Śpiąc bez oddechu

23 2 2
                                    

Ostatnie kilka tygodni spędziła w łóżku, przykuta do niego przez tajemniczą chorobę. Odwiedziła ją masa lekarzy, ale żaden nie wiedział, co jej dolega. Wszyscy po zakończonym badaniu tylko dziwnie na nią patrzyli i kręcili głowami ze smutkiem. Po ich wyjściu często słyszała krzyki i płacz dochodzące z parteru.

Jej rodzice również byli inni niż zwykle. Nigdy nie odwiedzali jej oddzielnie; zawsze przychodzili razem, trzymając się za ręce. Próbowali się uśmiechać i żartować, żeby pokazać, że wszystko jest w porządku, ale nie wytrzymywali długo. Mamie prędzej czy później wilgotniały oczy, a usta wyginały się w podkowę. Wtedy chowała twarz w ramieniu męża, a jej ramiona unosiły się i opadały niekontrolowanie. Tata natomiast był bardzo silny. Alicja nigdy nie widziała go smutnego ani płaczącego. Zawsze starał się poprawić humor wszystkim dookoła, nie bacząc na to, jak okropna była sytuacja. Podziwiała go tak, jak tylko może dwunastolatka.

Pewnego dnia zasnęła snem tak głębokim, że do jej uszu przestały dochodzić jakiekolwiek dźwięki z zewnątrz, a ciało nie reagowało na żadne bodźce. Przez to nie usłyszała ani głosu matki wrzeszczącej jej imię i duszącej się łzami, ani szybkich kroków ojca krążącego po pokoju. Nie poczuła też niczego, kiedy oboje nią potrząsali, starając się za wszelką cenę ją obudzić.

Kiedy ponownie otworzyła oczy, dookoła panował nieprzenikniony mrok. Okropnie bała się ciemności, dlatego w pokoju zawsze zostawiała na noc zapaloną lampkę nocną. ,,Pewnie mama zauważyła, że już śpię, więc ją wyłączyła", pomyślała. Było to całkiem prawdopodobne, ponieważ jej rodzicielka była bardzo oszczędna i potępiała ten zwyczaj. Uśmiechnęła się do siebie na tę myśl.

Po przebudzeniu brak światła wciąż był uciążliwy, więc postanowiła powtórnie włączyć lampkę. Wyciągnęła rękę w bok, gdzie spodziewała się znaleźć przełącznik, ale jej dłoń natrafiła na szorstką ścianę. Zimny dreszcz przeszedł po jej kręgosłupie aż do palców u nóg. Zaraz zreflektowała się, tłumacząc sobie pospiesznie, że pewnie w ciemnościach straciła orientację i sięga w złą stronę, toteż wyciągnęła drugą rękę. Jednak tym razem również trafiła na przeszkodę. Otworzyła szeroko oczy, po czym w niemym niedowierzaniu przemieszanym z narastającym strachem powoli wyciągnęła dłonie do góry. Miała ogromną nadzieję, że nic nie poczuje, a cała ta sytuacja okaże się tylko złym snem. Niestety, wyprostowanie ramion uniemożliwiła jej kolejna bariera.

Poczuła, jak oblewa ją pot. Znieruchomiała, przykładając ręce do boków, aby za wszelką cenę nie dotykać tych przerażających ścian. W duchu modliła się i błagała, aby w końcu zniknęły. Wtem pod palcami wyczuła gładki, pikowany materiał, który od razu skojarzył jej się z pogrzebem dziadka. Widziała prawie taki sam w jego trumnie, kiedy się z nim żegnała. Momentalnie poderwała się do góry, uderzając czołem o pokrywę skrzynki, w której się znalazła. Podświadomie zrozumiała, gdzie tak naprawdę teraz jest, ale nie chciała dopuścić tego do myśli. Była pewna, że kiedy otwarcie to przed sobą przyzna, to wszystko stanie się prawdziwe i już nigdy stąd nie wyjdzie. Krzyknęła głośno, aby wyrzucić z siebie choć odrobinę emocji, jakie zaczęły się w niej gromadzić, lecz dźwięk, zamiast rozejść się w powietrzu, prawie natychmiast ucichł.

Opadła ciężko na plecy i przez chwilę leżała nieruchomo, wsłuchując się w swój przyspieszony oddech oraz narastające bicie serca. Starała się zachować spokój i jakoś poukładać myśli, ale nie była w stanie się skupić. Nagle zalała ją fala paniki. Zaczęła walić pięściami i kopać ściany, próbując je jakkolwiek uszkodzić. Miotała się wołając o pomoc, jednak nikt jej nie słyszał. Po chwili przez obezwładniający strach nie potrafiła sformułować najprostszego słowa, więc po prostu wrzeszczała tak głośno, jak tylko mogła. Z całego serca pragnęła, aby ktoś ją uratował.

Nie wiedziała, po jakim czasie opadła z sił; kompletnie straciła poczucie czasu. Miała wrażenie, że upłynęły długie godziny, a nawet dni, lecz równie dobrze mogły to być minuty czy sekundy. Powoli zaczynała tracić nadzieję, w dodatku oddychała z coraz większym trudem. Opuściła bezwładnie ramiona wzdłuż ciała i zamknęła oczy, rozmyślając o swojej sytuacji. Nie chciała umierać. Bała się tego, co zastanie po drugiej stronie. Mogło to być niebo, tak często wspominane przez jej mamę, jak również piekło, którym ksiądz straszył niegrzeczne dzieci. W ostatnim akcie desperacji zaczęła skrobać paznokciami o pokrywę. Miała nadzieję, że uda jej się wydrapać dziurę, przez którą będzie mogła się wydostać. Nawet nie zauważyła, kiedy opadły jej powieki i zasnęła, tym razem na zawsze.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 30, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Chwile końcaWhere stories live. Discover now