2

118 4 0
                                    

Ręka za którą mnie trzymał, zaczęła boleć mnie coraz bardziej. Zaczęłam się szamotać próbując wyszarpać drętwiejącą już dłoń.

-Piękna sukieneczka. - powiedział ironicznie.

-Puszczaj mnie wariacie.

-Co się tak stawiasz ? Nie podziękujesz za komplement ?- zaśmiał się szyderczo.

Wymierzyłam mu kopniaka, ale nic nie poczuł przez grubą, stalową zbroję. Za to ja straciłam czucie w stopie.

-O, uważaj bo się spocisz. - parsknął śmiechem prosto w moją twarz.

Jego wzrok przeniósł się na moją szyję, gdzie wisiał naszyjnik z herbem Demacii który dostałam od Garena na siódme urodziny. Na jego twarzy pojawiła się złość, i wtedy zauważyłam, że przez jego oko przechodzi długa blizna najprawdopodobniej po ostrzu.

-Obrończyni Korony, tak?- tym razem się nie zaśmiał.-Oh, pewnie jesteś siostrą Garena.

Nachylił się do mojego ucha i szepnął z dumą .

-Zabiłem go.

Po tych słowach miałam ochotę zwymiotować. Zakręciło mi się w głowię, a moje bezwładne ciało opadło na ziemie kiedy mnie puścił . Spojrzałam na oprawcę ,a ten szykował się do zamachu. Uderzył mnie z taką siłą, że poleciałam na drugi koniec pokoju i plecami uderzyłam w ścianę. Z trudem podniosłam wzrok i zobaczyłam jak robi zamach toporem. Schyliłam się i ledwo unikłam śmierci,topór wbił się w ścianę . Wstałam i wybiegłam na korytarz, ale on okazał się być wyjątkowo szybki i w mgnieniu oka mnie dogonił.

-Teraz cię mam dziwko

-Ty... zabiłeś go...  Nienawidzę cię!

Wtedy poczułam jak całe moje ciało płonie, każda część mojego ciała była przepełniona energią. Złość, smutek, nienawiść kumulowały się w mnie, w końcu znalazły ujście w moich dłoniach w postaci czystej energii magicznej. Uniosłam ręce w stronę Noxiana , a potem wydostał się z nich słup światła.

Korytarz zajął się ogniem, piękne obrazy zmieniły się w proch a tapety na ścianach kompletnie znikły. Ostatnią rzeczą jaką zobaczyłam był upadający bezwładnie na ziemię przeciwnik a potem moje oczy zamknęły się z wyczerpania.

      ***

Obudziłam się ze skrępowanymi rękoma na starym i zardzewiałym metalowym łóżku. W pokóju w którym się znajdowałam panował półmrok, jedynie drobne strumienie światła wydobywały się zza pękniętej szyby. Ściany były szare i pokrywały je grube warstwy kurzu. Przewróciłam się na bok i poczułam ból w całym ciele. Cała byłam pokryta w siniakach i ranach, głowa mi pękała, a moje usta były tak suche i popękane, że zaczęły krwawić. Wydałam z siebie stłumiony jęk.
Zza drzwi usłyszałam rozmowy których nie byłam w stanie zrozumieć. Drzwi otworzyły się ze szkrypieniem i do środka weszli dawaj rośli mężczyźni

-Zostaw nas samych. - powiedział jeden do drugiego, a ten przytaknął i wyszedł.

Podszedł bliżej i wtedy mogłam zobaczyć jego twarz. Jego tęczówki były bardzo jasne, wręcz białe. Na twarzy miał liczne małe blizny a nad jego wąskimi ustami rozciągał się długi wąs który opadał mu na brodę.

-Jestem Draven. I jak dla mnie moga byś być martwa.

-Co? - Spytałam zdezorientowana

-Kiedy was znalazłem w tamtym budynku myślałem, że obaj jesteście martwi. Jednak ty się ruszałaś, już miałem wbić moje ostrze w twoją czachę ale w ostainej chwili Darius powiedział, że nie mam tego robić i poszedł w kime.

Nastała krótka chwila.

-I tak już biedaczek sobie śpi od siedmiu dni.

-Czyli, że ja?

-Tak przeleżałaś tu cały tydzień. - zaśmiał się

-Tu? Znaczy gdzie?

-Ah no tak. Miło mi cię gościć w Bastionie Nieśmiertelności!

-Niemożliwe, czyli że ja jestem...

-W Noxusie rzecz jasna. - uśmiechnął się pokazując ostre zęby.

-Co chcecie ze mną zrobić?

-Jeszcze nie wiem. Musimy czekać, aż twój śpiący królewicz się wybudzi - parsknął śmiechem - to on tutaj rządzi.

Chwycił mnie za nagrastki i uwolnił moje ręce z więzów.

-Chyba powinnaś wziąść kąpiel... Strasznie smierdzisz

-Słucham?

-Wybacz, ale nie wiedziałem co z tobą zrobić, więc zamknąłem cię tutaj. Myślałem, że jesteś jakaś niebezpieczna czy coś - zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu - ale się pomyliłem.

Wyszliśmy z pokoju na zaciemniony korytarz. Pociągnął mnie za ramię w stronę schodów.

-Zaprowadze cię do twojej komnaty.

Weszliśmy po schodach na górę i otworzył stalowe drzwi. Zajrzałam do pokoju, było tam jedynie łóżko, stara szafka, wanna i kilka świec.

-Mam nadzieję, że Ci się podoba. - syknął
A następnie wpchnął mnie do pokoju, tak że upadłam na kolana. Nim się odwróciłam drzwi były już zamknięte, słyszałam jedynie cichy szyderczy śmiech Dravena.











Two words [Lux x Darius]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora