Rozdział III

25 7 0
                                    

Biegła przed siebie, ciężko łapiąc powietrze do płuc, aż brakowało jej tchu. Nie zatrzymywała się nawet na sekundę, nie było na to kompletnie czasu. Nie mogła marnować tak cennych chwil.

Jej oddech był bardzo płytki i szybki, a serce o mały włos nie wyskoczyło z klatki piersiowej kobiety. Przełknęła ciężko ślinę, przebiegając na drugą stronę ulicy. Nie spojrzała nawet na sygnalizację świetlną, przez co samochody zaczęły trąbić na rudowłosą. Nie przeprosiła, bo zniknęła kompletnie w tłumie ludzi.

Wpadła do kamienicy, otwierając uprzednio trzęsącymi dłońmi mieszkanie, znajdujące się na pierwszym piętrze. Dyszała, niemalże zaczynając płakać z bólu, który czuła w swoich żebrach. Zwyczajna kolka, a doskwierała niczym przebicie skóry nożem.

Rzuciła torebkę z kluczami na podłogę i udała się do sypialni. Wyjęła spod łóżka podróżną torbę, zaczynając wrzucać do niej niechlujnie ubrania, niektóre nawet z wieszakami. Zgarnęła z grubsza kosmetyki z lustrzanej półki znajdującej się w łazience i zabezpieczyła każdy, by jedynie nic się nie wylało do środka walizki. Odgarnęła swoje ogniste włosy za uszy, klękając na skrzypiącej podłodze.

W laptopie dokładnie sprawdziła jeszcze dane na bilecie lotniczym. Oblizała spierzchnięte usta, które nieprzyjemnie popękały, a krew delikatnie wypełniła szczeliny między skórkami. Westchnęła cichutko i odłączyła urządzenie od prądu. Ułożyła je w nieco mniejszej torbie tuż na samym wierzchu, w razie kontroli na lotnisku.

Miała wielkie marzenia na rozpoczęcie nowego życia, na wolność. Eileen uciekała z nieco pochmurnej Irlandii, chcąc znaleźć swoją oazę spokoju w Ameryce. Nie potrafiła już tak dłużej, nie z NIM.

Od tygodni planowała ten wyjazd. Wybrała dosyć odległy termin, ponieważ nie wiedziała, kiedy uda jej się wyjść niepostrzeżenie z domu. Kilka dni temu niemalże straciła już wszelkie nadzieje na to, że uda jej się uciec, ponieważ była pod kluczem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nikt normalny nie zabrania człowiekowi nawet wyjścia do zwykłego sklepu. A Eileen nie mogła, ciągle jej wmawiano, że nie ma prawa, bo jest jedynie jego własnością.

Zamówiła w biegu taksówkę, zanosząc samodzielnie swoje pakunki na parter klatki schodowej. Zamknęła mieszkanie, a klucze ukryła pod wycieraczką. Nie będzie już ich potrzebować, nigdy.

Z pomocą kierowcy zapakowała swoje walizki do bagażnika. Poprosiła o dowóz na lotnisko w Dublinie. Wyjęła słuchawki z torebki, podobnie jak i telefon. Jednak chwilę wahała się, nim wyjęła kartę z urządzenia i połamała ją w drobny mak. To też będzie jej już zbędne.

Wsłuchując się w powolną muzykę Cigarettes After Sex, wpatrywała się w wymijane przez pojazd krajobrazy przy autostradzie. Otarła pojedynczą łzę, szybko upewniając się, że makijaż nie spłynął z zasinienia, które rano ukryła grubą warstwą jasnego fluidu.

Przetarła spocone dłonie o materiał czarnych leginsów okrywający jej szczupłe nogi. Dzisiaj wyjątkowo nie miała na sobie kolorowej spódniczki. Nienawidziła tego, że wiecznie musiała coś kryć przed innymi, kiedy miała ochotę krzyczeć z rozpaczy i błagać o pomoc. Duma jej na to nie pozwoliła. Chciała sama sobie dać radę z przeciwnościami losu i wyjść na prostą. Skrupulatnie planowała wylot z Irlandii, zakupiła nawet dom w Miami. Co prawda była to totalna rudera i należało ją wyremontować, ale jej to wystarczało. Przynajmniej na jakiś czas. Tam jej nigdy nie znajdzie.

Wydawałoby się być prostym rozwiązaniem złożenie doniesienia na policję. Jednakże co by to dało? Kilka lat więzienia przy dobrych wiatrach, raczej stawiała na zawiasy. Zakaz zbliżania się w ogóle nie miałby dla niego żadnego znaczenia, zawsze by go łamał. Robił to, co chciał, to, na co miał ochotę. Dlatego Eileen kończyła posiniaczona.

Siren's Scream [zawieszone]Where stories live. Discover now