Sho milczał z początku. Przejęłam się, że wyczerpaliśmy wszystkie możliwe tematy, pisząc ze sobą. Sho jednak nie wyglądał na zdenerwowanego. Właściwie nie wiedziałem, co myślał. Zapatrzył się widok za oknem. Może widział coś ciekawego w boisku i sali gimnastycznej, a może zaintrygowały go promienie słońca, przebijające się przez chmury.

— Już jestem nudny? — zapytałem cicho. Sho zamrugał kilkakrotnie i wrócił myślami. Pokręcił głową.

— Co? Nie. Jesteś wspaniały.

Powiedział to spokojnie, jakby od dawna wiedział. Ile godzin tak myślał? Ile kosztowało go takie wyznanie. Nie dał prostej odpowiedzi. Sięgnął jedynie do torby i położył na stole małą, śniadaniową paczkę. Otworzył ją i sięgnął po zawartość, zupełnie tak, jakby otworzył moje wnętrze i wyciągnął oszalałe z radości serce. Ugryzł je ze smakiem, tak samo, jak ciastko, które ujrzałem przy jego ustach. Skinął, abym poczęstował się. Sięgnąłem do paczuszki. Małe, kruche ciastka z cynamonem okazały się pyszne, więc zjadłem jeszcze trzy.Wtedy nadszedł czas przerwania milczenia.

— Długo tak uważasz?

Sho ugryzł kolejne ciastko, bez wątpienia powstałe za jego sprawką. Zastanowił się nad odpowiedzią. Gdy upił łyk czekolady, nieznacznie wzruszył ramionami.

— Hajime pomógł mi to zrozumieć.

Zapomniałem, jak się oddycha. On znów zachował spokój. Był pogodzony ze stanem rzeczy, nie miałem wątpliwości. W odróżnieniu od niego, nabrałem ochoty wskoczyć na stół i krzyczeć z radości. Obecność tylu ludzi sprawiła, że jednak nie spełniłem tej zachcianki. Zamknąłem na moment oczy, aby uspokoić się ostatecznie.

— Myślę, że lepiej będzie, jeśli poczekamy z tym do wieczora — zaproponował.

Naszły mnie nagłe wątpliwości. Znów musiałem czekać. Sho niczego nie sugerował. Ponownie musiałem się domyślać. Czy mnie lubi. Czy czuł coś więcej. Czy denerwowałem go. Czy szukał tylko przyjaźni. Czy byłem elementem gry. Czy znudził się swoim dotychczasowym życiem. Czy rozstałby się z Petrią. Czy pragnął mnie tak, jak ja jego. Wziąłem głęboki wdech. Musiałem przestać tyle myśleć.

Pierwszy raz zmagałem się z takimi wątpliwościami. Nieznośnie zapiekły mnie oczy. Otarłem je pośpiesznie, nie chciałem, aby Sho je zobaczył. On jednak należał do doskonałych obserwatorów, konkretnych w dodatku. Ugryzł ciastko cynamonowe i wyciągnął pod stołem nogi. Otoczył swymi stopami moje.

Koniec. Kaplica. Shoiust Springsteen był zakochany. We mnie.

***

Zapukałem do pokoju Daniela w niepewności, czy za przeszkadzanie mu mogłem albo oberwać z czegoś ciężkiego, albo nasłuchać się jego przekleństw. Daniel zaś, zaskakując nawet samego siebie, pozwolił mi wejść bez złośliwości.

— Co jest, młody? — zapytał, siadając na łóżku.

Zamknąłem za sobą drzwi i wzruszyłem ramionami. Mogłem przeciągać sprawę, albo powiedzieć wprost. Nie zamierzałem komplikować sprawy jeszcze bardziej.

— Wychodzę dzisiaj wieczorem i nie wiem, o której wrócę. I... Jeśli matka wpadnie w panikę, powiedz jej, żeby nie przesadzała, dobra? — poprosiłem. Daniel zmarszczył czoło na moje słowa.

— Leight... Przecież wychodziłeś wiele razy. A matka... Papayę puściła na koncert z Ari! Dlaczego miałaby mieć problem z twoim wyjściem? Coś mi tu śmierdzi, młody. — Daniel posłał mi podejrzliwe spojrzenie. Aby zdobyć jego przychylność, musiałem zdradzić więcej faktów.

— Nie mam pojęcia, w jakim stanie wrócę — zacząłem. Daniel prychnął.

— To gdzie ty idziesz? Chlać do jakiejś meliny?

DRUGS, SUCKS & SAUSAGESDonde viven las historias. Descúbrelo ahora