Rozdział 15

10.4K 389 87
                                    



/Pov. Cloud/


Ledwo wyjechałem z miasta a już miałem spore obawy, może nie powinienem zostawiać go samego i to na tak długi czas? Jednak teraz było za późno, byłem już dobre cztery godziny od głównej siedziby mojej watahy i kolejne tyle do miejsca, do którego zmierzam.

W mojej podróży towarzyszył mi zastępca Bety. Niby zwykły wilkołak, na pozór niczym się nie wyróżniał, jednak gdy przyjrzałeś mu się bliżej to mogłeś wyczuć od niego niepokojącą aurę. Prawdę mówiąc niezbyt mu ufałem, ale jest w mojej watasze już osiem lat i jak do tej pory nie sprawiał żadnych problemów, co nie oznacza że, nie mam go na oku.

Szybko jednak się skarciłem i zacząłem od początku myśleć o celu mojej podróży. Musiałem zawrzeć nowy sojusz z watahą na zachodzie by w razie wojny, która jest bardzo prawdopodobna, mógłbym zredukować starty w moich ludziach i funduszach. 

W ramach tego sojuszu mamy zapewnioną obopólną ochronę i pomoc polityczną. By zawrzeć pakt miałem poślubić najstarszą córkę tamtejszego Alfy. Suzzane Midle była wysoką i piękną blondynką. Miała już 25 lat i dalej nie posiadała mate. Zawarliśmy więc porozumienie, na które zgodziły się obie strony. To był dobry układ, oni potrzebowali mocnego sojusznika, by nikt inny nie zagroził im, ja z kolei potrzebowałem mądrej, dobrej i silnej Luby dla mojego stada, które bez niej nie mogło się w pełni rozwinąć. Układ idealny.

/Pov. Nick/

 Ja go kiedyś zabije. Bez uprzedzenia wyjeżdża do innego stanu i powierza mi władzę nad stadem i to jeszcze w takim momencie. Nie dość że, mam problem z moją niunią, która nie chce się dać oznaczyć to jeszcze jej niedoszły narzeczony rości sobie względem niej jakieś chore prawa. 

W ogóle jak on śmie grozić mi wojną jeśli ie oddam mu Alex, to śmieszne. Czy on nie rozumie w jaki sposób działa nasza społeczność? Najwyraźniej to jakiś idiota, który myśli że, jest panem i władcą. Nigdy mu jej nie oddam, za długo jej szukałem by teraz oddać ją bez walki. Dlatego mam zamiar ją jeszcze w tym miesiącu oznaczyć i udowodnić tamtemu szczeniakowi że, ona należy tylko do mnie.

Uśmiechnąłem się i zacząłem dalej przyglądać się jak młode wilki ćwiczą lub doskonalą już nabyte umiejętności. Byłem na wielkim placu ćwiczebnym a w okół mnie krążyły wielkie wilki lub półnadzy mężczyźni. Oczywiście mamy również wilczyce, jednak jest ich mniej niż samców. Nikt nie wie dlaczego nasza Matka- Księżyc zdecydowała by na jedną samicę przypadało 4-5 samców. Jednak one również musiały ćwiczyć, tylko w innych godzinach. Gdyby wszyscy ćwiczyli razem to nie przeżylibyśmy tego. Nie dość że, wszędzie lałby się testosteron to zamiast ćwiczeń byłyby walki o samice lub próby zaimponowania jej. 

Gdy tylko o tym pomyślałem ukazał mi się obraz mojej mate w głowie. Nie była idealna, w końcu nikt nie był. Jednak gdy byliśmy razem to stanowiliśmy idealną jedność i mimo że, była moją jedyną słabością to nigdy nie będę żałował że, to właśnie ona jest tą jedyną.

Jednak teraz priorytetem dla mnie było oznaczenie Alex oraz opieka nad stadem dopóki mój brat nie wróci ze swojej podróży. Jednak zastanawiałem się czy dobrze postąpiłem oddając mu władzę. Owszem nie był zły, ale jednak nie był do końca tym za kogo go miałem. Wiem że, bardzo się starał, jednak to czasem za mało. Oczekiwałem że, będzie bardziej zaangażowany w życie stada, jednak on praktycznie tylko podróżuje. Mimo że to niby dla stada to mógłbym pojechać ja lub mój zastępca, ale nie Cloud musi jechać z powodu najprostszej sprawy. Krótko mówiąc rozczarowuje mnie jako Alfa stada i wiem że, ojciec podziela moją decyzję.


/Pov. Devon/

Zaskakująca. Tak, to słowo idealnie opisywało Ninę  Shapes. Gdy pierwszy raz spotkałem ją w sklepie to pierwsze na co zwróciłem uwagę to jej oszałamiający zapach. Drugą rzeczą był jej naprawdę niski wzrost, uważałem jednak że, było to urocze. Gdy tylko do mnie podeszła już ledwo mogłem się powstrzymać. Gdy tylko podniosła na mnie te swoje  wielkie, brązowe oczy wiedziałem że przepadłem. 

