Ku mojemu zdziwieniu z łatwością przeszłam cały proces odprawy i po godzinie siedziałam już w fotelu samolotu zmierzającego w stronę Berlina.

–-----------------------------------

Lot zleciał mi bardzo szybko. Ledwo wystartowaliśmy, a niedługo później kazano nam zapinać pasy, ponieważ zbliżamy się do lądowania.

W Berlinie byłam o godzinie dziewiątej trzydzieści. Gdy weszłam na salę przylotów, czekał tam na mnie Jake, który od razu zaczął machać ręką w moim kierunku, gdy mnie zauważył.

- Jak dobrze Cię widzieć. Myślałem, że już się nie zdecydujesz – powiedział mężczyzna, biorąc ode mnie walizkę.

- Nie mogłam przepuścić takiej szansy, chciałam tylko skończyć na spokojnie wszystkie egzaminy, żeby nie musieć się zamartwiać zaległościami.

- To Shawn będzie miał niespodziankę, Andrew nic mu nie mówił, bo w nocy znowu zniknął do jakiegoś klubu, a jest taka godzina, że dopiero zbiera się do sali na próby.

Pokiwałam głową z lekkim uśmiechem, cieszyłam się, że zobaczę się znowu z Mendesem.

- To jedziemy do hotelu czy od razu tam?

- Zawiozę Cię do hotelu, ogarniesz się po podróży i jak tylko będziesz gotowa, zabiorę Cię do reszty, pewnie miniemy się z nimi gdzieś w drodze, dlatego bez presji będziesz miała trochę czasu dla siebie.

Czterdzieści minut później byliśmy w hotelu, dostałam pokój numer dwieście dziewięć na drugim piętrze. Wniosłam wszystkie moje rzeczy do środka i wzięłam się za wyjęcie moich kosmetyków, abym mogła wziąć szybki prysznic.

Przy okazji zrobiłam sobie lekki makijaż, bo rano nie miałam już siły nic na siebie nakładać. Bardzo podobała mi się pogoda tutaj, bo w Londynie od pewnego czasu dzień w dzień pada deszcz. Korzystając z uroków majowej pogody, postawiłam na różową spódniczkę, pod którą założyłam rajstopy i do tego dobrałam białą koszulę. Na stopy narzuciłam kremowe botki i byłam już niemal gotowa do wyjścia.

Schowałam kilka potrzebnych rzeczy do torebki i poszłam po Jake'a, który w kawiarni przy recepcji zamówił nam coś ciepłego do picia.

- Pasuje latte czy zmienić na coś innego? - spytał, gdy zobaczył, że idę w jego kierunku.

- Latte będzie idealne, dziękuję – powiedziałam, posyłając mu szeroki uśmiech, na co on zmierzył mnie podejrzliwym wzorkiem.

- A co panienka taka szczęśliwa? - spytał, na co jedynie wzruszyłam ramionami.

- To źle?

Mężczyzna pokręcił głową i uniósł ręce w geście obrony. Zabraliśmy nasze napoje i udaliśmy się w stronę czarnego Vana, którym Jake zawiózł nas do sali koncertowej.

Było dopiero po jedenastej, co oznacza, że występ zacznie się dopiero za pięć godzin, a dziewczyny mimo wszystko czekają już przed wejściem.

Nasza obecność również nie umknęła ich uwadze, miały chyba nadzieję, że Shawn jest w środku, bo na widok samochodu wszystkie wstały ze swoich miejsc. Ku ich nieszczęściu z pojazdu wyszłam jedynie ja i Jake, ale po ich minach widziałam, że wiedzą kim jestem.

Strasznie mnie to krępowało, bo nie mogłam wyczytać nic z ich twarzy. Lubią mnie? A może chciałyby, abym stąd zniknęła.

- Elena! - jakaś mała dziewczynka rzuciła się biegiem w moją stronę. Miała może dziewięć lat, ubrana była w koszulkę z merchu Shawna, która, mimo że była zapewne w najmniejszym możliwym rozmiarze i tak z niej zwisała.

Ku mojemu zdziwieniu dziewczynka przytuliła się do mnie, a ja musiałam uważać, żeby nie wylać na nią gorącej kawy – Cześć kochana – posłałam jej szczery uśmiech.

- Myślałam, że już nie będziesz w trasie z Shawnem.. Było mi przykro, bo z filmików z Londynu bardzo Cię polubiłam i chciałam Cię spotkać i moje życzenie się spełniło! – pisnęła podekscytowana.

- Jesteś strasznie słodziutka – zaśmiałam się na jej słowa. Mała poprosiła o zdjęcie, które zrobił nam Jake. Pożegnałam się z dziewczynką i ruszyliśmy w stronę budynku.

- Minus tych sal koncertowych to brak bocznego wejścia, musimy się przez nie teraz przepchać – zaśmiał się, a następnie puścił mnie przodem i poprosił dziewczyny o zrobienie nam miejsca.

Jedne z nich uśmiechały się do mnie i witały, a kilka patrzyło na mnie wzrokiem przesiąkniętym złością. Nie wiedziałam tylko dlaczego.

- Nie przejmuj się, to ten typ fanki „Shawn Mendes zostanie moim mężem" - szepnął mi na ucho, gdy weszliśmy do środka.

Sala była nieco większa niż ta z Londynu, ale chłopaki podołali zadaniu i wszystko wyglądało idealnie.

- Jest i nasza zguba – zaśmiał się Andrew, podchodząc do mnie i zamykając mnie w szybkim uścisku. - Shawn! - mężczyzna krzyknął w kierunku pokoiku, w którym musiał znajdować się Mendes.

W międzyczasie reszta ekipy przyszła się przywitać, a ja byłam szczęśliwa, że zdecydowałam się na dołączenie do nich podczas trasy.

- Co jest? - wyszedł do nas, popijając butelkę wody.

Cóż, kac morderca nie ma serca.

- Mamy gościa, może powinieneś się przywitać – zasugerował mu menadżer, w momencie, kiedy nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały.

Whispering our love | S.M.Where stories live. Discover now