~ 9 ~

3K 238 66
                                    

•••

Minęły dwa tygodnie od mojego pobytu w Szpitalu Św. Munga.

Praca mijała mi w wyjątkowo napiętej atmosferze.

Leta nawiedzała mnie i Tezeusza podczas pracy jakby chciała się upewnić czy nie robimy przypadkiem czegoś nieodpowiedniego.

Między mną, a Tezeuszem pojawił się spory dystans, którego nie chciałam pokonywać.

Spokoju nie dawał mi również Patronus, którego ujrzałam w Azkabanie.

Dlaczego Patronus Tezeusz przybrał taką samą postać co mój?

Czy on wciąż coś do mnie czuł?

Coraz częściej przyłapywałam się na zerkaniu w jego stronę podczas pracy.

Jego obecność działała mi na nerwy, ponieważ coraz bardziej uświadamiałam sobie, że wciąż nie jest on mi obojętny.

Nie chciałam ponownie zawieść się na tym mężczyźnie. Zaczęłam rozmyślać nad powrotem do Stanów by uciec od nękających mnie uczuć.

Wiele zmieniło się, kiedy dostałam oficjalne zaproszenie na bankiet organizowany dla pracowników Ministerstwa Magii.

•••

Wirowałam między tłumem roztańczonych czarodziejów. Moja beżowa suknia powiewała delikatnie przy każdym ruchu.

Wbrew moim wcześniejszym obawom bawiłam się znakomicie! Tańczyłam, dyskutowałam z ciekawymi ludźmi, poznawałam nowe osoby.

Tezeusz w tym czasie stał w towarzystwie wiceministra oraz dwóch aurorów popijając whisky i bacznie mi się przyglądając.

– Czy zechciałabyś ze mną zatańczyć?

Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam wysokiego mężczyznę, którego kojarzyłam z Departamentu Niewłaściwego Użycia Czarów.

– Ależ oczywiście – odparłam radośnie ujmując jego dłoń.

Dałam się porwać na parkiet, gdzie znajdowało się wielu roztańczonych czarodziejów.

Tańczyłam uśmiechając się wdzięcznie, kiedy nagle poczułam czyjąś dużą dłoń na moich plecach, a chwile później słowa:

– Teraz ja ją porwę, Richardzie.

Tezeusz uśmiechnął się niechętnie w stronę Richarda na co tamtem ukłonił mi się nisko i zniknął w tłumie.

Spojrzałam niepewnie na Tezeusza, który chwycił moją dłoń i pociągnął w głąb roztańczonego tłumu.

Poruszaliśmy się z gracją i lekkością. Zamknęłam oczy i spuściłam głowę starając zachowywać się profesjonalnie.

Jednakże było to ciężkie z powodu wspomnień, które w tamtym momencie do mnie powracały.

– Wyglądasz pięknie – szepnął Tezeusz.

Gwałtownie otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.

Uśmiechał się delikatnie chłonąc każdy cal mojej twarzy.

Wbrew sobie odwzajemniłam uśmiech i całkowicie poddałam się tej chwili. Wirowaliśny wśród tańczących ludzi, śmiejąc się i ciesząc swoją obecnością.

Poczułam się jakbym ponownie wróciła do Hogwaru i do tamtych lat.

Kiedy muzyka przestała grać zatrzymaliśmy się ciężko dysząc. Nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku.

– Mary... – wyszeptał Tezeusz.

Serce biło mi jak oszalałe, kiedy mężczyzna wpatrywał się we mnie z taką intensywnością.

Nagle jednak moje spojrzenie przykuła postać znajdująca się po drugiej strony sali.

Zerknęłam za Tezeusza i dostrzegłam Letę, która bacznie się nam przyglądała.

Momentalnie oprzytomniałam, pozwalając tej pięknej chwili prysnąć.

– Muszę już iść – oznajmiłam krótko po czym puściłam dłoń Tezeusza i udałam się w stronę wyjścia.

Opuściłam bankiet i skierowałam się do swojego biura chcąc zabrać po drodze do domu kilka swoich rzeczy.

Szybkim krokiem przemierzałam ciemne, opustoszałe korytarze nie mogąc pozbyć się z pamięci spojrzenia jakim obdarowywał mnie dzisiaj Tezeusz.

Tylko nie to, nie mogę ponownie się w nim zakochać... – upominałam się w myślach.

Pokręciłam głową z poirytowania, gdy nagle usłyszałam nawoływanie:

– Marisol. Mary!

Odwróciłam się na pięcie, patrząc jak Tezeusz zmierza pewnie w moim kierunku.

– Tez... - zaczęłam lecz mężczyzna nie pozwolił mi dokończyć.

Dobiegł do mnie po czym bez żadnego ostrzeżenia wpił się w moje usta.

Był to namiętny i przepełniony tęsknotą pocałunek, który pobudził we mnie moje wszystkie pragnienia.

Bez zastanowienia odpowiedziałam mu głębokim, ognistym pocałunkiem.

Tezeusz oparł mnie o ścianę i chwyciwszy mój policzek szepnął:

– Tęskniłem za Tobą.

Ponownie mnie pocałował, jakby zapomniał o istnieniu całego świata.

Trwaliśmy tak złączeni, kiedy ogarnęło mnie uczucie błogości i radości. Uczucie, które towarzyszyło mi przed laty, kiedy wraz z Tezeuszem ukrywaliśmy się w ciemnych korytarzach Hogwartu by móc pobyć ze sobą sam na sam.

Niestety mój rozum nie był tak podatny na uczucia i sentymenty. Chciałam się cofnąć lecz Tezeusz przytrzymał mnie ustami. Mimo wszelkich obaw i rozterek nadal go pragnęłam.

Przestałam się hamować. Wplotłam dłonie w jego włosy i całkowicie oddałam się tej chwili.

•••

Ministerstwo Magii • Tezeusz ScamanderWhere stories live. Discover now