Jednak jaką gorycz poczułem gdy dowiedziałem się że, przyszła tylko po żelki, których ja nawet nie chciałem. Podniosłem je tylko by zobaczyć dlaczego akurat te zostały, obstawiałem okropny skład, smak lub przeterminowanie. Ona jednak je chciała a ja chciałem usłyszeć jej głos. W trakcie rozmowy wyszedł jej cięty język i upartość niczym u osła. Jednak przyznam że kopniak miała mocny.

Gdy tylko dowiedziałem się że, jest przyjaciółką mate Bety, byłem uradowany. Przecież to idealna okazja by się poznać. A gdy tylko rzuciłem jej te żelki wiedziałem że, już zawsze będę je kupował. Gdy tylko je złapała to tak uroczo się skuliła z rumieńcem na twarzy i uciekła niczym ofiara przed drapieżnikiem. I dobrze bo mam ją zamiar gonić i złapać, a wtedy już nie puszcze.


/Pov. John- drugi brat Alex/

Całe nasze stado szalało i było przerażone jednocześnie. Ja sam nie miałem ochoty na nic innego jak płacz. Jednak teraz to właśnie ja przejmuję ko kontrole nad stadem, mimo mojej żałoby. Dokładnie pamiętam jak dowiedziałem się o śmierci Ricka. Wyruszyłem sprawdzić czy wszystko w porządku z moim bratem i dwoma innymi wartownikami, którzy poszli z nim na patrol, jednak gdy dotarliśmy na skraj naszego terytorium zobaczyliśmy rozszarpane ciała, jednak nie to było najgorsze- mój brat nie miał głowy. Została mu prawdopodobnie brutalnie odrąbana i zabrana. Żaden napastnik nie pomyślał o jego honorze i tym jak będzie wyglądał przed Matką Księżycem w chwili śmierci, nie mieli dla niego szacunku i to było najgorsze.

Jednak był jeszcze jeden problem. Nick miał mate i nikt nie wie gdzie jest. Gdy tylko dowiedziała się o jego śmierci uciekła w las i nie mogliśmy jej znaleźć. Jakby tego było mało to dodatkowo były narzeczony Alex, Stephan powiedział że, wypowie nam wojnę jeśli nie dotrzymamy warunków umowy i żadnych argumentów nie przyjmuję do wiadomości. Jednak nie powiem ma wyczucie. Kilka godzin przed śmiercią Rick'a powiedział te pamiętne zdanie "Będziemy tego żałować jeśli przez niedotrzymanie paktu stracimy coś ważnego, bo on już stracił głowę dla Alex". Podejrzewam że, to on za tym stoi jednak do póki nie mam dowodów nie mogę nic zrobić, brak mi poparcia i wpływów.


/Pov. Stephan/

W prost uwielbiam takie momenty. Ten strach wokół ciebie wywołany twoją osobą. To mnie nakręca. Może teraz nauczą się że, ze mną się nie zadziera? W końcu chyba dałem im wyraźne ostrzeżenie?

Uśmiechnąłem się z moich myśli i zamaszyście otworzyłem drzwi do sekretnego pokoju ukrytego w lochach. Tylko ja wiedziałem o nim i tak już pozostanie. Dumnie wkroczyłem do pokoju pomalowanego na kolor krwi. Z resztą na pewno zostało jej trochę na ścianach i komodzie, w końcu z głowy ulatniały się ostatnie strugi krwi zanim nie wsadziłem głowy tego śmiecia w duży słój. Z resztą miałem dobre intencje, moja kruszynka na pewno jeszcze będzie chciała zobaczyć starszego braciszka. Czy nie jestem miły? Powinna być mi wdzięczna, w końcu cały ten pokój powstał dla niej.

Czerwone ściany, czarne dodatki takie jak kanapa czy regał na książki i w honorowym miejscu postawiona głowa tego śmiecia. I może okien tu nie było, ale miałem coś znacznie lepszego. Cały pokój był przyozdobiony zdjęciami mojego maluszka, mojego szczęścia, mojej ukochanej. W końcu, nawet jeśli nie pamięta to spędziła ze mną całe swoje dzieciństwo i zapewniała mnie o swojej miłości do mnie. W końcu ona nigdy nie kłamie.

A ja również mam zamiar spełnić swoją obietnicę.


Słowa: 1191

Data publikacji: 12.06.2018

^^^^^^^^^^^^^^^

Szczerze? Nie miałam pomysłu na tą część, ale tak cudownie się poczułam gdy zobaczyłam tyle wyświetleń, gwiazdek i przede wszystkim komentarzy że, postanowiłam się postarać i oto jest! Najdłuższy do tej pory rozdział bo ma chyba z 400 słów więcej niż poprzedni najdłuższy rozdział, dodatkowo pisany jest z perspektywy wszystkich męskich bohaterów tego opowiadania. Mam nadzieje że spodoba się wam! <3

Znalazłem cięWhere stories live. Discover now