itadori yūji x f!reader

785 37 86
                                    

           odczuwał dosyć nostalgiczną ciepłotę, a każdy z jego kolejnych oddechów stawał się raz po raz cięższy od poprzedniego

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

           odczuwał dosyć nostalgiczną ciepłotę, a każdy z jego kolejnych oddechów stawał się raz po raz cięższy od poprzedniego. nie potrafił się, chociażby podnieść. to względnie żałosne, że właśnie w taki sposób przyszło mu odejść, ale czy ktoś będzie miał mu to za złe? czy istnieli na tym światku ludzie, jacy chcieliby, żeby żył swym codziennym życiem jak najdłużej? do końca świata i jeden dzień dłużej? nie był pewien. zaraz potem nastąpił podmuch cierpkiego ziąbu. przypuścił, iż zapomniał o czymś naprawdę ważnym. tylko co to było?

ach, nie potrafił powrócić do tego myślą. w tejże chwili nie miał znikomej ochoty na głębsze rozmyślenia. postrzegał przed sobą egipską ciemność, choć zawzięcie doświadczał gigantycznej, przytłaczającej go świadomości. z chęcią chciałby zasnąć, niemniej w jego czaszce na okrągło zachodziło uparte doznanie, które mu to utrudniało. czy to ból? chciałby wiedzieć. cisza odbijała się o ściany pustego umysły, a bezsilne ciało nie było w stanie napędzić się do funkcjonalnego działania. tracił siły. czy umierał? to przecież niemożliwe.

jeszcze przed chwilą...

co? no właśnie, co było przedtem? przed tym wszystkim, co teraz? po raz drugi nie mógł zahaczyć o żadne wspomnienia. kiedy to robił, percypował charakterystyczne boleści w okolicach tyłu głowy. być może akurat to miało go czekać? wsłuchał się. wnikliwiej? ktoś bodajże wypowiedział jego imię. nie był przekonany, gdyż kaprys na analizę znikł tak naprędce, jak nigdy się w nim nie zrodził. aczkolwiek im bardziej chciał stracić pamięć, ten głos się nasilał.

ekscytujące komu tak zależało na przywołaniu go. och, to kobiecy głos, który z grubsza już gdzieś słyszał? nie był jedynie pewien gdzie dokładnie. pewnie wybitnie się starała, a on jej w tym wszystkim przeszkadzał. wybacz nieznajoma, nie miał potrzeby unoszenia powiek. nie miał także pojęcia, kim była, jednak musiał przyznać, że przekazywała mu błogi gorąc wydobywający się z jej porywająco słonych łez. skąd wiedział, iż były słone? nie wiedział, wydawało mu się, że ktoś kiedyś mu to najzwyczajniej napomknął.

był arcypiękny. jej głos. do kogo należał? błagam na wszystko, co na świecie, z jakiego i tak odchodził, przypomnijcie mu. pragnął się dowiedzieć. kto go tego nauczył? tego i tych mnóstwa innych rzeczy. gdzie ona obecnie była? czy to jej à propos na nim zależało? na gubiącemu oddech, ginącemu nastolatku? zapewne za bardzo się nakręcił, a to zabolało. im więcej o tym marzył. im bardziej dążył do wprawienia swoich własnych szczątek w ruch; im prędzej jego powieki zyskiwały chęć do podniesienia się ─ trwonił energię.

brakowało mu powietrza.

nie wiedzieć w jakim celu, mimo tego miał ochotę zacząć ronić niemiłe, chłopięce łzy. utrudnienie polegało na tym, że za cholerę nie miał na nie zacięcia. dlaczego było to dojmujące? chciał żyć. niewątpliwie było coś, co musiał jeszcze zrobić. co takiego? powinien wiedzieć. tak bardzo chciał wiedzieć, po co podjął się tej żałosnej walki.

musiał być powód, dla którego do tej pory się nie poddał. czy to przez nią? wciąż nie wiedział, kim była. wszelako potrzebował tylko odpowiedniego momentu. gdy ten nastąpi, podniesie się i już będzie w porządku. tak jak wcześniej. nie orientował się może gdzie, jak bądź z kim, lecz ona na niego czekała. wobec tego dysponował obowiązkiem zobaczenia jej. musiał wszakże poprosić o przebaczenie za to, że życie z niego ulatywało, a on koniec końców nie potrafił z tym nic zrobić.

— yūji — [imię] ujęła jego beznamiętną sylwetkę, otulając go ramionami. — potrzebuję cię. słyszysz? nie możesz mi tego zrobić — nie mógł odpowiedzieć. — wstawaj do cholery! — wykrzyknęła, próbując przezwyciężyć spływające z przeraźliwie bielutkich policzków łzy. — nie możesz mnie zostawić — była natomiast bezsilna w obliczu śmierci.

rozżalony lament wydostał się ze spierzchniętych, trzęsących się na mroźnym wietrze ust. szalenie chciałyby zaprzeczyć rzeczywistości ─ wszystko przepadło. został jej tylko ból, nic więcej. — no dalej. otwórz oczy i powiedz, że możemy wracać! zapewnij mnie, iż nic ci nie jest! ostatni raz bądź beztroskim idiotą, którego tak bezgranicznie kocham — bezradnie przydusiła twarz do jego okaleczonej klatki piersiowej, czując wzrastające rozgoryczenie. — proszę.

one-shoty , animangaWhere stories live. Discover now