/2/

287 31 95
                                    

Dziękuję Ci kochana za pomoc i ciągle poganianie w pisaniu, Ciebie mi trzeba 💕💕💕


W multi utwór, który pod koniec rozdziału słucha Victor, a tak po za tym to moja inspiracja do tego rozdziału ^^

Ponoć brakuje "mnie" w tym opku, ale to od początku miało być coś zupełnie innego także więc, mam nadzieję, że dobrze przyjmiecie to moje nieco inne dziecko.

Kolejna część już w przygotowaniu, to by było na tyle z shota... chyba nie umiem pisać krótko...

Miłego czytania. Mili :)

***

Mimo usilnych prób i upływu czasu Victor bynajmniej nie zapomniał o cudnych czekoladowych tęczówkach. Jednakże był profesjonalistą w każdym calu, dlatego na chwilę słabości pozwalał sobie jedynie wieczorami, w samotności, w swojej pustej i cichej willi. Co prawda, z czasem obraz kształtnej twarzy młodego mężczyzny zatarł się w jego pamięci, ale intensywny brąz w otoczce czarnych rzęs pozostał.

W dodatku wciąż nie mógł dogadać się z matką, która nie zamierzała odstąpić od pomysłu urządzenia mu balu w celu znalezienia narzeczonej uparcie twierdząc, że szczęściu czasem trzeba trochę pomóc i to właśnie ona będzie tą, która z chęcią pomoże. Niki nie przyjmowała do wiadomości informacji, że jej syn zwyczajnie na nieszczęsnym balu nie zamierza się pokazać. Młody aktor ni cholery nie zamierzał się żenić. Coraz częściej przyłapywał się na myśli, o ile łatwiej byłoby mu być gejem. Wtedy nie musiałby się o takie rzeczy martwić, a jego ukochana rodzicielka dałaby mu święty spokój. Ani przez ułamek sekundy nie wątpił w to, czy rodzice by to zaakceptowali. Był tylko jeden mały, czy raczej duży istotny problem, płeć męska nijak go nie kręciła... No może tylko te czekoladowe oczy, ale to przecież nic nie znaczyło, jakby na to nie spojrzeć to tylko oczy. Poza tym więcej niestety nie udało mu się spotkać ich właściciela.

Zmęczony kolejną przepychanką słowną z ukochaną matką, Victor odłożył telefon i zdecydował kolejnego dnia wypuścić do prasy oficjalne oświadczenie, w którym bezsprzecznie poinformuje, że odcina się od tego przyjęcia i nie zamierza się na nim pojawić, ani tym bardziej brać udziału w tym żałosnym procederze wyboru dla niego narzeczonej. Miał tego serdecznie dosyć, tym bardziej, że po tym, jak jego rodzicielka ogłosiła wszem i wobec jaki jest prawdziwy cel tegorocznego balu bożonarodzeniowego organizowanego przez nią każdego roku, nie miał spokoju już nigdzie. Natrętne lafiryndy w postaci małych, jak i większych aktoreczek stały się jeszcze bardziej natrętne, liczyły na jakieś fory jeszcze przed balem... Tak, jakby on zamierzał KIEDYKOLWIEK wybrać którąś z nich...

***

- A temu, co? – blondyn spojrzał krytycznie na zalanego łzami Japończyka skulonego na kanapie z parującym kubkiem gorącego napoju w dłoniach. Brunet zadał się nie być do końca świadom tego, że po jego policzkach płyną łzy. Wpatrywał się w sobie tylko znany punkt, nawet nie mrugając.

- Jura skarbie, chociaż raz okaż trochę serca – Otabek spacyfikował swojego chłopaka już na jego wejściu do mieszkania. Za co został obrzucony nieco dziwnym spojrzeniem – wypełnionym mieszanką zaskoczenia i wkurwu. – Nie patrz tak na mnie. Jesteś, wróć jesteśmy jego przyjaciółmi, zdaje się, że będzie nas potrzebował bardziej niż dotychczas.

- Bo? – Plisetsky pytająco, a poniekąd kpiąco uniósł brew.

- Masz, czytaj – Altin westchnął i podał ukochanemu tablet z wyświetlonym artykułem dotyczącym Victora Nikiforova. – Jak przeczytasz, to zrozumiesz.

Vintage/Victuuri/Where stories live. Discover now