Rozdział 22

5.6K 201 40
                                    



/ Pov. Alex/


Leżę na łóżku i czytam jaką nudną książkę, gdy nagle słyszę kroki a po chwili dźwięk przekręcanego kluczyka w zamku. Nie mija chwila a drzwi otwierają się i przechodzi przez nie ojciec mojego dziecka.

Gdy tylko wchodzi do pokoju mogę dostrzec jego jasne włosy i oczy, w których kryje się miłość do mnie, miłość i szaleństwo.

Natychmiast odkładam książkę na niewielki stolik nocny w kolorze kawy z mlekiem i siadam na tym wielkim łóżku. Patrzę w jego oczy, ale nic nie mówię, czekam aż wykona jakiś ruch. Nie muszę na to długo czekać bo po chwili podchodzi do mnie, ale nie przerywa kontaktu wzrokowego. Zatrzymuje się tuż przed mną i klęka na jedno kolano a jego ręka od razu wędruje do mojego już zaokrąglonego brzucha. Stephan dalej patrzy mi w oczy, uśmiecha się i zaczyna głaskać jego dziecko przez moją skórę.

- To chłopiec- odzywa się spokojnie, ale w jego głosie słyszę nutki dumy i prawdziwego szczęścia.

- Czujesz go?- pytam na co mój rozmówca kiwa głową na tak.

Od razu się kulę i obejmuję mój brzuch swoimi ramionami, tym samym zmuszam blondyna do lekkiego odsunięcia się od mnie. To chłopiec. Mój pierworodny, mój syn. Nie wiem kiedy, ale z moich oczu zaczęły płynąć łzy, nawet nie wiem jakie. W tym momencie czuje tyle uczuć, strach, obawę, wstyd, ale też dumę i bezgraniczne szczęście.

Dalej obejmuję się ramionami, ale podnoszę głowę i nie zdążam nawet nic powiedzieć a Stephan przytula mnie z taką troską, że zaczynam się uśmiechać. Teraz czuję się potrzebna i mam dla kogo żyć, dla mojego kochanego syna.

- I jak się czujesz najdroższa? Będziemy w końcu razem a za kilka miesięcy dołączy do nas nasz syn- od razu podnoszę wyżej głowę i dalej lekko przytłoczona informacją o płci dziecka odpowiadam.

- Nie wiem co myśleć. jestem tym wszystkim przytłoczona, mój mate mnie nie chciał a ja nie chciałam dziecka, ale teraz gdy mój synek jest w drodze czuje się szczęśliwa i potrzebna. W końcu mam dla kogo żyć.

- Masz rację Niunia, twój mate nigdy cię nie chciał, ale ja zawsze cię kochałem i na zawsze będę kochał ciebie i nasze dziecko- wstał z kolan i podciągnął mnie z łóżka tak, że teraz i ja stałam na prostych nogach. Przez gwałtowność tego ruchu zakręciło mi się trochę w głowie, jednak ojciec mojego dziecka przytrzymał mnie w pasie tak, że nie miałam możliwości upaść. Kiedy upewnił się, że już wszystko dobrze kontynuował swoją wypowiedz.

- Chodź, najdroższa. Pójdziemy na górę i przyrządzę ci coś dobrego, a potem pójdziemy na spacer, dobrze?

Na jego słowa jedynie kiwnęłam głową. Prowadzona przez niego za jedną rękę wyszłam przez te wielkie, piekielne drzwi, które mnie więziły. Drugą rękę trzymałam przy moim synu.



Data publikacji: 16.02.2019

Liczba słów: 446

Bardzo wszystkim dziękuje za gwiazdki i komentarze. Uwielbiam czytać wasze uwagi, część mi mówi gdzie popełniam błędy a część śmieszy :)

Znalazłem cięWhere stories live. Discover now