Odcinek 6

16 1 0
                                    

Po powrocie do domu Carol zadzwonił do swojego głupiego szwagra Liama, by podzielić się z nim swoimi przeżyciami.
CH: No i mówię ci Liam. Logan przyjechał. Mam przesrane.
Liam: Takie to miłe. Ja nie chcę iść pod wiatr, gdy wieje w dobrą stronę.
CH: Co? Liam czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Liam: No jasne. Poczekaj muszę kończyć twój ojciec wrócił.
CH: Co?
Liam: No, siedział na tych Hawajach na jakiejś kanapie u jakiegoś Federica. Nie wiedziałeś?
Carol popatrzył ze zdziwieniem na telefon.
CH: Z kim ja żyję?
Liam: Ja muszę kończyć. Pa pa.
CH: Ta cześć.
Carol odłożył telefon.
CH: Debile.
Po chwili do domu wszedł Hardin.
CH: A ten co tu robi?
Hard: Zostałem hehe.
CH: Nie nauczyli cię pukać?
Hard: A was nie nauczyli się zamykać?
Hardin podszedł do stołu, gdzie siedział Carol.
CH: Dlaczego ty tu zostałeś?
Hard: A co nie cieszysz się?
CH: To jest rozmowa na kiedy indziej.
Hard: No ogólnie dowiedziałem się, że moja mamuśka miała tu mieszkanie kiedy jeszcze była z ojcem no i mi je przepisała.
CH: Tak nagle?
Hard: No czemu nie. Poza tym mam nadzieję, że wyrwę tu jakąś dupencję.
CH: Tak zapomniałem, że dla ciebie tylko to się liczy.
Hard: No wiesz ja już nie jestem taki młody. Najwyższa pora się ustatkować, a w tej Argentynie nie ma nikogo ciekawego. No, ale sam to możesz potwierdzić. Holly nie ma jakiejś wolnej siostry?
Carol spojrzał na Hardina jak na debila.
Hard: No dobra już nic nie mówię.
Z sypialni wyszła Holly.
Hol: Dzień dobry. O to ty.
Hard: To ja.
Holly podeszła do Carola i popatrzyła na Hardina.
Hol: Zostałeś tu na dłużej?
Hard: Postanowiłem tu zamieszkać.
Hol: Oj. Naprawdę?
Hard: Tak. Te Hawaje to jednak moje klimaty. A teraz was zostawiam. Muszę urządzić moje mieszkanie w tych nowoczesnych klimatach.
Hardin wyszedł z mieszkania przyjaciela. Holly popatrzyła z niezrozumieniem na Carola.
CH: To debil, nie zwracaj na niego uwagi.
Holly usiadła przy stole.
Hol: Byłeś gdzieś rano? Słyszałam jak wychodzisz.
CH: Tak. Poszedłem do sklepu. Jeszcze spotkałem Carola. Szedł z małą na spacer.
Hol: Olivia z nimi była?
CH: Nie, ale mówił, że ma się dużo lepiej.
Hol: To dobrze. Może w końcu wszystko jakoś się ułoży.
Carol jednak nic nie powiedział, bo przypomniał sobie o przyjeździe Logana i pogrążył się w swoich rozmyśleniach.
Hol: Coś się stało?
CH: Co?
Hol: Pytam się czy coś się stało. Wydajesz się taki zamyślony.
CH: A zastanawiam się nad paroma projektami do pracy. To nic takiego.
Hol: Na pewno? Wydajesz się poruszony.
CH: Nie to nic. Nie musisz się przejmować. Zrobiłem dla ciebie śniadanie.
Hol: Zdecydowanie za bardzo mnie rozpieszczasz. Może w końcu dasz mi się zrewanżować?
CH: Nie musisz mi się w niczym rewanżować. Wystarczy mi to, że jesteś cała moja.
Holly uśmiechnęła się do Carola i zaczęła jeść.
Tymczasem w domu Czada:
Harrison stał przed domem swojego wujostwa. Po chwili drzwi otworzyła mu Martha.
Mart: O Harrison. Cześć.
Har: Cześć ciociu. Jest może wujek?
Mart: Tak, jest. Wchodź.
Martha wpuściła Harrisona do środka.
Har: Tam gdzie zwykle?
Mart: Tak. Przesiaduje tam przez większość swojego wolnego czasu.
Har: Pójdę do niego. Pozdrów dziewczyny.
Mart: Jasne.
Harrison wszedł do specjalnego pokoju, gdzie Czad trzymał cały swój sprzęt bokserski. Rozejrzał się po pomieszczeniu.
Cz: Harrison. To ty.
Har: Cześć.
Cz: Co cię tu sprowadza?
Harrison spojrzał na worek treningowy.
Cz: Chciałbyś sobie poboksować?
Har: Chciałbym być taki jak ty wujku.
Cz: Taki jak ja?
Har: Chciałbym spuścić łomot takiemu jednemu gogusiowi.
Cz: Moja praca to nie była zabawa Harrison.
Har: Dla mnie to też nie jest zabawa. Po prostu pokażę jednemu gościowi gdzie jego miejsce i zapomnimy o całej sytuacji.
Cz: Jesteś fajnym chłopakiem Harrison, ale czasem myślisz jak twój ojciec.
Har: Chyba mi nie odmówisz wujku Czadzie.
Cz: Nie. Nie odmówię ci.
Harrison uśmiechnął się na samą myśl o rozwalonym nosie Verdasa.
Cz: Jesteś dorosły i najwyższa pora żebyś odróżniał dobre zachowanie od złego.
Har: O czym ty mówisz?
Cz: Wróć kiedy to sobie przemyślisz.
Har: Sam mówisz, że jestem dorosły, a traktujesz mnie ciągle jak głupiego gówniarza.
Cz: Bo czasem się tak beznadziejnie zachowujesz Harrison. A teraz wyjdź. Chcę pobyć sam.
Harrison skrzywił się ze złością i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Cz: Ach te geny Troya...

Hawaje 35 ObsesjaWhere stories live. Discover now