Rozdział 11

9.8K 447 50
                                    



/Pov. Alex/


Kurwa, jeszcze czego. Nie dość, że poszłam mu na rękę i postanowiłam dać szansę, to jeszcze zaczyna rościć sobie jakieś chore prawa. Bo co? Bo jest pieprzonym samcem.

-Piątka to minimum. Ciesz się, że poszedłem ci na rękę i nie upieram się przy dziewięciu.

-No chyba cię pogięło! Co najwyżej dwójka. Poza tym też się ciesz bo zawsze chciałam mieć jedno dziecko.

-Nie bądź śmieszna kobieto, jaki beta w tych czasach ma jedno czy dwoje dzieci.

Tu miał trochę racji. Jedno czy dwoje dzieci mają Omegi, Delty czy Gammy. Bety czy Alfy miały przynajmniej czwórkę dzieci. Jednak skoro rzekomo mu na mnie zależy to czy nie może zrezygnować z jednego czy dwóch?

-Nie mam zamiaru być maszyną do rodzenia dzieci. Dwójkę jeszcze przeżyje, nawet poświęcę się dla ciebie i w ostateczności trójkę, ale na tym koniec. Zawsze możemy adoptować jakieś szczenie.

-Nie bądź śmieszna kobieto, nie mam zamiaru wychowywać nie swojego szczeniaka.

Tym mnie już, za przeproszeniem, wkurwił. Zepsuł wszystko. Cały piknik nad jeziorem, całą godzinę w miłej atmosferze dla czego? Bo zachciało mu się gadać o dzieciach. Znamy się kilka dni, kto normalny gada o dzieciach po niecałym tygodniu znajomości?

Gwałtownie wstałam i popchnęłam go w stronę jeziora nie patrząc na nic, ani na jego wściekłe oczy, ani na to, że z moich wydobywa się słona ciecz.

Szybko przemieniłam się w swoją waderę i zaczęłam biec. Chciałam być jak najdalej od niego. Nie przebiegłam jednak daleko. Może ze względu na rozmazany obraz, a może to nie miało znaczenia i po prostu to mój mate był zbyt szybki.

Pewnie te oba. Czułam jego oddech na moim karku. Szybkim ruchem przerzucił mnie na plecy i dopiero wtedy mógł dostrzec moje oczy pełne łez.


/Pov. Nina/


Przechadzałam się uliczkami pobliskiego miasteczka tylko chwilę i już miałam dość. A jaki jest powód mojej wizyty w miasteczku, które liczy ledwo ponad trzy tysiące mieszkańców, śmierdzi gorzej niż skarpety mojego kuzyna po treningu a jedyny sklep znajduje się w samym centrum, do którego nie jeździ  autobus, o taksówce już nie wspominając? Właśnie ten samotny sklep pośrodku niczego. A raczej jego zawartość.

Weszłam do sklepu i szybkim krokiem zaczęłam szukać powodu mojej wizyty. Sprawnie manewrowałam między praktycznie pustymi regałami modląc się w duchu o to by jakimś cudem jednak były. Wchodząc w ten labirynt półek zauważyłam dziwną zależność. Na niskich półkach nie było prawie w cale towaru, jeśli jednak jakimś cudem coś było to niskiej jakości lub po terminie. Dopiero na wysokich półkach były rzeczy zdatne do konsumpcji. W takich momentach żałowałam że, posiadam tylko 160 cm wzrostu.

Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Nie zaprzestając poszukiwań sięgnęłam po ten maleńki cud elektroniki i odebrałam go.

-Oby to było coś ważnego bo cię zabije.

-Mam już dość, chcę wracać do domu- nawet jeśli głos był zniekształcony przez płacz to ja i tak zawsze rozpoznam moją przyjaciółkę. W końcu znam ją od urodzenia.

-Hej, co się stało?

-Nick się stał. Mam już dość. On nie daje mi żyć.

-A co ci takiego zrobił?- spytałam z niepokojem. Martwiłam się o Alex bo wiem że, to twarda wilczyca i nie łatwo zaleźć jej za skórę, a wiem bo wielokrotnie próbowałam. Z drugiej strony miałam coraz większe obawy bo wiem że, przeszłam prawie cały sklep i dalej nie znalazłam mojej zguby.

-Rozmawiałam z nim a potem poszłam pobiegać do lasu. Po jakim czasie też się pojawił, więc chciałam uciec. W trakcie mojej ucieczki złapał mnie i powalił. Potem zaczęliśmy walczyć, najpierw w miarę spokojnie ale po jakimś czasie furia przejęła nad nim kontrole. Gdyby nie zwiadowcy to nie wiem co by się stało.

-Czy coś ci się stało?- i w tym momencie ujrzałam wysokiego blondyna. Mocna budowa i krótkie zmierzwione włosy a jego zapach był wręcz nęcący, zupełnie jak chodzący seks. 

-Złamał mi lewą nogę i dwa żebra, ale już się zrastają i za kilka dni nie będzie śladu. Co nie zmienia faktu że, to boli. Nie mogę uwierzyć że, moja własna bratnia dusza mogła coś takiego zrobić. Że mogła mnie zranić i to celowo.

Nagle mężczyzna odwrócił się do mnie a ja zamarłam.


Słowa:711

Data publikacji:1.06.2018

Zaczynamy maraton z okazji Dnia Dziecka. Ilość rozdziałów będzie zależeć od waszej aktywności.

P.s. dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze pod spodem.

I czy ktoś ma jakieś propozycje imienia dla wilkołaka ze sklepu?

Znalazłem cięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz