Rozdział 2

251 14 4
                                    



Rozdział 2

*Sześć dni później*

*Bellamy*

Nie do końca wiem, po co zmieniam tą cholerną szkołę. Zwłaszcza, będąc w ostatnie klasie. Widocznie Octavii się nie odmawia. Nigdy. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą jej znajomości. Chociaż, jakby nie patrzeć, jest tam również Murphy, jak i większość osób, z którymi mam coś wspólnego. Od czasu imprezy zaczęła mnie namawiać i męczyć, żebym się zgodził. A że oczekuje darmowej podwózki, to muszę się przenieść wraz z nią.

Na szczęście oceny naszej dwójki umożliwiły, dostanie się do szkoły, bez żadnych zbędnych testów wiedzy, czy innych rzeczy tego typu. Ostatnie, czego pragnąłem było, pisanie sprawdzianów w wakacje.

Właśnie byłem w trakcie wiązania krawata, który zdenerwował mnie tak bardzo, że rzuciłem go w kąt pokoju, a dwa górne guziki pozostawiłem rozpięte. Mruknąłem w jego stronę różne, niezbyt przyjemne słowa. Włosów nawet nie próbowałem okiełznać. Raz starałem się je przygładzić za pomocą żelu, ale efekt nie był ani za ładny, ani trwały. Jednakże wystarczający, by Octavia zdążyła zrobić mi zdjęcie i śmiać się z niego kilka kolejnych tygodni.

Po niedługim czasie byłem gotowy. Oczywiście jako pierwszy. Naprawdę nie rozumiałem, dlaczego dziewczyny spędzają w łazience tak dużo czasu, a jak wychodzą, wyglądają dokładnie tak samo. Oczywiście nigdy bym się nie ośmielił powiedzieć tego, przy którejś, bo mógłbym skończyć nie najlepiej. Podszedłem do drzwi i zacząłem w nie walić pięścią.

- Octavia, do cholery! Zaraz się spóźnimy!

Po braku jakiegokolwiek odzewu ze strony brunetki mruknąłem coś pod nosem, po czym wycofałem się w stronę salonu. Dokładnie w momencie, w którym chciałem usiąść na kanapie, moja siostra przyszła, oznajmiając, że możemy iść i żebym się ruszył.

- Jeżeli zawsze będziesz się tak ''spieszyć''. – zrobiłem w powietrzu tak zwane, króliczki. – To możesz zapomnieć o podwózkach. – dokończyłem.

Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie niezbyt zadowolonym wzrokiem. Wzruszyłem ramionami, na co ta, wbiła mi palec między żebra. Przewróciłem oczami i po zabraniu skórzanej kurtki i kluczy, wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do samochodu. O nie byłaby sobą, gdyby nie włączyła radia i nie urządziłaby sobie karaoke do najgorętszych hitów tego roku. Sam coś nuciłem pod nosem, ale tak by w żadnym wypadku jej nie zagłuszyć.

Na szczęście na szkolnym parkingu nie było tak dużo samochodów, niż myślałem. Bez problemu zaparkowałem niedaleko wejścia do budynku. Octavia nawet nie czekając, pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, wysiadła z samochodu i zniknęła wśród innych uczniów.

Westchnąłem cicho, po czym jeszcze przez chwilę siedziałem na miejscu kierowcy. Przeszkodziło mi donośne pukanie w szybę. Odwróciłem głowę, a mój wzrok nie napotkał nikogo innego, niż Johna Murphy'ego we własnej osobie. Mimowolnie uniosłem kąciki ust w górę. Zaraz po tym wysiadłem.

- Gotowy na podbój tej budy? – wyszczerzył się, szturchając mnie w ramię. – Jeszcze nie wiedzą, kto zawładnie tą szkołą. – zaśmiał się, a ja odwróciłem się w jego stronę.

- Jeszcze pytasz? – parsknąłem w odpowiedzi, po czym oboje ruszyliśmy w stronę wejścia do budynku.

*Dzień później*

*Clarke*

Odkąd zaczęła się szkoła, czułam się o wiele lepiej. To pozwoliło odciągnąć moją głowę od wakacyjnej imprezy. Po prostu o niej zapomniałam. Moich wspomnień i tak nie było dużo, co przyspieszyło ten i tak ciężki proces. W końcu trudno było mi cokolwiek zapomnieć.

Właśnie miała zacząć się lekcja historii z profesor Indrą. Mimo że kobieta była naprawdę wymagająca, lubiłam ją. Zresztą do żadnego z nauczycieli nie czułam jakiejś niechęci. To tylko ludzie, którzy muszą wypełniać swoje obowiązki, a charakter nie miał z tym nic wspólnego. Na jej lekcjach, zawsze starałam się uważać bardziej niż zwykle, gdyż ten przedmiot nie należał do moich ulubionych, a momentami mnie po prostu nudził.

- Clarke?! – usłyszałam swoje imię, poprzedzone uderzeniem w blat. Potrząsnęłam głową. Świetnie, podczas rozmyślania o uważaniu na tym przedmiocie, przestałam słuchać. Uniosłam głowę, by spojrzeć na wcześniej wspomnianą nauczycielkę.

- Odpowiesz na moje pytanie? – uniosła brew, a ja zerknęłam do zeszytu. No tak, powtórzenie z mitologii greckiej, której nienawidziłam. – Jak się nazywał Bóg Nieba? Mąż Gai.

Przecież znam odpowiedź na to pytanie. Przekrzywiłam głowę, a z moich ust padła cicha odpowiedź.
- Kronos? – w tym momencie usłyszałam śmiech, który wcale nie był dyskretny. Poczułam jak zapiekły mnie policzki.

- Coś cię bawi Blake? – spojrzała na niego swoim morderczym spojrzeniem, a ten natomiast nic sobie z tego nie robił, a na jego twarzy widniał mały, ale za to jako irytujący uśmieszek.

- Cóż, myślałem, że wszyscy, a w szczególności Clarke Griffin, wie, że odpowiedź to Uranos. – rzucił nonszalancko, akcentując ostatnie słowo w swojej wypowiedzi.

Mimowolnie zacisnęłam ręce w pięści. Prawdopodobnie większość ludzi puściłaby taką uwagę koło uszu, ale dla mnie to był jak cios w kolano. Czułam, jak moja twarz robi się czerwona zarówno przez wstyd, jak i złość. Nie wiem, co mnie zirytowało bardziej. Moja niewiedza, czy może zachowanie bruneta. Wprawdzie go nie znałam, a w moim zwyczaju nie było ocenianie ludzi po pierwszym wrażeniu. Teraz jednak było inaczej. Nie umiałam dokładnie stwierdzić, dlaczego tak było, ale odtrącał mnie od siebie. Ponadto wyglądało na to, że przyjaźnił się z Murphym, a od takich chłopaków trzymałam się z daleka.

Po nie długiej chwili zabrzmiał dzwonek. Niemal biegiem wyszłam z klasy, a Raven ruszyła tuż za mną. Nie musiałam nic mówić, by zrozumiała o co chodzi.

- Właściwie to go kojarzę. – oznajmiła, a ja spojrzałam na nią, co najmniej jakby spadła z księżyca. – Finn się z nim przyjaźni. – wyjaśniła, na co skinęłam głową. Cholera, jaki ten świat mały.

Jak zwykle, chodziłyśmy doskonale znanymi nam korytarzami rozmawiając o wszystkim i o niczym. Prawdopodobnie wszystko byłoby jak zwykle, gdyby nie fakt, że Reyes szturchnęła mnie w ramię i wskazała na grupkę chłopaków. Mianowicie cały skład drużyny, z którą rozmawiał sam Blake, a grupa co jakiś czas wybuchała głośnym śmiechem. Zmarszczyłam brwi. Miałam coś powiedzieć, ale usłyszałam ten pozytywny głos, który rozpoznałabym z odległości kilometra.

- Hej, O. – uśmiechnęłam się do nastolatki, która przytuliła nas na przywitanie. Od czasów domówki udało nam się spotkać parę razy i nie ukrywając, wzbudziła moją sympatię.

- Co powiecie na pizzę? – uśmiechnęła się, przekrzywiając głowę w bok. Tak naprawdę, było to pytanie czysto retoryczne, na które nie można odpowiedzieć inaczej niż nie. Przez te kilka dni nauczyła się, że brunetce się nie odmawia. Dlatego obie przytaknęłyśmy. – Świetnie! W takim razie widzimy się na miejscu! Szczegóły wam wyślę SMS-em. – jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. – A i przyjdę z bratem! – dodała, po czym nas minęła i poszła w stronę swojej Sali lekcyjnej.

- To ona ma brata? – zaśmiałam się cicho, patrząc na mulatkę. Dziwne, że nie wspomniała o nim wcześniej.

- Jak widać. – zawtórowała mi. Zaraz po tym, również poszłyśmy w swoją stronę.

The Night We Met || Bellarke Modern AUWhere stories live. Discover now