12. wahrheit

646 88 67
                                    

Sophia przyjechała kilka dni temu i chociaż już od początku jej wizyty próbowałem powiedzieć jej prawdę, to do teraz nic z tego nie wyszło. Karl codziennie wysyła mi spojrzenia i po cichu pyta, kiedy w końcu to zrobię, ale ja nie potrafię. Gdy tylko na nią patrzę, widzę oczami wyobraźni jej łamiący serce wyraz twarzy z tamtego dnia. A potem przypominają mi się jej słowa o tym, że powinniśmy przestać się przyjaźnić i całkowicie panikuje. Blondynka już zauważyła, że coś jest ze mną nie tak. Tak uparcie dopytywała, że aż zwróciłem winę na swoje słabe przygotowanie do sezonu. To kompletna bzdura, bo moje skoki w tym okresie roku chyba jeszcze nigdy nie były takie dobre. Dziewczyna odpuściła prędzej zapewniając mnie że nie powinienem się tym martwić, a ja boleśnie sobie uświadomiłem z jaką łatwością ją okłamywałem.

— Andreas dzisiaj do mnie przyjdzie. — informuje Karl, gdy wracamy samochodem z treningu.

Andi był kolejną sprawą, która nie dawała mi spokoju. Niby rozmawiamy normalnie, ale ja wciąż mam wrażenie, że coś jest nie tak. Wellinger jest lekko wycofany i nie zasypuje mnie wiadomościami jak to zazwyczaj miał w zwyczaju. Już wielokrotnie pytałem wprost o co chodzi, ale on za każdym razem upierał się, że wszystko w porządku. Jego sprawa była jednak sprawą drugorzędną, bo wciąż miałem nadzieję, że po prostu przejdzie mu ten dziwny okres.

— Na piwo? — pytam.

— Co ty. — Geiger zaczyna się śmiać — Od czasu tych jego indywidualnych treningów próbujemy go z Markusem na jakieś wyciągnąć, ale ten się uparcie zapiera przed alkoholem.

Ta informacja powinna mnie ucieszyć, ale zamiast tego jeszcze bardziej zmartwiła. Andreas uwielbiał piwo i prawie nigdy go nie odmawiał. To utwierdziło mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że coś się z nim dzieje.

— Chyba wziął na poważnie tą twoją gadkę o odpowiedzialności i w ogóle. — dodaje po chwili chłopak.

— Ta, możliwe. — ucinam wpatrując się w okno. Rozmowa z Geigerem na ten temat i tak nic nie da. Poza tym ważniejsza jest sprawa z Sophią. Muszę jej w końcu powiedzieć prawdę. Przestać być takim tchórzem. A skoro dzisiaj ma u nas być Andreas, to lepiej będzie jeżeli zajmę się tym jutro. I tym razem naprawdę. Nie skończy się tylko na obiecywaniu sobie, że to zrobię.

*

Moja dziewczyna wita mnie swoim pięknym uśmiechem, który mam okazję oglądać ostatnimi dniami zawsze po powrocie z treningu. I jest to szczery, prawdziwy uśmiech. Serce mi się kraja na myśl, że jutro wszystko zepsuje i zniknie on z jej twarzy prawdopodobnie na dłuższy czas.

— Zrobiłam wam kolację. — informuje podekscytowana — Niby tylko kanapki, bo wiesz jak ja i kuchnia się nie lubimy, ale przynajmniej nie będziecie chodzić głodni.

— Um... Właściwie to ściągnąłem tu Andiego, żeby nam coś ugotował. — Karl drapie się po karku przygryzając lekko wargę — Ale twoich kanapek też chętnie spróbuje. — dodaje szybko, gdy widzi jak uśmiech dziewczyny szybko znika.

— To po to go zaprosiłeś? — parskam śmiechem. Tak, to zdecydowanie jest coś co by zrobił Karl. A Andreas to Andreas, nic dziwnego że się zgodził.

— Po prostu mam ochotę na domową lazanie. — prycha młodszy odkładając torbę — A wiesz jaką dobrą on robi.

— To może te kanapki zostawimy na rano. — blondynka uśmiecha się delikatnie, lecz z daleka widać że niezbyt szczerze — Nie możecie tyle jeść, bo was trener zabije.

Moje ambicje też by mnie zabiły, więc cieszy mnie propozycja dziewczyny.

— Ty to zawsze masz dobre pomysły. — podchodzę do niej i całuje ją w policzek. Sophia wywraca oczami.

— Dlatego mnie kochasz.

Bo kocham. Nieważne w jaki sposób, ale kocham.

*

Wellinger zjawia się o dziewiętnastej. Co do minuty tak jak zapowiedział. Kolejna zmiana, którą przez ostatnie dni zauważyłem. Nie spóźnia się. To wszystko strasznie mnie irytuje. Chce żeby był sobą. Ale co mam mu powiedzieć? Hej, stary. Spóźniaj się, bo mnie irytuje, że tego nie robisz? Sam chciałem, żeby był dojrzalszy.

