Rozdział IX Jerzy Waszyngton piecze nam ciasteczka

2.6K 183 21
                                    

- Nowojorska Biblioteka Publiczna? Nie wygląda na grecką- powiedziałem, przeciskając się wśród tłumu ludzi do środka. 

Za mną szła Raven, która torowała sobie drogę łokciami. Mimo że była niewielkiego wzrostu, ludzie rozstępowali się zaskoczeni, jakby była lodołamaczem.

- Może i nie, ale jak najbardziej jest. Jej założycielem był syn Ateny- odpowiedziała szybko, prawie przewracając jakiegoś studenta.- Hmm... O ile można być założycielem biblioteki publicznej. Cały kompleks składa się z kilku bibliotek, a my musimy znaleźć tę właściwą.

- W gmachu głównym?- zapytał niepewnie John. 

Raven puściła jego uwagę mimo uszu. Szliśmy między regałami, mijając co jakiś czas ludzi przeglądających książki na półkach. Raven sprawdzała numery na regałach mrucząc coś pod nosem. Razem z Johnem szliśmy za nią, zachowując bezpieczną odległość na wypadek, gdyby ze złości zaczęła rzucać w nas książkami. Widocznie nie mogła znaleźć tej właściwej. Nagle stanęła naprzeciwko jednego z regałów pod ścianą i zaczęła go obmacywać. 

- Raven, jesteś pewna, że to tu? Byłem tu tysiące razy i mogę cię zapewnić, że nie ma tu...- wyjęła książkę. Regał obrócił się odsłaniając ukryty korytarz.- ...żadnych przejść?

- Coś mówiłeś?- zapytała, unosząc prawą brew. Zamrugałem.- Tak myślałam- stwierdziła z nutką zadowolenia w głosie i odwróciła się, ruszając przez ciemny korytarz.

John uśmiechnął się do mnie także wkraczając w mroki tajnego przejścia.

Korytarz był bardzo długi i najprawdopodobniej biegł pod ziemią. Z początku był wąski i ciemny, a na ścianach wisiały pochodnie rzucające tańczące cienie na nasze twarze. Potem jednak tunel znacznie się rozszerzył, a naszym oczom ukazały się wielkie, bogato zdobione wrota. Brama była dwuskrzydłowa, a każde skrzydło podzielone na sześć części. W każdym przedstawiono innego boga. 

Podszedłem do drzwi. Największą płaskorzeźbą był stojący pośrodku, umięśniony mężczyzna z krótką brodą ubrany w jakieś prześcieradło. W prawej ręce, wysoko nad głową trzymał piorun. Wzrok miał utkwiony gdzieś w dali i przepełniony pewnością siebie. Westchnąłem. Wydawał się tak niepodobny do mnie. Dotknąłem rzeźby, nie wiedząc w sumie po co. Chyba chciałem poczuć z ojcem jakąś więź, której mi zawsze brakowało. 

- Ekhm, Max?- odchrząknął John.- Chyba musimy tam wejść- wzdrygnąłem się i złapałem za okrągły uchwyt służący za klamkę.

- Zaczekaj- powiedziała Raven.- Jeśli chodzi o bibliotekarza...
- Co z nim?- zapytałem ciągnąć z całej siły. 

Wrota stęknęły i otworzyły się ze skrzypnięciem.
- On jest, jakby to powiedzieć...- zza drzwi wychylił się nieśmiało jakiś mężczyzna. 

Miał białą perukę z warkoczykiem i śmieszne rajtuzy. Przyjrzałem mu się dokładnie. Kogoś mi przypominał. Próbowałem przywołać wspomnienia z przespanych i przeziewanych lekcji historii.
Mężczyzna schylił się nisko.
- Jerzy Waszyngton- przedstawił się, uśmiechając się przyjaźnie.

- ...Tak jakby martwy- dokończyła Raven, a na korytarzu zapanowała nieznośna cisza.

Jerzy Waszyngton krzątał się w kuchni, kiedy próbowałem wyciągnąć od Raven więcej informacji.
- Jerzy Waszyngton?! Jak to w ogóle jest możliwe, przecież on- ściszyłem głos do szeptu- on powinien być martwy!

- Kilka lat temu miały miejsce dziwne zdarzenia... Niektórzy półbogowie, sławni herosi, potwory... Zaczęli powstawać z martwych. 

- Ale on jest pierwszym prezydentem Stanów Zjednoczonych, a nie herosem- syknąłem.

Percy Jackson - Nowe Pokolenie - Niezgoda.Where stories live. Discover now