Dzień 2

24 3 1
                                    

Ranek, 5.30. Wszyscy jeszcze śpią ale nad Nienormalnowem pojawiła się bardzo jasna poświata. Słoneczna głowa z Teletubisiów.
- Łahałiiłiheheh. - Wydaje z siebie dzwięki.
Przy ulicy siedział Tony Stark i popijał tęczowy napój zwany u nich Tęczoglutand. Ten to zawsze wcześnie wstawał, chciał zobaczyć poprostu jak rozpoczyna się każdy dzień od kiedy Richard został zjedzony przez gołębia ludojada.
- Aaaaaaaaaaaa! - Krzyczał Hulk przebiegający przez ulice cały w błocie.
- Oh ten Hulk ale z niego przystojniak. - Zarzartował Stark rozlewając sobie Tęczoglutand na głowie.
- Co?! - Z oburzeniem powiedział Thor wychodzący z domu Tony'ego w samych bokserkach. - Podoba ci się Hulk?!
- Nieee. - Potrząsnął głową.
- To wczoraj nic dla ciebie nie zanczyło?! Wolałbyś z nim..?!
- My tylko....
- Tylko?! Przecież razem biegaliśmy nago po ulicy. Ja myślałem.. - Nie dokończył ponieważ nagle zamienił się w jednorożca.
- Ooooo ja zawsze chciałam jednorożca. - Podbiegła Hermiona. - Mogęę?! - Skakała z podekstytowania.
- Za 50 zł jest twój. - Widać było, że jedorożec się oburzył.
Hermiona wsunęła ręke do kieszeni i podała banknot Stark'owi. Od razu wsiadła na jednorożca i zniknęła za horyzontem.
- Wsumie to i tak wole ujeżdżać gołębie ludojady. Niż biegać nago po ulicy.- Powiedział Stark.
Teraz na ulicy pojwił się wielki  fistaszek do którego przybuegło stado słoni.
- Aj te słonie. - Stark poszedł w stronę domu.
Ale jego dom nie jest taki zwyczajny.

DOM TONY'EGO
Drzwi to tak naprwdę nie drzwi tylko wodospad z Tęczoglutandu który Tony codziennie rano pija przed domem. Ramy okien zrobione są z czekolady a same szyby to poprostu szklane szyby. W budzie przed domem przywiązany jest gołąb ludojad który zjada nieporządanych gości. Ściany pomalowane niechlujnie jednak widać na nich jednorożce, tenczę, kolor beżowy i kawowy. Na pierwszy rzut oka dom wygląda nie normalnie, przez szyby widać satynowe zasłony mase technologi i nowoczeny wystruj. Ale w środku, jest istny dżungla i rozwał głowy. Kiedy tylko przejdzie się przez wodospad odrazu bucha w ciebie ogromny nadmiar głupoty i brak racionalnego myślenia. Ale to dla mieszkańców całkowita norma. W środku jest chyba z 300 metrów kwadratowych przestrzeni. Cociaż, że zewnątrz wygląda jak jakieś 20. Wszystko tęczowe i kolorowe, pełno krasnali rzygających tęczą i gadających pszczół. Jest też tam zagroda z jednorożcami które ewidentnie Stark hoduje i sprzedaje. Znajduje się tam też staw z delfinorożcami i konikami morskimi mutantami.

- Ej krasnale! Przestańcie znowu podjadać tęcze! - Krzyknął Stark wchodzący do domu. - Tam macie cukrowe dzrewa! - Wskazał. - No i super. - Usiadł na jednym z normalnych mebli i zaczął oglądać telewizje.