— Hej. — wita się ze mną i Sophia po wejściu do kuchni. W rękach trzyma dwie torby zakupów, na których widok unoszę brwi. — No co? Karl na pewno by czegoś nie miał, a nie chce mi się latać dziesięć razy do sklepu. — wyjaśnia widząc moje spojrzenie.

Prędzej o czymś takim pewnie by nie pomyślał. To ja zazwyczaj biegałem do sklepu, gdy czegoś zabrakło. On zawsze się zabierał tym, że ma pełne ręce roboty przy gotowaniu.

— Pewnie tak. — Geiger wzrusza ramionami — Chociaż pewnie tu lepiej znasz zawartość mojej kuchni niż ja.

— Bo ty jesteś beztalenciem kulinarnym. — stwierdza blondyn — Lepiej sobie znajdź dziewczynę, która umie gotować.

Przez głowę przechodzi mi myśl, że jeżeli Karl i Sophia kiedyś skończą razem to chyba umrą z głodu. Nie mogę powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Andreas przez moment spogląda na mnie, a potem sam zaczyna się śmiać. Doskonale wiem, że myśli o tym samym.

— Po co mi dziewczyna skoro mam Ciebie? — pyta Karl bez wcześniejszego zastanowienia i dopiero po chwili uświadamia sobie jak dziwnie to zabrzmiało.

— Sorki, stary. Nie jestem gejem. — Wellinger krzywi się lekko i klepie go po ramieniu — Poza tym nawet gdybym był, to Stephan jest lepszym kąskiem.

Na twarzy Geigera pojawia się oburzenie i już chce coś powiedzieć, ale przerywa mu Sophia, która przytula się do mojego boku i wtrąca się do rozmowy.

— Poza tym jest zajętym kąskiem. — blondynka uśmiecha się szeroko i całuje mnie w policzek. Czuje rosnącą panikę, a wyraz twarzy Andreasa wcale mi nie pomaga. Chłopak wygląda jakby miał się zaraz zaczać śmiać i naprawdę zaczynam się modlić, żeby nie powiedział nic głupiego.

— O nie i co ja teraz pocznę. — Wellinger wywraca oczami i odwraca się do nas tyłem. Zaczyna rozpakowywać zakupy i już myślę, że rozmowa jest skończona, gdy Sophia ponownie się odzywa.

— Poza tym Steph to za wysokie progi na twoje nogi. Nie chciałby sobie marnować życia z kimś takim jak ty.

Nie wiem dlaczego moja przyjaciółka zawsze w obecności najmłodszego z nas staje się taka wredna. Próbowałem już wielokrotnie z nią o tym rozmawiać, ale dziewczyna nie powiedziała mi nic wartego uwagi. Po prostu go nie lubi i tyle. Andi zazwyczaj te zaczepki po prostu ignoruje, ale teraz widzę jak jego mięśnie się napinają.

— Słucham? — pyta odwracając się i wbija wzrok w dziewczynę. Posyłam mu spojrzenie błagające, żeby odpuścił. Awantura pomiędzy tą dwójką to ostatnie czego w tym momencie potrzebuje.

— Przecież Stephan jest za dobry dla Ciebie. — mówi jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Nawet nie przeszkadza mi fakt, że dyskutują na temat mojego potencjalnego związku z Andreasem. Obaj jesteśmy heteroseksualni, ale przez fanów ta wizja nie jest nam obca. Lubimy sobie nawet z tego pożartować. — Wiesz ile razy mi na Ciebie narzekał? Sam mi nawet kiedyś powiedział, że gdyby nie to, że skończyliście razem w pokoju to byście się dzisiaj nawet nie przyjaźnili.

Wellinger spogląda w moją stronę oczekując, że zaprzeczę. Ja jednak nie mogę tego zrobić. Jak w każdej normalnej przyjaźni zdarzają się nam  kłótnie i zazwyczaj po nich dzwoniłem do Sophii, żeby się wyżalić. To wszystko było jednak pod wpływem emocji i dziewczyna doskonale o tym wie.

— Sophia, dość. — ostrzegam ją.

Jednak tym razem to nie ona dolewa oliwy do ognia. Andreas widocznie zdenerwowany zaciska pięści i spoglądając raz na mnie, a raz na moją przyjaciółkę wypowiada słowa, które doszczętnie rujnują ten wieczór. I przy okazji dużą część naszych żyć.

— Cóż, ze mną przynajmniej nie jest w związku z litości i nie udaje, że mnie kocha.

__________

drama time again

to teraz #teamsophia czy #teamandreas

der lüge | s. leyheWhere stories live. Discover now