Unosząc się na powierzchi

42 5 0
                                    

Niespodziewana fala zmyła go z pokładu. Wpadł do lodowatej morskiej toni, nie mając żadnego zabezpieczenia. Był przerażony. Co prawda umiał pływać, lecz jak długo zdoła utrzymać się na powierzchni? Reszta załogi zauważy jego zniknięcie dopiero nad ranem, gdyż większość jego przyjaciół na czas sztormu skryła się pod pokładem.

Jakże był głupi, wychodząc na zewnątrz!

Kolejna fala przykryła go swoim grzbietem i brutalnie wepchnęła głęboko pod wodę. Zaskoczony gwałtownie zaczerpnął powietrza, jednak zamiast tlenu jego płuca wypełniła śmiercionośna woda. Gdy odruchowo chciał ją wykrztusić, pochłaniał jej jeszcze więcej. Dusił się, a kiedy uświadomił sobie tragizm swojego położenia, zaczął panicznie wierzgać wszystkim, czym mógł. Machał nogami, ramionami, nawet kręcił głową na wszystkie strony, byle tylko jakoś wypłynąć na powierzchnię. Było potwornie ciemno, a na dodatek z zimna powoli przestawał odczuwać swoje kończyny, co dodatkowo potęgowało jego strach. Przestał już nawet słyszeć odległy szum silników swojej łodzi; w uszach szumiała mu krew, a z tyłu głowy czuł szybkie pulsowanie serca. Mimo to wciąż desperacko próbował wypłynąć na powierzchnię.

Wbrew jego nadziejom, gwałtowne ruchy nie tylko nijak nie pomagały, lecz pociągały go jeszcze bardziej w głębiny. Zaczynał już tracić siły do walki ze wzburzonym morzem. Było mu niedobrze od nieopatrznie wypitej morskiej wody. Czuł się tak, jakby miał zaraz zwrócić wszystkie swoje wnętrzności. Stracił już nadzieję na ratunek. Zdał sobie sprawę, że już za późno, że jego ciało odniosło zbyt duże obrażenia.

Postanowił się poddać.

Rozluźnił się i pozwolił wodzie wypełnić go w całości; była w jego żołądku, płucach, nosie. Czuł jej słony smak na języku. Przestał odczuwać ból, zalała go fala spokoju. Od tej pory stanowił jedność z morzem, nieodwracalną całość. Unosił się swobodnie w jego odmętach. Połączył się z nim tak, jak matka połączona jest z płodem. Nagle ujrzał ogromną ławicę niesamowicie pięknych, kolorowych rybek płynącą w jego stronę. Zastanawiał, czy to dzieje się naprawdę, czy tylko w jego głowie, kiedy ławica połączyła się, tworząc wielkie, budzące grozę rybsko z mnóstwem ostrych kolców na grzbiecie. Monstrum bez chwili wahania podpłynęło do niego, rozwarło masywne szczęki i pożarło go w całości.

W tym momencie czuł jedynie głęboki spokój i na tym uczuciu się skupił. Wszystko inne odeszło w niepamięć razem z nadejściem nieprzeniknionej czerni.

Chwile końcaOn viuen les histories. Descobreix ara