32.

981 118 16
                                    

No muszę przyznać że wyglądali razem naprawdę uroczo, nawet mimo kadrowych dresików. Plus ten sposób w jaki Kamil patrzył na Petera.... To jakim cudem mój brat jest tak głupi i tego nie widzi zawsze pozostanie dla mnie tajemnicą. Akurat ruszyłem w ich stronę kiedy ktoś do mnie dopadł i zaczął wlec poprzez tłum.

- Boże Domen. – dopiero na korytarzu rozemocjonowany Tande stanął przede mną. – Czy ty to widziałeś?

- No miałem widzieć? – wspominałem już jak ciężko dogadać się z Danielem? Owszem jest cholerną paplą i bardzo dużo gada, ale ma zwyczaj zaczynania myśli od środka, tak że nigdy nie wiadomo o co mu chodzi.

- Że zarówno twój brat i Anze jak i Kraftboeck są oficjalnie razem! – Tande wyrzucił ręce w powietrzu.

- No cóż, ciężko nie wiedzieć. – do czego on pił?

- Czyli to twoja zasługa Domen, tak? Jak ze mną i Johannem? Boże, jesteś genialny! Jesteś ikoną! Połącz jeszcze Procha i wystawię ci ołtarzyk.

- Daniel, mówiłem ci już, ani słowa nikomu, przynajmniej do czasu aż nie wykombinuję czegoś związanego z właśnie moim bratem i Kamilem. Masz siedzieć cichutko, inaczej powiem Johannowi parę ciekawostek na twój temat.

- Nic na mnie nie masz! – oburzył się blondyn.

- Tak ci się wydaje. – uśmiechnąłem się przebiegle. – Ja dobrze pamiętam jak urwał ci się film na imprezie w zeszłym sezonie.

Daniel naprawdę się wystraszył. Z trudem powstrzymywałem śmiech, bo jedyne co odwalił Tande na tej imprezie, to najpierw go trochę muliło nad kiblem, a potem poszedł spać w kącie. Ale on tego oczywiście nie pamięta. A poza tym – cóż, cel uświęca środki. Nic mu się nie stanie przez jakiś czas życia w niepewności, a będzie trzymał język za zębami. Zresztą po wszystkim powiem mu calutką prawdę.

Na odchodnym odwróciłem się jeszcze:

- A z tym ołtarzykiem to całkiem niezły pomysł.

Dotarłem w końcu do mojego stolika, gdzie siedziała już cała kadra, zawzięcie plotkując i wypytując o wszystko Cene i Anze. Rzuciłem im groźne spojrzenie, zaczynając smarować kanapkę nutellą i ignorując wstawki Petera o tym że powie trenerowi o mojej niezdrowej diecie. Ja i tak spalam wszystko ze stresu.

- Dałeś coś Kamilowi? – wyszeptałem, kiedy Lanisek włączył na full jakieś słoweńskie disco, przykuwając uwagę wszystkich.

- Czekoladki, tak jak radziłeś. – mruknął Peter, odwracając się konspiracyjnie w moją stronę. – Takie słoweńskie, co mu kiedyś smakowały jak był u nas. Wziąłem na wszelki wypadek.

Taaa jasne, na wszelki wypadek – zaśmiałem się w myślach.

- Ale on nie wie że to ode mnie.

- Na pewno. – prychnąłem. – Kto inny dałby mu czekoladki ze Słowenii, jeszcze w Walentynki. Pero, proszę cię. O czym przed chwilą rozmawialiście?

- O wszystkim i o niczym. – Peter wzruszył ramionami. – Ogólnie o treningach.

Się dogadasz z moim bratem.

Przeżuwałem kanapkę cały czas intensywnie zastanawiając się jak dalszą częścią planu. Przeszukałem już cały internet, ale wszystkie rady były tak do dupy, że dramat. Muszę polegać tylko na własnym rozumie.

I może trochę na Richardzie Freitagu.

Czasu mam coraz mniej, zwłaszcza że już z każdej strony zaczyna mnie ciążyć presja. Lellinger węszy za listami, Kraftboeck jeszcze nie, ale jak tylko nacieszy się sobą to też zacznie się robić ciekawie, Cene non stop rzuca mi porozumiewawcze spojrzenia... no i Daniel, który nie należy do ludzi skrywających cudze sekrety.

Chyba wybiorę się do jakąś meliskę do sklepu.

_______________

Ja się wybiorę po meliskę jutro i w niedzielę przez tego naszego mamuta

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

With a little help from my friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz