10. streit

668 83 18
                                    

— Mogę wiedzieć czemu dyskutujcie o moim życiu prywatnym za moimi plecami? — pytam wpatrując się w ich twarze.

Karl stoi zmieszany, a przez twarz Andreasa przebiega panika. Doskonale wie, że jestem zły.

— A ja mogę wiedzieć co tu się dzieje? — pyta zdezorientowany Markus.

— Steph, chce Ci tylko pomóc. — zaczyna Wellinger.

— Ale cholera, mieliśmy plan! — sam jestem zaskoczony tym jak unoszę głos — I nie zakładał on opowiadania wszystkim wokół o mojej relacji z Sophią.

Moja złość była trochę wyolbrzymiona, ale nie chciałem by reszta kadry wiedziała jakim jestem tchórzem. Do teraz sobie wyrzucam, że nie powiedziałem jej wtedy prawdy.

— Karl mi się wczoraj przyznał po pijaku, że Sophia mu się podoba. — Andreas stara się brzmieć spokojnie, jednak na jego twarzy widoczny jest niepokój — Oni zawsze się dobrze dogadywali, więc pomyślałem że nie ma sensu wciągać w to Leona.

— Szkoda, że nie pomyślałeś o tym by mnie najpierw poinformować o zmianie planu. — z każdym jego słowem denerwuje się bardziej.

Być może wyolbrzymiam, ale zawsze w pełni ufałem Andreasowi, a on to zaufanie zawiódł. I to bardziej boli niż fakt w jaki sposób to zrobił.

— Byłem pijany, nie analizowałem wszystkiego tak bardzo. — wzdycha.

— I to jest twój problem! — znowu podnoszę głos — Złoty chłopiec, któremu zawsze wszystko przychodzi łatwo. Na nic nie musisz ciężko pracować, ciągle tylko imprezujesz, bawisz się biednymi dziewczynami i teraz jeszcze nie myślisz co mówisz. — zdaję sobie sprawę, że powinienem już być cicho, ale złość przejmuje nade mną kontrolę  — Cały sezon poprzedni zmarnowałeś, teraz też masz wszystko w dupie i może trener naprawdę powinien wyrzucić Cię z tej kadry, żebyś zmądrzał. A my wszyscy byśmy mogli odpocząć od Twojego dziecinnego zachowania. Bo ja też mam Ciebie dość.

W końcu przestaje mówić i biorę głęboki oddech. Wellinger patrzy na mnie jeszcze przez moment z wyraźnym bólem wypisanym na twarzy i kiwa głową zaciskając usta. Wymija mnie wychodząc z pokoju i idzie w stronę tego, który zajmujemy razem. Po drodze Markus chwyta go za ramię by go zatrzymać, jednak ten niemal natychmiast mu się wyrywa i wciąż milcząc idzie dalej. Dopiero jak jego sylwetką znika mi z widoku, czuje w brzuchu nieprzyjemne uczucie. Wyrzuty sumienia.

— Chyba trochę przesadziłeś. — stwierdza Eisenbichler.

*

Następnego dnia budzę się zaledwie dwadzieścia minut przed treningiem. Wczoraj jak wróciłem do pokoju, Andreasa już nie było w środku. I nie wracał przez wiele godzin, przez co nie mogłem spać. Próbowałem do niego dzwonić, ale nawet nie odebrał. Mimo wszystko martwiłem się o niego i zasnąłem dopiero przed trzecią w nocy. Rano sytuacja nie ulega zmianie, bo blondyna wciąż nie ma w pokoju. Wzdycham głośno i podnoszę się, myśląc w głowie jak go uratować przed trenerem. Bo nie wierzę, że nagle się zjawi na siłowni. W końcu jednak zauważam jeden istotny szczegół, który wywołuje u mnie panikę. Nie ma jego rzeczy. Czy naprawdę moje słowa zabolały go tak bardzo, że postanowił się wynieść do innego pokoju? Szybko się ubieram i doprowadzam do porządku, chcąc jak najszybciej wyjaśnić te sytuacje. Najpierw decyduje się odwiedzić pokój Karla i Markusa. Oni znają sytuację, więc najbardziej prawdopodobne jest, że to u nich się zatrzymał. Tylko dlaczego żaden z nich mi nie dał znać? Pukam do drzwi. Nie muszę długo czekać na odpowiedź, bo chwilę później otwiera je Eisenbichler gotowy do wyjścia.

— Andi jest u was? — pytam jeszcze przed przywitaniem się.

Mężczyzna marszczy brwi, widocznie zdezorientowany moim pytaniem.

— Nie. Nie widziałem go od czasu waszej wczorajszej kłótni. — mówi.

Przeklinam pod nosem. Jest jeszcze opcja, że poszedł do Constantina i Richarda, ale ta możliwość wydaje mi się dużo mniej prawdopodobna.

— Nie było go w pokoju całą noc, a jego rzeczy zniknęły...

— Na pewno na treningu się wszystko wyjaśni. — uspokaja mnie Niemiec.

Kiwam głową. Jedyne co mnie pociesza to fakt, że Andreasowi na pewno nic się nie stało. Gdyby po prostu zaginął to by nie zabrał swoich rzeczy. Chwilę później dołącza do nas Karl i całą trójką udajemy się do hotelowej siłowni. W środku czekają już na nas Freitag i Schmid razem z Jensem, ale wciąż nie ma żadnego śladu obecności Wellingera.

— Hej. Widzieliście gdzieś Andiego? — pyta Karl, jeszcze zanim ja zdążę zadać to pytanie.

— To Stephan jest jego przyzwoitką z którą się nigdy nie rozstaje. — śmieje się Richard — Jego zapytaj.

Przygryzam mocno policzek od środka. Już mam mówić, że nie mam pojęcia gdzie znajduje się mój przyjaciel, gdy głos zabiera Jens.

— Myślę, że trener Schuster powinien Wam to wyjaśnić. — oznajmia.

Trener? Zaczynam co raz mniej z tego rozumieć. Czy Andreas rzucił kadrę? Nie, on za bardzo kocha skoki. Ale dlaczego w takim razie trener miał z nami rozmawiać o jego nieobecności? Co innego mogło się stać? W końcu na siłownię wchodzi sam Werner. Uśmiecha się, więc nie mogło się stać nic złego. Prawda?

— Widzę, że dzisiaj wszyscy na czas. — oznajmia mierząc nas wzrokiem — No to dalej, szybka rozgrzeweczka na bieżniach.

Reszta wciąż jest lekko podenerwowana po wczoraj i chociaż trener ma dzisiaj widocznie lepszy humor, to ja muszę być tym który zada to pytanie.

— A gdzie Andreas?

Mężczyzna poważnieje na moje pytanie. Na jego czoła uwydatnia się zmarszczka, a w oczach widać zdziwienie.

— Nie powiedział wam? — pyta. Nie uzyskuje żadnej odpowiedzi, więc kontynuuje — Andi przyszedł do mnie wczoraj wieczorem porozmawiać. Zajęło nam to parę godzin, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, że trzeba coś zmienić, bo jego potencjał nie może się marnować. — przerywa na chwilę, a wyraz twarzy nas wszystkich z każdą sekunda jest jeszcze bardziej zdezorientowany — Andreas z samego rana wyjechał na indywidualne treningi do Ga-Pa razem z Christianem. Wczoraj wspólnie zdecydowaliśmy, że lepiej będzie jak do początku sezonu będzie trenował właśnie w ten sposób.

der lüge | s. leyheWhere stories live. Discover now