Zrobiła się już godzina 12 i zaczęło być słychać jakieś krzyki na ulicy.
- Aaaaaaa! Ty gnojku głupi!
Znowu podjadasz mój trawnik?! - Capitan America ruszył w stronę wielkiego szczura. - Tyy! - Już miał go uderzyć ale nagle spadła na niego wielka kupa, która należała do gołębia ludojada.
- Fuj! Aaaaaa! Je**ny Kamerzysta! - Z gówna wyszedł Lord Kruszwil.
- No nie! Przez ciebie mi uciekł! - Wkurzył się Capitan America.
- Nie moja wina, że mnie to opierzone gówno zeżarło i teraz tu wysrało!
- Mogłeś się wysrać gdzieś dalej! Zobacz przez ciebie jestem cały w gównie!
- Czy ty w ogóle wiesz do kogo mówisz!? Jestem Lord Kruszwil!
- Co mnie to!
- Każę cię aresztować i zobaczymy!
- Chyba, że cię zabije! Mały gnojku!
Lord Kruszwil zaczął uciekać ale nagle podleciał wielki gołąb ludojad i złapał go szponami.
- No nieeeeee. Znowuuuuu. - Rozpłakał się i razem z gołębiem ludojadem odleciał w siną dal.
- No i po sprawie. - Otrzepał ręce Capitan America i odwrucił się w stronę swojego domu. - A co ty tu robisz! - Krzyknął kiedy ujrzał wielkiego szczura drapiącego w jego drzwi od domu.
Szczur odrazu zaczął uciekać a Capitan America zaczął biec za nim.

Przez kolejne 2 godziny na ulicy tańczyły zombie i trenowały do swojego pokazu który miał odbyć się za 10 dni. Teraz czyli o godzinie 14 nadeszła chwila na obiad. Przed restauracjąm pod nazwą Stupid Bar zaczęły ustawiać się kilometrowe kolejki przez całą główną i jedyną ulice w Nienormalnowie. W kolejce stali wszyscy z Nienormalnowa i każdy zamawiał co innego. Zombie zamawiały mózgi, odziwo też wegetariańskie. Wampiry piły czystą krew. Thor i inni "kosmici" zamawiałli wykwintne jedzenie i dziwne nieznane niektórym potrawy. Przeciętni zamawiali frytki i hamburgery i kebaby. Bogaci zamawiali drogie i dostępne tylko niektórym. W restauracji były otwarte cztery okienka i jedzenie pojawaiało się za pstryknięciem palca ale i tak zleciało na tym 4 godziny.

Zrobiła się godzina 18 teletubisowe słońce już miało zachodzić ale nagle przyleciał wielki naprawdę wielki gołąb ludojad z kimś na grzbiecie i nie był to Kamerzysta. Ktoś duży. Królik. Był to Richard.
- Powróciłem! - Krzyczał krążąc nad ziemią na gołębiu ludojadzie. - I jestem królem gołębi ludojadów!!
- Richard powrócił! - Krzyczeli niektórzy i biegali po ulicy.
- Taaaak! - Krzyczeli inni.
- O nie. - Powiedział Tony Stark i schował się do swojego jakże bespiecznego domu bez drzwi.
Wszyscy zaczęli świętować ale nie było to zwyczajne czyli impreza tańce i tym podobne. Wszyscy napażali się jedzeniem na ulicy Nienormalnowa obrzucając też przy tym każdy dom. Latało różne rzeczy: kebaby, pomidory, pieczone świnie, mózgi, kończyny zombie, hamburgery, dynie, placki od teletubisiów, smażone gałki oczne i zwyczajne, kupy jednorożców, elfy, liliputy, ubrania, zwierzęta takie jak koty, rybki, wielkie szczury, gołębie ludojady, króliki z teletubisiów, jednorożce, delfiny i orki. Surferzy rzucali swoimi deskami, Harry Potter i reszta rzucali rużne zaklęcia, Nocni Łowcy świecili swoimi serafickimi ostrzami a na niebie rozbłyskały się pierdy głowo-słońca a potem gwiazd i księżyca. Tak właśnie skończył się ten dzień.

 ¿Nie normalnie nienormalne? ✏Where stories live. Discover now