku przestawiał stary fotel z haftami po bokach. Na stół wystawiał przekąski i napoje, przez co Arthur zaczął myśleć, że admin chce urządzić libację, która już trwała od kiedy Śmierć popijała sobie wódkę, ale doprawdy. Na cholerę ten papier i długopis na stoliku?
Dlatego punk podgłosił muzykę, na co niestety admin zareagował negatywnie.
— Ścisz to — powiedział irytująco jak zwykle, ale Śmierć nie odwracając głowy od notatnika odparła:
— Nie ściszaj przy mnie Queen, zrozumiano? — Arthur większy szacunek miał do Śmierci. Być może dlatego, że to właśnie obok niej leżała kosa, odrobinę zmniejszona, by nie przeszkadzała za bardzo. Aczkolwiek, chłopak w zielonej koszuli skończył stawiać rzeczy na stole i wpadł na korytarz mieszkania, by po chwili wrócić z tablicą na kółkach, zaprowadzoną przez niego pod ścianę za fotel, taboret i krzesła. Napisał u góry wielki napis "Jury" , a Śmierć w końcu podniosła głowę. — Co odwalasz?
Jej głos nie brzmiał, jakby była chociaż trochę zainteresowana, a jakby raczej pytała z grzeczności. Żyć odparł wesołym tonem:
— Będziemy oceniać statki, tria, postacie i wszystko! — uśmiechnął się niczym słoneczko z teletubisiów. — I to będzie super! I się pozachwycamy, i...
— Nie zgadzam się — warknął jasnowłosy punk. Już czuł głupotę tego pomysłu.
—To będzie twoja terapia!
— Tym bardziej nie.
— Arthur...
— Żyć zmęczy się prędzej, więc zgadzam się — mruknęła zabandażowana i wstała ze swojego miejsca. — Ale proszę, używajcie argumentacji. "Bo tak" jest najgorszą rzeczą, którą można powiedzieć podczas oceny. Żyć.
Spojrzała na niego, a punk podświadomie już czuł że jeszcze chwila, a jego admin ucierpi. Arthur pokiwał głową. Chyba raczej z rozsądku, niż z właściwej zgody.
Życie tymczasem dopisał na tablicy "Można podsyłać rzeczy do oceny".
— I można prosić o cokolwiek! — powiedział uśmiechnięty.
— Padniesz, jeśli ktoś cię poprosi o tytanów — mruknęła Śmierciu, przesiadając się na stół. W sumie racja, wyglądał pewniej niż to plastikowe coś z balkonu. Złotowłosy otworzył paczkę z biszkoptami, a Anglia dopił swój sens życia. Skończył się.
Arthur nienawidził swojego admina.
Jak można zamiast rumu kupić sok jabłkowy?
YOU ARE READING
Mam Statek
FanfictionCzyli kolejny głupi pomysł admina. Ogółem tytuł to dla wyświetleń, bo będzie tu wszystko. Znaczy się, jeśłi chcesz iwedzięc co myślę ja. Żyć nie wygląda kaby myślał. Gościnnie śmierć i moje myśli samobójcze. Zapraszam. Mamy puszki po piwie.