Dzień 4

15 1 0
                                    

Kolejny dzień w naszym pięknym miasteczku. Miasto jest zaliczane do najpiękniejszych pod względem pór roku, które są tak różne i dziwne i jest ich tak wiele. Aktualnie jest listopad, właśnie w tym okresie trwa pora deszczowa. Spadają z nieba takie rzeczy jak: hot-dog, pizza, bułka, naleśniki, mleko, sok pomarańczowy, ser, masło , pierogi ruskie, antylopy, jagody, gofry, truskawki, pelikany, woda, piasek, tęcza, kupa i wiele innych lecz wszystko zależy od........... w sumie nikt tego nie wie. Pora ta zwana jest też przez mieszkańców parówką. Ponieważ pierwsza rzecz jaka spadła z nieba była właśnie parówką.

Data - 23 listopada 2750 roku.
Słońce wzeszło, Richard biegał po ulicy cały goły, Hermiona jeździła na jednorożcu w te i z powrotem po ulicy. Tony Stark pił swój ukochany napój przed domem i patrzył na nadal kilka osób leżących na ulicy.
- Jak ja nie lubię tego Richard'a. Obleśny królik i myśli, że teraz jest taki super. Pfff. Wcale. - Tony siedział naburmuszony pod swoim domem i w kółko mówił te same zdania.
- Aaaaaaaaa. Odgryzę ci ogon ty mały sk*****lu. - Darł się Kapitan Ameryka, który przyczepiony był zębami do ogona wielkiego szczura pędzącego 60 kilometrów na godzinę.
Zaraz po tym incydencie na ulicę wyszedł Richard.
- Buuuuuuu! - Krzyczał tylko jeden obywatel Nienormalnowa Tony Stark.
Królik odwrócił się w jego stronę i natychmiast dostał czymś po twarzy.
- Ał! Ty....... - Podniósł z ziemi kulę do kręgli. - Ty.... ale fajny prezent zawsze chciałem taki. Dziękuje! - Pomachał w jego stronę i posłał buziaczka na co Tony rzygnął. - Ale wracając do tego co chciałem! - Wszedł na kamień leżący przy ulicy. - Chciałem wam powiedzieć iż skoro jestem królem gołębi ludojadów a to moja królowa! - Wskazał lewą ręką na wielkiego gołębia ludojada. - Chcę ogłosić przemowę! Od dziś cała moja rodzina jest rodziną szlachecką więc macie jej przynosić wszystkie parówki i pizze jakie spadną z nieba! To rozkaz! A jak nie to moja żona was pożre! Rozumiecie?!
- Takkk! ŁIIIIII! Supeeerrr! - Krzyczał tłum.
Wszyscy rozeszli się do domów, żeby od razu z nich wyjść i naparzać się pomidorami po ulicy Nienormalnowa. Wszyscy super się bawili tylko Nicol nie. Stara żona Richard'a. Poszła ona za płot Nienormalnowa. Stanęła odwróciła się i ulała łezkę po czym poszła w siną dal i nikt już jej pewno nigdy nie zobaczy.

Naparzanka trwała do godziny 14. Wtedy na ulicę wyszły wszystkie zombie i zaczęły trenować swój układ taneczny, który mówiąc skromnie był do c****. Ale cóż. Nikt im tego nie powie bo inaczej zjedzą mu mózg. Trenowali tak do wieczora do godziny 19. Na dworze zaczęło być ciemno ale nagle pojawił się przebłysk. Z nieba zaczęło spadać fluorescencyjna ciecz świecąca na różne kolory tęczy. Padało tak przez całą noc a wszyscy taplali się w tym na ulicy. Taki tam dzień.

 ¿Nie normalnie nienormalne? ✏Where stories live. Discover now