43. Trochę się upił...

3.5K 440 330
                                    

 Harry

*****

W domu przespałem się ledwie cztery godziny. Nawet się nie przebierałem z ciuchów z imprezy, w których teraz wyszedłem na korytarz. Starałem się być cicho i nikogo nie obudzić. Wymknąłem się z domu i powoli ruszyłem w stronę domu Patricka. Mój samochód stał na podjeździe obok dwóch innych. W duchu dziękowałem losowi, że nikt mnie nie przystawił. Czarne auto stało jako ostatnie. Otworzyłem je i wsiadłem za kółko. Nie trudziłem się, by przywitać się z kumplami. Na pewno wszyscy dogorywali po ostrym imprezowaniu.

Wycofałem auto i ruszyłem z powrotem do domu. Odstawiłem samochód ojca na jego miejsce. Kiedy z niego wysiadłem, poczułem wibracje telefonu w swojej kieszeni oraz cichy sygnał przychodzącej wiadomości. Oparłem się o maskę i odczytałem jej treść.

Napisał do mnie Matthew. Niedługo powinien być już w tym mieście. Miałem duże wyrzuty sumienia, kiedy napisałem mu wczoraj późno w nocy wiadomość, czy po mnie przyjedzie. Chyba wtedy go obudziłem, gdyż oddzwonił pytając się, czy coś się stało. Krótko poinformowałem go, że po prostu wracam do szkoły i, że porozmawiamy później. O nic więcej nie pytał i obiecał, że z samego rana będzie.

Z lekkim uśmiechem schowałem urządzenie z powrotem do kieszeni i skierowałem swoje kroki do domu. Od razu poszedłem do pokoju. Zacząłem pakować parę swoich ubrań i innych potrzebnych drobiazgów. Akurat siłowałem się z suwakiem, kiedy w drzwiach pojawił się Zayn. Trochę mnie wystraszył, gdyż nie spodziewałem się jego obecności.

- Co robisz? - zapytał, spoglądając wymownie na czarną sportową torbę.

- Wyjeżdżam, wracam na uczelnię - odparłem. - Niedługo przyjedzie Matthew.

- Nie zamierzałeś się pożegnać? - zadał kolejne pytanie, tym razem z bólem w głosie.

- Zamierzałem... - powiedziałem, gorączkowo rozmyślając nad jakąś wymówką.

- To ma związek z wczorajszą imprezą? - dopytał, zamykając za sobą drzwi.

Podszedł do mnie, siadając na łóżku. Położył dłoń na tej mojej, która siłowała się z tym przeklętym suwakiem. Westchnąłem głęboko i odpuściłem. Zrzuciłem torbę na podłogę i spojrzałem niepewnie na tatę. Nie szukał potwierdzenia, on już wiedział. Czasem dziwiło mnie to, jak bardzo nas znał.

- Powiedział ci, prawda? - zadał inne pytanie.

- Trochę się upił - przyznałem, wzruszając ramionami.  - Może więcej niż trochę...

- Co dokładnie powiedział?

- To głupie - zaśmiałem się. - Pomylił mnie ze swoim przyjacielem i zaczął pleść jakieś głupoty odnośnie tego, że mnie kocha.

Zapadła długa cisza. Nie znosiłem tego napięcia, które między nami się wytworzyło. Zayn zachowywał się, jakby na coś czekał. Patrzył na mnie uważnie, nie odzywając się. Ja sam zacząłem wiercić się na łóżku, zastanawiając się nad kolejnym słowem.

- Użył mojego imienia - dodałem, wzrok wbijając w swoje złączone dłonie. - Powiedział, że mnie kocha, mnie, nie żadnego Jaspera, nie innego kolegę, mnie. Powtarzał to nawet w taksówce do czasu, aż nie zasnął. To... dziwne. Nie rozumiem go. Wydawało mi się, że nie wypił aż tak dużo, by gadał głupoty, to...

- Prawda - westchnął cicho Zayn. - Nie kłamał, on... Myślę, że on jest tobą zauroczony, zawsze spędzaliście wspólnie czas. Ciągle byliście blisko... zakochał się w tobie i bardzo się tego wstydzi.

- Co? - zmarszczyłem brwi, słuchając tych głupot. - Przecież to mój brat!

- Nie jesteście spokrewnieni - odparł następnie. - On sam uważa to za coś złego. Przez cały czas próbował sobie poradzić z tym uczuciem, był osamotniony w tym.

- To dziwne - pokręciłem głową, wstrząśnięty nowymi wiadomościami, jakie do mnie docierały.

- Bardzo się tego wstydzi. Nawet z nami bał się o tym porozmawiać. Zrobił to całkiem niedawno. Myślę, że powinniście spokojnie sami o tym porozmawiać.

- Wiesz w ogóle jak to brzmi? - powiedziałem rozgniewany. - Louis jest moim przyjacielem, bratem. Kocham go jak brata, nic więcej. Mam Matthew. Kocham Granda i nie zepsuje tego kolejny wymysł tego gówniarza.

- Harry, posłuchaj...

- Wyjeżdżam - zaznaczyłem tylko, podnosząc się z łóżka. - Matthew będzie za parę chwil. Nie waż się mówić o tych głupotach przy nim.

- Spróbuj chociaż porozmawiać.  To tylko jedna rozmowa - prosił, patrząc na mnie błagająco.

- Najlepiej będzie, jak wyjadę. Wrócę na święta - obiecałem.

Nie chciałem dzisiaj wpaść na Louisa. Nie zniósłbym, gdyby znów zaczął wygadywać te głupstwa przy moim chłopaku. Rozumiałem to, że szatyn może czuć się odtrącony, odkąd zacząłem się z kimś spotykać, ale te brednie to przegięcie. Jedynym wyjściem było ustąpić i po prostu stąd odjechać.

><><

Witajcie, kadeci!

Łapcie rozdział, a porucznik idzie spać :P

Udanego dnia! x

Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥

Unruly ~Larry/Ziam ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz